17.09.2013

Rozdział XXIV

                                                   muzyka

*oczami Lou* 
- Niespodzianka!- krzyknęli wszyscy i wyszli ze swoich kryjówek. Podeszli do mnie i mnie przytulili. Kiedy już się ode mnie odsunęli, ja nadal stałem w nie wiedziałem co powiedzieć. Nie spodziewałem się tego. Naprawdę. To była jedna wielka niespodzianka. Mam najlepszych przyjaciół na świecie- pomyślałem. Kiedy przeszedł pierwszy szok, dopiero wtedy mogłem się odezwać.
- Ludzie jesteście niesamowici. Dziękuję wam za to. Nie wiem jak wam dziękować. Jesteście kochani. Mam najlepszych przyjaciół na świecie- wykrztusiłem i się uśmiechnąłem.
- Nie masz za co dziękować. Nasz kochany Louisek kończy niedługo kończy dwadzieścia dwa lata i trzeba to uczcić. Nie często zdarza się tak okazja- wytłumaczył Zayn.
- To prawda- przytaknęła reszta.
- Bym zapomniała. Carrie chodź ze mną- powiedziała Jessica i razem z Car poszły do kuchni. Ja się spojrzałem pytająco na resztę, a oni tylko się uśmiechnęliśmy. Zaczęliśmy rozmawiać.
*oczami Jess*
Kiedy tak staliśmy w salonie i rozmawialiśmy, przypomniałam sobie nagle o torcie.
- Bym zapomniała. Carrie chodź ze mną- powiedziałam i ruszyłyśmy obie do kuchni. Kiedy się tam już znalazłyśmy, podeszłam do lodówki i wyjęłam tort. W tym samym czasie Car wyjęła świeczki. Postawiłam tort na blacie i zaczęłyśmy układać świeczki. Kiedy już to wszystkie były ułożone, zaczęłyśmy je zapalać.
- Cholera- powiedziałam, kiedy kolejna świeczka zgasła.
- Nie denerwuj się- odpowiedziała Carrie i dokończyła zapalanie świeczek. Ja następnie wzięłam tort i obie ruszyłyśmy do salonu. Reszta stała w tym samym miejscu i rozmawiała. Kiedy przekroczyłyśmy próg, oni zamilkli.
- Co to za urodziny bez tortu- powiedziałam i obie podeszłyśmy do nich- Pomyśl życzenie Lou i zdmuchnij świeczki- dodałam i posłałam mu uśmiech. On to odwzajemnił.
*oczami Lou* 
Kiedy zobaczyłem jak wygląda tort z daleka, uśmiechnąłem się. Był on w kształcie ogromnej marchewki.
- Co to za urodziny bez tortu- powiedziała Jessica i obie podeszły do nas- Pomyśl życzenie Lou i zdmuchnij świeczki- dodała i posłała mi uśmiech. Ja odwzajemniłem gest. Myślałem chwilę i już miałem idealne życzenie. Wypowiedziałem je w myślach i zdmuchnąłem świeczki. Wszyscy zaczęli śpiewać Happy Birthday. Ja stałem i się szczerzyłem jak głupi do sera. Nie wiem dlaczego nawet. Po prostu chyba byłem szczęśliwy. Kiedy już skończyli śpiewać, Jessica odstawiła tort na stolik i wszyscy po kolei zaczęli mi składać życzenia. Na końcu podeszła Jess.
- Hmm co by tobie życzyć. Na pewno nie spełnienia marzeń, bo już się spełniły. Życzę ci w takim razie wspaniałej dziewczyny, która będzie cię kochać, gromadki dzieci i żebyś dożył późnej starości- powiedziała i mnie przytuliła. Ja ją objąłem w pasie i staliśmy tak chwilę. Jednak nic nie trwa wiecznie. Ona w końcu się ode mnie odsunęła, a jej policzki były lekko różowe.
- To co jemy tort- powiedziała i poszła szybko do kuchni. Ja się uśmiechnąłem sam do siebie. Po chwili wróciła z talerzami, nożem i łyżeczkami. Pokroiła tort na kawałki i dała każdemu. Rozsiedliśmy się wygodnie i zaczęliśmy jeść. Rozmawialiśmy w tym czasie.
- I jak tort?- zapytała się Carrie.
- Przepyszny- odpowiedziałem.
- Wiesz kto go zrobił?- zapytała się ponownie Car. Ja pokręciłem głową przecząco- Jessica go zrobiła- dodała, a ja spojrzałem na Jess. Ona pokiwała głową na tak i lekko się zarumieniła. Posłałem jej najlepszy uśmiech, na jaki mnie było stać. Ona też lekko się uśmiechnęła. Powróciliśmy do rozmowy.
*oczami Jess*
Kiedy już wszystko zjedliśmy, wzięłam talerze razem z Car i skierowałyśmy się do kuchni. Odstawiłyśmy je do zlewu.
- Co ci przyszło do głowy z tym tortem? Jeszcze brakuje tego, żeby on się domyślił- powiedziałam lekko wkurwiona.
- Nie martw się Jess. Przecież nic się nie stało, a widać, że Lou podobał się bardzo tort. Dobra bierzmy to po co przyszłyśmy i wracajmy do reszty- odpowiedziała Carrie, a ja przytknęłam. Wzięłyśmy szampana i kieliszki. Wróciłyśmy do reszty i ponalewałyśmy do kieliszków szampana.
- To za co pijemy?- spytał się Louis.
- Za urodzinki naszego Lou i żeby żeby żył długo i szczęśliwie- odpowiedział Liam i podnieśliśmy do góry kieliszki. Wnieśliśmy toast i wypiliśmy zawartość kieliszków.
- Teraz prezenty- powiedział Niall i wyjął za kanapy paczki i podał je Tommo. On się uśmiechnął.
- Dziękuję- powiedział i zaczął je rozpakowywać.
                                                  muzyka

*oczami Lou*
Kiedy Niall podał mi paczki, uśmiechnąłem się. Nie tylko urządzili mi imprezę, to jeszcze dają mi
prezenty. Oni są niesamowici- pomyślałem.
- Dziękuję- powiedziałem i zacząłem rozpakowywać pierwszą paczkę. Było to nie dość duże niebieskie pudełko. Otworzyłem wieczko i zobaczyłem w środku jakąś kopertę. Wyjąłem ją z pudełka i otworzyłem ją. Wyjąłem z niej dwa bilety do najlepszej restauracji w Londynie. Był jeszcze mała karteczka.
Na specjalną okazję, żebyś mógł do niej pójść z pewną osobą. Rezerwacja jest ważna przez rok. Myślę, że w tym czasie uda ci się być z nią. Liam. 
Uśmiechnąłem się sam do siebie, kiedy to przeczytałem. Jak zawsze pomocny Payne- pomyślałem i popatrzyłem na niego.
- Dzięki Liaś- powiedziałem i posłałem mu uśmiech. On go odwzajemnił. Zabrałem się za rozpakowywanie dalszych prezentów. Dostałem jeszcze nowy zestaw kosmetyków od Car, As, Lily i Perrie, ogromną czekoladę on Horana, nową bluzkę od Hazzy i nowy zegarek od Malika. Nie było tylko prezentu od Jess. Popatrzyłem na nią pytająco.
- Ode mnie prezent dostaniesz w swoje urodziny, bo przecież jadę z tobą do Doncaster- wyjaśniła.
- Okej- powiedziałem i lekko się uśmiechnąłem. Jest dobrze- pomyślałem. Po chwili milczenia, odezwała się Carrie.
- Co co teraz robimy?- zapytała się.
- Nie wiem. Macie może karaoke- spytałem się jej.
- Tak, a co?- odpowiedziała. Popatrzyłem na chłopaków znacząco.
- Pośpiewamy sobie- krzyknęliśmy jednocześnie.
- Okej- zgodziły się wszystkie, oprócz Jess.
- No nie wiem- zaczęła Ruda.
- Jessica to co pośpiewamy sobie?- zapytałem się jej z miną słodkiego szczeniaczka.
- Niech będzie- odpowiedziała, a ja ją objąłem ramieniem. Często tak siedzieliśmy. Ona nigdy nie protestowała, a ja się z tego bardzo cieszyłem. Ashley wstała z kolan Payne i podeszła do telewizora. Włączyła go i włożyła do odtwarzacza odpowiednią płytę. Po chwili na plazmie pojawiły się różne piosenki do śpiewania. Harry i Zayn w tym samym czasie przestawili stół pod kominek, żeby było więcej miejsca. As wzięła pilota i z powrotem usiadła na swoim miejscu, czyli na kolanach Liam'a.
- To kto pierwszy?- zapytał się Niall.
- Mogę ja- powiedziała Jessica i zaczęła się podnosić. Ja wziąłem rękę, żeby jej to ułatwić.
- Co chcesz zaśpiewać?- zapytała się Ashley.
- Niech będzie Hearth Attack- Demi Lovato- powiedziała i wzięła mikrofon z półki. Ashley włączyła odpowiednią piosenkę.
                                               muzyka

*oczami Jess*
Kiedy usłyszałam pierwsze dźwięki muzyki, uśmiechnęłam się sama do siebie i poprawiłam włosy.
Putting my defenses up 
Couse I don't wanna fall in love 
If I ever did that, I think I'd have heart attack 
Kiedy zaczęłam śpiewać, poczułam, że mogę zrobić wszystko. Miałam tak od jakiegoś czasu. Wcześniej zdarzało mi się to tylko pod czas tańca.
Never put my love out on the line 
Never said "yes" to the right guy 
Never had trouble getting what i want 
But when it comers to juo I'm never goog enough 
Zaczęłam się powoli ruszać w rytm muzyki. Śpiewałam na razie dość cicho. Byłam troszeczkę onieśmielona.
When I don't care 
I can play'em like a Ken doll 
Won't wash my hair 
Then make'em bounce like a baketball
Poprawiłam włosy, które wpadały mi do oczu. Zaczynałam się czuć coraz bardziej pewnie. Postanowiłam dać się ponieść muzyce.
But you make me wanna act like a girl 
Paint my nails and wear high heels 
Yes you make me so nervous that I just can't hold your hand 
Teraz nie tylko ruszałam się w rytm muzyki, starałam się pokazywać jak się czuję w tej chwili.
You make me glow 
But I cover up, won't let it show 
So I'm putting my defenses up 
Cause I don't wanna fall in love 
If I ever did that, I think I'd have a heart attack 
I think I'd have a heart attack 
I think I'd have a heart attack 
Co chwila poprawiałam włosy, które wpadały mi do oczu podczas moich gwałtownych ruchów.
Never break a sweat for the other guys 
When you come around I get paralyzed 
And every time I try to be myself 
It comes out wrong like a cry for help 
Czułam się niesamowicie. Mogłam śpiewać do końca życia.
It's just not fair 
Pain's more trouble than live is worth 
I gasp for air 
It feels so good, but you know it hurts 
Teraz kompletnie wczułam się w piosenkę.
But you make me wanna act like a girl 
Paint my nails and wear perfume 
For you, make me so nervous that I just can;t hold your hand 
Czułam się tak, jakby nic innego nie istniało po za mną. Tak jakby nic innego nie było.
You make me glow
But I cver up, won't let it show 
So I'm putting my defenses up 
Cause I don't wanna fall in love 
If ever did that, I think I'd have a heart attack 
I think I'd have a heart attack 
I think I'd have a heart attack  
Powoli zbliżał się koniec piosenki. Czas pokazać co umiem- pomyślałam i uśmiechnęłam się.
The feelings got lost in my lungs 
They're burning, I'd rather be numb 
And there's no one else to blame 
So scared I'll take off and run 
I'm flying too close to the sun 
Amd I burst into flames 
Wyciągnęłam wysoko dźwięki i poprawiłam włosy.
You make me glow 
But I cover up, won't let it show 
So I'm putting my defenses up 
Cause I don't wanna fall in love 
If I ever did that, I think I'd have a heart attack 
I think I'd have a heart attack 
I think I'd have a heart attack 
I think I'd have a heart attack 
I think I'd have a heart attack 
Zaśpiewałam ostatnie takt piosenki i odwróciłam się do reszty. Louis wstał jak pierwszy i zaczął bić brawa. Następnie dołączyła do niego reszta. Ja stałam i się uśmiechałam. Oni podeszli do mnie i wszyscy mnie przytulili. Po chwili odsunęli się ode mnie i usiedliśmy.
- To kto teraz?- zapytałam się.
                                               muzyka

*kilka godzin później*
- My chyba będziemy się zbierać- powiedział Liam.
- No jest już dość późno, a musimy jeszcze odstawić Lily i Pezz- dodał Zayn.
- Nigdzie nie idziecie. Piliście, a po za tym jest czwarta nad ranem. Prześpicie się u nas, a później wrócicie do domu- odpowiedziała Carrie.
- Właśnie. Pomieścimy się spokojnie- powiedziała As.
- Niech będzie. Tylko jak się rozłożymy?- zapytał się Louis.
- Tak. Pezz i Malik zajmą pokój gościnny na dole, a Lily i Hazza ten na górze. Liam pójdzie do Ashley, a Niall do mnie- wyjaśniła Carrie.
- A ja gdzie?- zapytał się Lou.
- Jak kto gdzie. Idziesz do Jess- powiedziała Car, a ja jej posłałam zabójcze spojrzenie. Ona tylko się wyszczerzyła. Oj Carter zrobię ci coś- pomyślałam.
- Ale my nie mamy z Pezz ubrań do spania- powiedziała Lily.
- Pożyczymy wam coś- odpowiedziałam i się do nich uśmiechnęłam.- Okej idziemy spać. Lily, Perrie chodzie za mną, to dam wam coś do spania- dodałam i wstałam z kanapy. One również wstały i ruszyłyśmy na górę po schodach. Weszłyśmy do mojego pokoju i skierowałyśmy się do garderoby. Zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego dla nich.
- Okej to może być- powiedziałam i podałam im dwie pary spodni dresowych i dwie białe koszulki. One podziękowały i wyszły z pokoju. Ja ponownie weszłam do garderoby i zaczęłam szukać swojej piżamy.
- Cholera spodnie są za wysoko- powiedziałam i stanęłam na palcach, próbując dosięgnąć. Jednak nic to nie dało. Poczułam nagle jak ktoś łapie mnie w talii i podnosi do góry. Louis- pomyślałam i się uśmiechnęłam. Chwyciłam spodnie i Lou postawił mnie na ziemi. Odwróciłam się do niego przodem i popatrzyłam mu w oczy.
- Dziękuję- powiedziałam. Nie wiem ile tak staliśmy, ale w końcu się ogarnęłam i wyszłam z garderoby. On wyszedł za mną.
- Ja idę do łazienki. Jak wrócę ty możesz iść- powiedziałam i weszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę i zaczęłam się myć. Następnie wyszłam z pod prysznica i wzięłam ręcznik. Wytarłam się nim i założyłam piżamę. Składała się ona z niebieski spodni w chmurki i za dużej koszulki Michała. Rozczesałam włosy i zmyłam makijaż. Potem wyszłam z łazienki. Louis siedział na łóżku.
- Już wolne- powiedziałam i podeszłam do komody.
- Fajna piżama- powiedział i wszedł do łazienki. Ja się uśmiechnęłam i związałam włosy w luźnego koka. Następnie położyłam się do łóżka i przykryłam kołdrą. Po około 20 minutach z łazienki wyszedł Louis. Był w samych bokserkach. Starałam się nie patrzeć na jego umięśnione ciało, bo wtedy uznał by, że mi się podoba, a nie chcę, żeby się dowiedział jak na razie.
- Mógłbyś zgasić światło jak będziesz szedł?- zapytałam się go.
- Jasne- powiedział i posłał mi uśmiech. Zgasił światło i podszedł do łóżka. Położył się koło mnie i przykrył się kołdrą. Przytulił się do mnie od tyłu. Ja nie protestowałam. Było mi bardzo wygodnie.
- Dobranoc- powiedział.
- Branoc- odpowiedziałam i zamknęłam oczy. Po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.


Mamy i rozdział XXIV. Nie wyszedł tak jak bym chciała, ale nie jest aż tak tragicznie. Teraz rozdziały mogą się pojawiać troszeczkę rzadziej, bo mam dużo nauki. Pierwsza klasa gimnazjum, wiecie. Trzeba zrobić dobre wrażenie. Postaram się jednak dodawać rozdziały planowo. Proszę Was o komentarze. To mnie bardzo motywuje i wiem, że ktoś czyta to co ja piszę. Następny rozdział powinien się pojawić za tydzień.

1 komentarz: