muzyka
*tydzień później, sobota, oczami Jess*
Pora wstawać- pomyślałam i przetarłam oczy. Dzisiaj miała się odbyć impreza urodzinowa Louisa. Ja miałam go czymś zająć, a reszta miała zorganizować wszystko. Miała być cała nasza paczka. Nie chcieliśmy robić jakieś wielkiej imprezy. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Wzięłam telefon do ręki. Sprawdziłam która godzina. Była dopiero 9:20. Louis miał po mnie przyjechać o 11. Umówiliśmy się, że pójdziemy na wspólne śniadanie do jakieś kawiarni. Trzeba się zacząć szykować- pomyślałam i odłożyłam telefon na miejsce. Podniosłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki. Tam rozebrałam się i zawiązałam włosy w wysokiego luźnego koka. Weszłam następnie pod prysznic. Odkręciłam wodę i zaczęłam się myć. To było takie przyjemne uczucie, kiedy woda spływała po moim nagim ciele. W końcu zakręciłam wodę i wyszłam z pod prysznica. Owinęłam się miękkim ręcznikiem i otworzyłam drzwi od łazienki. Ruszyłam w stronę garderoby. Weszłam do środka i zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego. W końcu zdecydowałam się na bordowe rurki i jeansową koszulę. Wzięłam jeszcze czystą bieliznę i ruszyłam z powrotem do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i zdjęłam ręcznik. Zaczęłam się ubierać. Zrobiłam lekki makijaż i rozwiązałam włosy. Uczesałam je i pozostawiłam rozpuszczone. Umyłam jeszcze zęby. Otworzyłam drzwi i następnie wyszłam z łazienki. Wzięłam czarną torebkę i spakowałam do niej wszystkie potrzebne rzeczy. Otworzyłam drzwi od pokoju i wyszłam z niego. Zaczęłam schodzić po schodach. Kiedy znalazłam się na dole skierowałam się do kuchni. Spodziewałam się, że znajdę tam Carrie i Ashley. Nie myliłam się. Siedziały one przy stole i jadły śniadanie. Przywitałam się z nimi i zajęłam miejsce obok As.
- Pamiętasz jaki jest plan?- zapytała się mnie po chwili Carter.
- Tak. Mam trzymać Tommo od naszego domu dopóki nie dacie mi znać, że skończyliście- odpowiedziałam.
- Zgadza się. Co masz zamiar robić w tym czasie?- zapytała się Ashley.
- Na początku idziemy na śniadanie do jakieś kawiarni, a potem się zobaczy- odpowiedziałam. Pogadałyśmy jeszcze trochę. Usłyszałyśmy nagle dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć drzwi. Byli to chłopcy, Perrie i Lily. Zaprosiłam ich do środka. Razem z nimi skierowałam się w stronę kuchni. Reszta przywitałam się z Carrie i Ashley i usiedli przy stole.
- Przyjechaliście samochodem?- zapytałam się ich.
- Nie. Zostawiliśmy go pod domem. Powiedzieliśmy Lou, że idziemy na zakupy, a potem wracamy do domu. Więc nie zbyt możesz się z nim zbliżać do naszego domu- odpowiedział Liam.
- Okej- odpowiedziałam. Omówiliśmy kilka spraw związanych z imprezą. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- To Louis. Musicie się schować. Właście do schowka- powiedziałam i pobiegłam do drzwi. Poczekałam, aż z kuchni wyjrzy Carrie i da mi znak, że reszta się schowała. Następnie otworzyłam drzwi.
- Cześć Louis- przywitałam się z szatynem buziakiem w policzek.
- Hej. To dla ciebie- powiedział i wyjął za pleców herbacianą różę.
- Ojej dziękuję Lou. Jest piękna- powiedziałam i posłałam mu uśmiech- Wejdź do środka. Wezmę tylko torebkę i idziemy.
- Okej- powiedział i wszedł do środka. Zostawiłam go w holu i skierowałam się do kuchni. Tam siedziały dziewczyny.
- Włóżcie tą różę do wody. Ja tylko po torebkę. Napiszcie jak skończycie- powiedziałam i chwyciłam torebkę. Pobiegłam szybko do Louisa. Tam założyłam płaszcz i buty.
- To co idziemy?- zapytałam się.
- No jasne- odpowiedział i wyszliśmy z domu. Zeszliśmy po schodach i stanęliśmy.
- To do jakiej kawiarni idziemy?- zapytała się go.
- Zobaczysz- powiedział i złapał mnie za rękę. Zaczął mnie kierować w wybranym przez niego kierunku. Chwilę się ociągałam, ale dołączyłam do niego po chwili. Louis nadal nie puszczał mojej ręki. Szczerzę nie przeszkadzało mi to. Bałam się tylko trochę, że ktoś nas zauważy i zrobi nam zdjęcie. Wiedziałam z jakimi komentarzami może się to zdjęcie spotkać. Jednak to mnie najbardziej martwiło. To, że Lou zaprzeczy temu. Pojawiło się już kilka plotek na temat naszego "romansu", szatyn jednak zawsze zaprzeczał. To trochę niszczyło mnie od środka. Byłam bardziej świadoma tego, że nigdy nie będę z nim. To mnie po prostu dobijało. Postanowiłam jednak nad tym na razie nie zaprzątać głowy. Tylko tego by brakowało, żeby się rozpłakałam. Nawet nie zauważyłam kiedy znaleźliśmy się przed jakimś budynkiem i się zatrzymaliśmy. Tommo puścił moją rękę i otworzył mi drzwi. Weszłam do środka, a on za mną. Rozejrzałam się. Byliśmy w normalnej kawiarni. Louis złapał mnie za ramię i zaprowadził nas do stolika. Za chwilę podeszła do nas kelnerka.
- Dzień dobry. Co podać?- powiedziała z uśmiechem.
- Dwa razy naleśniki z Nutellą i dwa razy gorąca czekolada. Jedna z dużą ilością cukru- powiedział do kelnerki. Ona odeszła.
- Skąd wiedziałeś co mi zamówić?- zapytałam, chociaż doskonale znałam odpowiedzieć. Louis wiedział o mnie wszystko. No może z jednym wyjątkiem. Nie wiedział jakie są moje uczucia w stosunku do niego.
- Po prostu znam cię rudzielcu- powiedział i pstryknął mnie w nos.
- Nie jestem rudzielcem- powiedziałam.
- Jesteś.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
Naszą wymianę zdań przerwało ciche kaszlenie. Odwróciliśmy się w stronę dobiegającego głosu. Ujrzeliśmy małą grupkę dziewczyn, które patrzyły na Lou z wielkimi oczami.
- Cześć Louis. Nie chciałyśmy ci przerywać, ale nie dałbyś nam autografów?- zapytała się go dziewczyna stojąca na przedzie. Lou spojrzał w moją stronę. Wiedziałam, że chce zobaczyć czy się zgadzam. Ja się uśmiechnęłam do niego. To było słodkie z jego strony, że się pytał o moją zgodę, chociaż nie musiał. Odwrócił się w stronę dziewczyn.
- Oczywiście- powiedział i się uśmiechnęłam. Patrzyłam w skupieniu na to jak jego mięśnie się napinały, kiedy pisał długopisem swój podpis na kartce papieru. Wyglądał tak słodko. Nieświadomie lekko przygryzał wargę kiedy pisał. Zrobił sobie jeszcze kilka zdjęć i przytulił dziewczyny. One podziękowały i odeszły. W tym samym czasie podeszłam do nas kelnerka i postawiła przed nami nasze zamówienia. Podziękowaliśmy i zaczęliśmy jeść. Nie odzywaliśmy się do siebie. Ciszę między nami przerwał głos Louisa.
- Wiem, że mi się przyglądałaś jak podpisywałem się dziewczyną- powiedział i posłał mi uśmiech. Ja się momentalnie zarumieniłam.
- Po prostu nigdy nie widziałam jak rozdajesz autografy i jak się zachowujesz z fankami na żywo- odpowiedziałam lekko zawstydzona tym, że wiedział jak się na niego patrzyłam- Przygryzasz lekko dolną wargę kiedy piszesz autografy- wypaliłam nieśmiało. On popatrzył na mnie uśmiechnięty i dotknął swoich ust.
*oczami Louisa*
- Naprawdę? - zapytałam się jej i przejechałem palcem po dolnej wardze. Jessica zaśmiała się cicho. Uwielbiałem kiedy się śmiała. Wtedy brzmiała jak anioł. Ona była aniołem.
- Naprawdę- odpowiedziała i zaczęła ponownie jeść naleśniki. Uśmiechnąłem się pod nosem i też zacząłem jeść. To było fascynujące, że to zauważyła, kiedy ja nawet o tym nie wiedziałem. Musiała naprawdę uważnie mi się przyglądać- pomyślałem. Nie przeszkadzało mi to zbytnio. To znaczyło, że też patrzy się na mnie jak ja na nią kiedy nie widzi. Kiedy zjedliśmy, podeszła do nas kelnerka i dała nam rachunek. Zabrała również talerze. Zauważyłem obok rachunku małą karteczkę.
Przystojniaku zadzwoń :*
578-123-436
Veronica
Uśmiechnąłem się sam do siebie i wziąłem karteczkę do ręki. Wychyliłem się trochę i włożyłem karteczkę do kieszeni jakiegoś faceta. Potem się odwróciłem do Jess. Ona popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Co to było?- zapytała mnie.
- Widzisz tą kelnerkę, która nam podawała jedzenie. Razem z rachunkiem dała mi karteczkę z jej numerem. Ja włożyłem ją do kieszeni tego faceta- wyjaśniłem.
- Dlaczego?- zapytała się zdziwiona. Bo cię kocham- krzyknąłem w myślach.
- Nie mam ochoty na flirty teraz- powiedziałem wymijająco. Bardzo chciałem powiedzieć, że ją kocham, ale wiedziałem, że to nie odpowiedni moment. Jessica tylko się uśmiechnęła po nosem. Ja również się uśmiechnąłem. Położyłem odpowiednią ilość pieniędzy i wstaliśmy od stołu. Założyliśmy płaszcze i wyszliśmy z kawiarni.
- To ile mam ci oddać?- powiedziała.
- Nic- odpowiedziałem uśmiechnięty. Lubiłem płacić za dziewczynę, a szczególnie za Jess. Była dla mnie ważne i dla tego nie pozwalałem jej za siebie płacić.
- Ale- zaczęła.
- Nie ma żadnego ale. Gdzie teraz idziemy?- zmieniłem temat. Ona wiedziała, że nie wygra, więc odpuściła.
- Do studia tatuaży. Dave musi mi zdjąć opatrunek- powiedziała i ruszyliśmy w tamtym kierunku. Kompletnie zapomniałem o tym, że Jessica ma nowe tatuaże. Zaczęliśmy rozmawiać. Uwielbiałem to w Jess, że nigdy się przy niej nie nudziłem. Była zaskakują osobą. Niby była nieśmiała, ale umiała się postawić. Chciałem zawsze patrzeć jak się uśmiecha. Wtedy ukazywały się dwa słodkie dołeczki w policzkach. Zawsze jak powiedziałem coś zabawnego, jej świeciły się oczy. Uwielbiałem jej oczy. Nie do końca można było stwierdzić jak ma kolor oczu, ale to mi się bardzo podobało. Wydawało się, że ma niebiesko-zielono-szato-pomarańczowe oczy. Przygryzała zawsze wargę kiedy się nad czymś zastanawiała i kiedy się denerwowała. Każdy najmniejszy szczegół fascynował mnie w niej. Kochałem w niej wszystko. Jessica chyba zauważyła, że się zamyśliłem, więc przestała mówić. Po jakiś 20 minutach staliśmy już pod studiem tatuaży. Otworzyłem przed nią drzwi, a kiedy one weszła również wszedłem do środka.
- Cześć Dave- usłyszałem głos Jess, który wyrwał . Ja również przywitałem się z nim.
- Cześć Jessica. Przyszłaś zdjąć opatrunki zapewne. Idź tam w głąb salonu. Jake zajmie się tobą- powiedział, a Jessica ruszyła w głąb pomieszczenia. Ja zostałem razem z Dave'm.
- Wybacz, że pytam, ale czy Jess to twoja dziewczyna?- zapytał się mnie po chwili ciszy. Obejrzałem się dookoła, czy nie tu nikogo innego i czy Evans tego nie usłyszy.
- Nie nie jest, ale bym chciał- powiedziałem cicho.
- A spoko. Jest bardzo ładna i przyjazna.
- Tak i to bardzo. Możemy o czymś innym porozmawiać. Nie chce, żebyś się dowiedziała- powiedziałam, a Dave zmienił temat na tatuaże. Po 10 minutach przyszła do nas uśmiechnięta Jess.
- No mała pokaże to tatuaże- powiedziałem, a ona się zaśmiała. Podeszła do mnie bliżej i podwinęła rękaw koszuli. Zobaczyłem znaczek nieskończoności wykonany czarnym tuszem na jej nadgarstku. następnie odwróciła się do mnie tyłem. Ja podniosłem rękę i delikatnie odsunąłem materiał i zobaczyłem napis "Forever Young". Przejechałem po nim drugą ręką, a Jessica zadrżała. Uśmiechnąłem się sam do siebie i opuściłem rękę.
*oczami Jess*
Kiedy Louis przejechał ręką po moim tatuażu zadrżałam. Nie chciałam, ale jego dotyk tak na mnie działał. Wiedziałam, że się uśmiechnął, kiedy opuszczał ręce. Ja poprawiłam kołnierzyk koszuli i założyłam płaszcz, szalik, rękawiczki i czapkę. Następnie odwróciłam się przodem do Lou.
- Dziękujemy Dave. Chodź Jessica- powiedziałam i chwycił mnie za rękę. Wyszliśmy na zewnątrz. Louis ruszył w stronę parku. Nie zadawałam żadnych pytań. Po prostu wiedziałam, że przy szatynie nic mi się nie stanie. Nagle się zatrzymaliśmy. Tommo odwrócił się w moją stronę.
- Jesteśmy prawie na miejscu, ale musisz zamknąć oczy- powiedział.
- Dlaczego?- zapytałam się.
- Po prostu mi zaufaj. Przecież mi ufasz?
- Oczywiście- odpowiedziałam i zamknęłam oczy. On ponownie chwycił moją rękę i zaczął mnie prowadzić. Po chwili zatrzymaliśmy się.
- Otwórz oczy- usłyszałam głos niebieskookiego. Powoli otworzyłam oczy i gdy zobaczyłam widok przede mną zamarłam. Tu było tak pięknie. Byliśmy nad Tamizą. W okół nas pełno drzew i most. Jeszcze wszędzie był śnieg. To miejsce wydawało się być magiczne.
- I jak ci się podoba?- zapytał się Louis. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że nie jestem tu sama.
- Tu jest przepięknie. To miejsce jest magiczne- wykrztusiłam w końcu. Lou usiadł na ziemi i pokazał ręką, żebym zajęła miejsce obok niego. Ja również usiadłam na ziemi i przysunęłam się do niego. On objął mnie ręką w pasie. Zawsze tak robił. Przyzwyczaiłam się do tego.
- Tu jest cudownie. To moje ulubione miejsce w całym Londynie. Zawsze tu przychodzę kiedy muszę coś przemyśleć. Nikt o tym miejscu nie wiem. Nikt oprócz mnie i teraz ciebie. Nikomu jeszcze nie pokazywałem tego miejsca- powiedział i uśmiechnął się.
- Ale dlaczego mi je pokazałeś?- zapytałam go.
- Ponieważ jesteś dla mnie wyjątkowa. Ty mnie jedyna rozumiesz. Nawet lepiej niż chłopaki, a spędzamy ze sobą masę czasu. Po prostu musiałem pokazać ci to miejsce- powiedział i chwycił moją dłoń. Pochylił głowę i musnął ją ustami. Niby to był mały gest, a wywołał stado motyli w moim brzuchu. Opuściłam dłoń i oparłam głowę o ramię Louisa. Zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy.
*dwie godziny później*
- ... i najlepsze było to, że Paul podniósł mnie i zaniósł z powrotem do studia. Tak oto zakończyła się moja ucieczka, a raczej próba ucieczki ze studia- zakończył swoją opowieść Louis. Ja zaczęłam się śmiać. Po chwili dołączył do mnie Lou. Śmialiśmy się chyba z 15 minut. W końcu ogarnęliśmy się. Dobra zapytam go teraz. Raz się żyje- pomyślałam.
- Louis mam do ciebie pytanie. Dlaczego zerwałeś z El?- zapytałam się go, a on nagle się spiął.
Jest i XXII. Zastanawiałam się czy nie połączyć go z XXIII, ale w końcu zdecydowałam się, że tak będzie lepiej. I tak rozdział jest długi. Uważam, że jest całkiem niezły. Głowiłam się przez dwa tygodnie jak go napisać. Zawsze coś mi nie pasowało, ale teraz jest idealnie. Proszę Was o komentarze. To mnie bardzo motywuje i wiem wtedy, że ktoś to czyta. Dla Was to tylko chwila, a dla mnie znaczy to bardzo wiele. Następny rozdział powinien się pojawić za tydzień jeśli nie będę miał dużo nauki.
Wow *O*
OdpowiedzUsuń