muzyka
*dwa dni później, oczami Jess*
Trzeba wstawać- pomyślałam i przetarłam oczy. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Wzięłam telefon z szafki i popatrzyłam na godzinę. Dobra jest 9:45, a Louis przyjeżdża po mnie o 14. Mam dużo czasu, ale muszę się zacząć zbierać- pomyślałam i odłożyłam oczy. Dzisiaj miałam razem z Lou jechać do Doncaster. Do świąt został jeszcze tydzień, ale Tommo chciał pojechać wcześniej. Wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę łazienki. Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Rozebrałam się i związałam włosy w luźnego koka. Weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Po moim ciele momentalnie zaczęło spływać tysiące kropel. Jak przyjemnie- pomyślałam i zaczęłam się myć. Po umyciu się, zakręciłam wodę i wyszłam z pod prysznica. Wzięłam ręcznik i wytarłam się. Owinęłam go sobie w okół i otworzyłam drzwi. Wyszłam z łazienki i ruszyłam do garderoby. Kiedy się tam znalazłam zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego do takiego pochodzenia po domu. W końcu wybrałam szare dresy i luźną białą koszulkę. Wzięłam jeszcze bieliznę i ruszyłam z powrotem do łazienki. Zdjęłam ręczniki i ubrałam się w wybrane rzeczy. Włosy rozwiązałam i rozczesałam. Następnie ponownie związałam je w luźnego koka. Wyszłam z pomieszczenia i podeszłam do komody. Wyjęłam z niej puchowe skarpetki w renifery. Uśmiechnęłam się sama do siebie i założyłam je na nogi. Były to moje ulubione skarpetki. Dostałam je od Michała na święta przed wyjazdem do Londynu. Zamknęłam komodę i wyszłam z pokoju. Skierowałam się na dół po schodach. Kiedy znalazłam się na dole, weszłam do kuchni. Były już tam dziewczyny. Carrie jadła śniadanie, a Ashley piła kawę.
- Dzień dobry- przywitałam się i podeszłam do blatu.
- Cześć- odpowiedziały równocześnie. Ja nalałam sobie do kupka kawy i zrobiłam sobie kanapki. Wzięłam talerz i usiadłam przy stole. Zaczęłam jeść.
- To kiedy jedziecie do chłopaków?- zapytałam się ich po między kęsami.
- Dzisiaj mamy samolot o 19- odpowiedziała Car.
- Ja też dzisiaj około 18- dodała As.
- Ja tak samo dzisiaj, ale około 16- powiedziałam i się uśmiechnęłam do nich. Porozmawiałyśmy jeszcze trochę w kwestii prezentów. Miałyśmy zrobić tak, że damy sobie prezenty dzisiaj, ale otworzymy je dopiero w święta. Dałyśmy już prezenty reszcie. Kiedy zjadłyśmy i posprzątałyśmy po sobie, postanowiłyśmy zacząć się pakować. Poszłyśmy na górę i każda poszła do swojego pokoju. Weszłam do siebie i skierowałam się do garderoby. Wzięłam walizkę i położyłam ją na łóżku. Podeszłam do komody i włączyłam wieżę. Włożyłam płytę i nacisnęłam Play. Usłyszałam pierwsze dźwięki Live While We're Young. Uśmiechnęłam się sama do siebie i pogłośniłam na fulla.
muzyka
- Dobra zaczynamy pakowanie- powiedziałam sama do siebie i weszłam do garderoby. Zaczęłam wybierać rzeczy, które wezmę ze sobą. Wybrałam kilka par kolorowych rurek, dwie pary leginsów, dresy, kilkanaście koszulek i moją ulubioną sukienkę. Wzięłam te rzeczy i zaniosłam je do pokoju. Położyłam je na łóżku i ponownie wróciłam do garderoby. Wzięłam jeszcze kilka swetrów i jakąś bluzę i położyłam je również na łóżko. Podeszłam do komody i wyjęłam bieliznę. Wróciłam jeszcze na moment do garderoby i wzięłam prezenty. Dobra spakuję to i zobaczę ile mi miejsca zostanie- pomyślałam i podeszłam do łóżka. Położyłam bieliznę i zaczęłam się pakować. Pod śpiewałam sobie w tym czasie pod nosem tekst piosenki, która teraz leciała. Po jakimś czasie udało mi się spakować wszystkie rzeczy. Mam jeszcze trochę miejsca. Sądzę, że się zmieszczę- pomyślałam i podeszłam do komody. Zaczęłam wybierać jaką biżuterię wezmę ze sobą. Kiedy już udało mi się to zrobić, włożyłam ją do małej torebeczki i schowałam do walizki. Teraz buty- pomyślałam i zaczęłam wybierać buty. Wybrałam dwie pary trampek do pochodzenia po domu i zaczęłam szukać swoich czarnych wiązanych botków. Cholera gdzie one są- pomyślałam, kiedy przeszukałam cały pokoju. Dziewczyny- pomyślałam.
- Collins, Carter gdzie są moje czarne botki- wydarłam się.
- Nie wiem. Po cholerę by mi było twoje botki, jak mam większą stopę od ciebie- usłyszałam krzyk As.
- Ja je chyba znalazłam- odkrzyknęła Car. Co za ludzie- pomyślałam i wyłączyłam wieżę. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do pokoju Carrie.
- O matko, ale tu syf- powiedziałam kiedy przekroczyłam próg jej pokoju.
- Nie wiem kompletnie co wziąć, a chcę wypaść dobrze przed rodziną Horana- odpowiedziała zrezygnowana i usiadła na łóżku.
- No już nie martw się kochana. My ci pomożemy- powiedziałam i zawołałam Ashley.
- No to co zaczynamy wybieranie odpowiednich rzeczy- powiedziała As i zabrałyśmy się do roboty. Razem robiłyśmy to o wiele szybciej. Po około dwóch godzinach Carter była już spakowana i miała wybrane rzeczy w jakich poleci dzisiaj.
- Jesteście kochane. Nie wiem co bym bez was zrobiła- powiedziała i nas przytuliła. Usłyszałyśmy w pewnym momencie dzwonek do drzwi.
- To Louis. Cholera- krzyknęłam i wzięłam moje botki, które leżały na podłodze. Wybiegłam z pokoju Car i zbiegłam na dół. Podbiegłam do drzwi i otworzyłam je.
- Cześć- powiedziałam do Lou.
- Hej. To co gotowa?- zapytał się mnie.
- Tak nie do końca, ale daj mi pół godziny i będę- odpowiedziałam i zaprosiłam go do środka. Tommo zdjął kurtkę i buty.
- Chodź do mnie do pokoju- powiedziałam i ruszyliśmy na górę. Przy schodach stały dziewczyny. Przywitały się z Lou i poszły do siebie. Weszliśmy do mojego pokoju.
- Siadaj gdzie chcesz- powiedziałam i podeszłam do łóżka. Włożyłam botki do walizki i ruszyłam do garderoby. Louis stanął przy wejściu i oparł się o framugę.
- Muszę się tylko ogarnąć i będziemy mogli jechać- powiedziałam i zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego do ubrania. W końcu zdecydowałam się na czarno-białe legginsy w renifery i do tego biały sweter z napisem "I'm Cute". Wzięłam te rzeczy i ruszyłam do łazienki. W między czasie Lou usiadł na łóżku. Weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę i zaczęłam się myć. Kiedy już cała była umyta, zakręciłam wodę i wyszłam z pod prysznica. Wzięłam ręcznik i wytarłam się. Następnie ubrałam się w wybrane wcześniej rzeczy. Rozwiązałam włosy i splotłam je w kłosa. Zrobiłam lekki makijaż. Wzięłam skarpetki i kosmetyczkę. Następnie wyszłam z łazienki. Podeszłam do łóżka i spakowałam rzeczy. Tommo przyglądał mi się ciągle. Zaczęłam zapinać walizkę. Prawie udało mi się ją zapiąć, ale pod koniec napotkałam trudność. Louis popatrzył na mnie z uśmiechem i wstał z łóżka.
- Usiądź na walizce, a ja będę zapinał- powiedziała, a ja wykonałam jego polecenie. Po chwili męczenia się Lou zapiął na reszcie moją walizkę. Zdjął ją z łóżka i postawił.
- Nigdy nie zrozumiem kobiet. One zawsze pakują tyle rzeczy- powiedział i chwycił rączkę- Ja sprowadzę walizkę na dół, a ty weź jeszcze jakieś rzeczy, które chcesz.
- Okej- odpowiedziałam i on wyszedł. Wyjęłam brązową torbę i spakowałam tam laptopa, pieniądze i inne potrzebne rzeczy. Chyba mam wszystko- pomyślałam i wzięłam torbę. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Louis czekał na mnie w salonie, tak samo Car i As.
- Bawcie się obie dobrze i nie zaszalejcie zbytnio. Nie chcę być jak na razie ciocią- powiedziałam i je przytuliłam.
- Bardzo śmieszne. Ty też się baw dobrze- odpowiedziały. Pożegnały się jeszcze z Lou i ruszyliśmy do holu. Tam założyliśmy kurtki i buty. Ja założyłam jeszcze czapkę i szalik. Otworzyłam drzwi i wyszliśmy z domu. Podeszliśmy do samochodu Tommo. On go otworzył i schował do bagażnika moją walizkę. Ja w tym czasie wsiadłam do samochodu i zdjęłam płaszcz. Zapięłam się i usiadłam wygodnie. Postanowiłam zdjąć buty. Rozwiązałam je i zdjęłam. Po chwili drzwi od strony kierowcy otworzyły się i do środka wsiadł Louis. On też zdjął kurtkę i odpalił samochód.
- To co jedziemy- powiedział i wyjechaliśmy z podjazdu. Lou zaczął jechać w odpowiednim kierunku, a ja poczułam się strasznie śpiąca. Nawet nie wiem kiedy moje oczy się zamknęły i odpłynęłam do krainy Morfeusza.
I jest XXV. Myślałam na początku, że nie uda mi się go napisać na czas, ale miałam jednak dobrą wenę i oto jest nowy rozdział. Miałam pomysł, żeby go połączyć z XXVI, ale postanowiłam jednak nie. Sądzę, że wyszedł całkiem nieźle. Następny rozdział powinien się pojawić za tydzień jeśli nie będę miała dużo nauki.
24.09.2013
17.09.2013
Rozdział XXIV
muzyka
*oczami Lou*
- Niespodzianka!- krzyknęli wszyscy i wyszli ze swoich kryjówek. Podeszli do mnie i mnie przytulili. Kiedy już się ode mnie odsunęli, ja nadal stałem w nie wiedziałem co powiedzieć. Nie spodziewałem się tego. Naprawdę. To była jedna wielka niespodzianka. Mam najlepszych przyjaciół na świecie- pomyślałem. Kiedy przeszedł pierwszy szok, dopiero wtedy mogłem się odezwać.
- Ludzie jesteście niesamowici. Dziękuję wam za to. Nie wiem jak wam dziękować. Jesteście kochani. Mam najlepszych przyjaciół na świecie- wykrztusiłem i się uśmiechnąłem.
- Nie masz za co dziękować. Nasz kochany Louisek kończy niedługo kończy dwadzieścia dwa lata i trzeba to uczcić. Nie często zdarza się tak okazja- wytłumaczył Zayn.
- To prawda- przytaknęła reszta.
- Bym zapomniała. Carrie chodź ze mną- powiedziała Jessica i razem z Car poszły do kuchni. Ja się spojrzałem pytająco na resztę, a oni tylko się uśmiechnęliśmy. Zaczęliśmy rozmawiać.
*oczami Jess*
Kiedy tak staliśmy w salonie i rozmawialiśmy, przypomniałam sobie nagle o torcie.
- Bym zapomniała. Carrie chodź ze mną- powiedziałam i ruszyłyśmy obie do kuchni. Kiedy się tam już znalazłyśmy, podeszłam do lodówki i wyjęłam tort. W tym samym czasie Car wyjęła świeczki. Postawiłam tort na blacie i zaczęłyśmy układać świeczki. Kiedy już to wszystkie były ułożone, zaczęłyśmy je zapalać.
- Cholera- powiedziałam, kiedy kolejna świeczka zgasła.
- Nie denerwuj się- odpowiedziała Carrie i dokończyła zapalanie świeczek. Ja następnie wzięłam tort i obie ruszyłyśmy do salonu. Reszta stała w tym samym miejscu i rozmawiała. Kiedy przekroczyłyśmy próg, oni zamilkli.
- Co to za urodziny bez tortu- powiedziałam i obie podeszłyśmy do nich- Pomyśl życzenie Lou i zdmuchnij świeczki- dodałam i posłałam mu uśmiech. On to odwzajemnił.
*oczami Lou*
Kiedy zobaczyłem jak wygląda tort z daleka, uśmiechnąłem się. Był on w kształcie ogromnej marchewki.
- Co to za urodziny bez tortu- powiedziała Jessica i obie podeszły do nas- Pomyśl życzenie Lou i zdmuchnij świeczki- dodała i posłała mi uśmiech. Ja odwzajemniłem gest. Myślałem chwilę i już miałem idealne życzenie. Wypowiedziałem je w myślach i zdmuchnąłem świeczki. Wszyscy zaczęli śpiewać Happy Birthday. Ja stałem i się szczerzyłem jak głupi do sera. Nie wiem dlaczego nawet. Po prostu chyba byłem szczęśliwy. Kiedy już skończyli śpiewać, Jessica odstawiła tort na stolik i wszyscy po kolei zaczęli mi składać życzenia. Na końcu podeszła Jess.
- Hmm co by tobie życzyć. Na pewno nie spełnienia marzeń, bo już się spełniły. Życzę ci w takim razie wspaniałej dziewczyny, która będzie cię kochać, gromadki dzieci i żebyś dożył późnej starości- powiedziała i mnie przytuliła. Ja ją objąłem w pasie i staliśmy tak chwilę. Jednak nic nie trwa wiecznie. Ona w końcu się ode mnie odsunęła, a jej policzki były lekko różowe.
- To co jemy tort- powiedziała i poszła szybko do kuchni. Ja się uśmiechnąłem sam do siebie. Po chwili wróciła z talerzami, nożem i łyżeczkami. Pokroiła tort na kawałki i dała każdemu. Rozsiedliśmy się wygodnie i zaczęliśmy jeść. Rozmawialiśmy w tym czasie.
- I jak tort?- zapytała się Carrie.
- Przepyszny- odpowiedziałem.
- Wiesz kto go zrobił?- zapytała się ponownie Car. Ja pokręciłem głową przecząco- Jessica go zrobiła- dodała, a ja spojrzałem na Jess. Ona pokiwała głową na tak i lekko się zarumieniła. Posłałem jej najlepszy uśmiech, na jaki mnie było stać. Ona też lekko się uśmiechnęła. Powróciliśmy do rozmowy.
*oczami Jess*
Kiedy już wszystko zjedliśmy, wzięłam talerze razem z Car i skierowałyśmy się do kuchni. Odstawiłyśmy je do zlewu.
- Co ci przyszło do głowy z tym tortem? Jeszcze brakuje tego, żeby on się domyślił- powiedziałam lekko wkurwiona.
- Nie martw się Jess. Przecież nic się nie stało, a widać, że Lou podobał się bardzo tort. Dobra bierzmy to po co przyszłyśmy i wracajmy do reszty- odpowiedziała Carrie, a ja przytknęłam. Wzięłyśmy szampana i kieliszki. Wróciłyśmy do reszty i ponalewałyśmy do kieliszków szampana.
- To za co pijemy?- spytał się Louis.
- Za urodzinki naszego Lou i żeby żeby żył długo i szczęśliwie- odpowiedział Liam i podnieśliśmy do góry kieliszki. Wnieśliśmy toast i wypiliśmy zawartość kieliszków.
- Teraz prezenty- powiedział Niall i wyjął za kanapy paczki i podał je Tommo. On się uśmiechnął.
- Dziękuję- powiedział i zaczął je rozpakowywać.
muzyka
*oczami Lou*
Kiedy Niall podał mi paczki, uśmiechnąłem się. Nie tylko urządzili mi imprezę, to jeszcze dają mi
prezenty. Oni są niesamowici- pomyślałem.
- Dziękuję- powiedziałem i zacząłem rozpakowywać pierwszą paczkę. Było to nie dość duże niebieskie pudełko. Otworzyłem wieczko i zobaczyłem w środku jakąś kopertę. Wyjąłem ją z pudełka i otworzyłem ją. Wyjąłem z niej dwa bilety do najlepszej restauracji w Londynie. Był jeszcze mała karteczka.
Na specjalną okazję, żebyś mógł do niej pójść z pewną osobą. Rezerwacja jest ważna przez rok. Myślę, że w tym czasie uda ci się być z nią. Liam.
Uśmiechnąłem się sam do siebie, kiedy to przeczytałem. Jak zawsze pomocny Payne- pomyślałem i popatrzyłem na niego.
- Dzięki Liaś- powiedziałem i posłałem mu uśmiech. On go odwzajemnił. Zabrałem się za rozpakowywanie dalszych prezentów. Dostałem jeszcze nowy zestaw kosmetyków od Car, As, Lily i Perrie, ogromną czekoladę on Horana, nową bluzkę od Hazzy i nowy zegarek od Malika. Nie było tylko prezentu od Jess. Popatrzyłem na nią pytająco.
- Ode mnie prezent dostaniesz w swoje urodziny, bo przecież jadę z tobą do Doncaster- wyjaśniła.
- Okej- powiedziałem i lekko się uśmiechnąłem. Jest dobrze- pomyślałem. Po chwili milczenia, odezwała się Carrie.
- Co co teraz robimy?- zapytała się.
- Nie wiem. Macie może karaoke- spytałem się jej.
- Tak, a co?- odpowiedziała. Popatrzyłem na chłopaków znacząco.
- Pośpiewamy sobie- krzyknęliśmy jednocześnie.
- Okej- zgodziły się wszystkie, oprócz Jess.
- No nie wiem- zaczęła Ruda.
- Jessica to co pośpiewamy sobie?- zapytałem się jej z miną słodkiego szczeniaczka.
- Niech będzie- odpowiedziała, a ja ją objąłem ramieniem. Często tak siedzieliśmy. Ona nigdy nie protestowała, a ja się z tego bardzo cieszyłem. Ashley wstała z kolan Payne i podeszła do telewizora. Włączyła go i włożyła do odtwarzacza odpowiednią płytę. Po chwili na plazmie pojawiły się różne piosenki do śpiewania. Harry i Zayn w tym samym czasie przestawili stół pod kominek, żeby było więcej miejsca. As wzięła pilota i z powrotem usiadła na swoim miejscu, czyli na kolanach Liam'a.
- To kto pierwszy?- zapytał się Niall.
- Mogę ja- powiedziała Jessica i zaczęła się podnosić. Ja wziąłem rękę, żeby jej to ułatwić.
- Co chcesz zaśpiewać?- zapytała się Ashley.
- Niech będzie Hearth Attack- Demi Lovato- powiedziała i wzięła mikrofon z półki. Ashley włączyła odpowiednią piosenkę.
muzyka
*oczami Jess*
Kiedy usłyszałam pierwsze dźwięki muzyki, uśmiechnęłam się sama do siebie i poprawiłam włosy.
Putting my defenses up
Couse I don't wanna fall in love
If I ever did that, I think I'd have heart attack
Kiedy zaczęłam śpiewać, poczułam, że mogę zrobić wszystko. Miałam tak od jakiegoś czasu. Wcześniej zdarzało mi się to tylko pod czas tańca.
Never put my love out on the line
Never said "yes" to the right guy
Never had trouble getting what i want
But when it comers to juo I'm never goog enough
Zaczęłam się powoli ruszać w rytm muzyki. Śpiewałam na razie dość cicho. Byłam troszeczkę onieśmielona.
When I don't care
I can play'em like a Ken doll
Won't wash my hair
Then make'em bounce like a baketball
Poprawiłam włosy, które wpadały mi do oczu. Zaczynałam się czuć coraz bardziej pewnie. Postanowiłam dać się ponieść muzyce.
But you make me wanna act like a girl
Paint my nails and wear high heels
Yes you make me so nervous that I just can't hold your hand
Teraz nie tylko ruszałam się w rytm muzyki, starałam się pokazywać jak się czuję w tej chwili.
You make me glow
But I cover up, won't let it show
So I'm putting my defenses up
Cause I don't wanna fall in love
If I ever did that, I think I'd have a heart attack
I think I'd have a heart attack
I think I'd have a heart attack
Co chwila poprawiałam włosy, które wpadały mi do oczu podczas moich gwałtownych ruchów.
Never break a sweat for the other guys
When you come around I get paralyzed
And every time I try to be myself
It comes out wrong like a cry for help
Czułam się niesamowicie. Mogłam śpiewać do końca życia.
It's just not fair
Pain's more trouble than live is worth
I gasp for air
It feels so good, but you know it hurts
Teraz kompletnie wczułam się w piosenkę.
But you make me wanna act like a girl
Paint my nails and wear perfume
For you, make me so nervous that I just can;t hold your hand
Czułam się tak, jakby nic innego nie istniało po za mną. Tak jakby nic innego nie było.
You make me glow
But I cver up, won't let it show
So I'm putting my defenses up
Cause I don't wanna fall in love
If ever did that, I think I'd have a heart attack
I think I'd have a heart attack
I think I'd have a heart attack
Powoli zbliżał się koniec piosenki. Czas pokazać co umiem- pomyślałam i uśmiechnęłam się.
The feelings got lost in my lungs
They're burning, I'd rather be numb
And there's no one else to blame
So scared I'll take off and run
I'm flying too close to the sun
Amd I burst into flames
Wyciągnęłam wysoko dźwięki i poprawiłam włosy.
You make me glow
But I cover up, won't let it show
So I'm putting my defenses up
Cause I don't wanna fall in love
If I ever did that, I think I'd have a heart attack
I think I'd have a heart attack
I think I'd have a heart attack
I think I'd have a heart attack
I think I'd have a heart attack
Zaśpiewałam ostatnie takt piosenki i odwróciłam się do reszty. Louis wstał jak pierwszy i zaczął bić brawa. Następnie dołączyła do niego reszta. Ja stałam i się uśmiechałam. Oni podeszli do mnie i wszyscy mnie przytulili. Po chwili odsunęli się ode mnie i usiedliśmy.
- To kto teraz?- zapytałam się.
muzyka
*kilka godzin później*
- My chyba będziemy się zbierać- powiedział Liam.
- No jest już dość późno, a musimy jeszcze odstawić Lily i Pezz- dodał Zayn.
- Nigdzie nie idziecie. Piliście, a po za tym jest czwarta nad ranem. Prześpicie się u nas, a później wrócicie do domu- odpowiedziała Carrie.
- Właśnie. Pomieścimy się spokojnie- powiedziała As.
- Niech będzie. Tylko jak się rozłożymy?- zapytał się Louis.
- Tak. Pezz i Malik zajmą pokój gościnny na dole, a Lily i Hazza ten na górze. Liam pójdzie do Ashley, a Niall do mnie- wyjaśniła Carrie.
- A ja gdzie?- zapytał się Lou.
- Jak kto gdzie. Idziesz do Jess- powiedziała Car, a ja jej posłałam zabójcze spojrzenie. Ona tylko się wyszczerzyła. Oj Carter zrobię ci coś- pomyślałam.
- Ale my nie mamy z Pezz ubrań do spania- powiedziała Lily.
- Pożyczymy wam coś- odpowiedziałam i się do nich uśmiechnęłam.- Okej idziemy spać. Lily, Perrie chodzie za mną, to dam wam coś do spania- dodałam i wstałam z kanapy. One również wstały i ruszyłyśmy na górę po schodach. Weszłyśmy do mojego pokoju i skierowałyśmy się do garderoby. Zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego dla nich.
- Okej to może być- powiedziałam i podałam im dwie pary spodni dresowych i dwie białe koszulki. One podziękowały i wyszły z pokoju. Ja ponownie weszłam do garderoby i zaczęłam szukać swojej piżamy.
- Cholera spodnie są za wysoko- powiedziałam i stanęłam na palcach, próbując dosięgnąć. Jednak nic to nie dało. Poczułam nagle jak ktoś łapie mnie w talii i podnosi do góry. Louis- pomyślałam i się uśmiechnęłam. Chwyciłam spodnie i Lou postawił mnie na ziemi. Odwróciłam się do niego przodem i popatrzyłam mu w oczy.
- Dziękuję- powiedziałam. Nie wiem ile tak staliśmy, ale w końcu się ogarnęłam i wyszłam z garderoby. On wyszedł za mną.
- Ja idę do łazienki. Jak wrócę ty możesz iść- powiedziałam i weszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę i zaczęłam się myć. Następnie wyszłam z pod prysznica i wzięłam ręcznik. Wytarłam się nim i założyłam piżamę. Składała się ona z niebieski spodni w chmurki i za dużej koszulki Michała. Rozczesałam włosy i zmyłam makijaż. Potem wyszłam z łazienki. Louis siedział na łóżku.
- Już wolne- powiedziałam i podeszłam do komody.
- Fajna piżama- powiedział i wszedł do łazienki. Ja się uśmiechnęłam i związałam włosy w luźnego koka. Następnie położyłam się do łóżka i przykryłam kołdrą. Po około 20 minutach z łazienki wyszedł Louis. Był w samych bokserkach. Starałam się nie patrzeć na jego umięśnione ciało, bo wtedy uznał by, że mi się podoba, a nie chcę, żeby się dowiedział jak na razie.
- Mógłbyś zgasić światło jak będziesz szedł?- zapytałam się go.
- Jasne- powiedział i posłał mi uśmiech. Zgasił światło i podszedł do łóżka. Położył się koło mnie i przykrył się kołdrą. Przytulił się do mnie od tyłu. Ja nie protestowałam. Było mi bardzo wygodnie.
- Dobranoc- powiedział.
- Branoc- odpowiedziałam i zamknęłam oczy. Po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.
Mamy i rozdział XXIV. Nie wyszedł tak jak bym chciała, ale nie jest aż tak tragicznie. Teraz rozdziały mogą się pojawiać troszeczkę rzadziej, bo mam dużo nauki. Pierwsza klasa gimnazjum, wiecie. Trzeba zrobić dobre wrażenie. Postaram się jednak dodawać rozdziały planowo. Proszę Was o komentarze. To mnie bardzo motywuje i wiem, że ktoś czyta to co ja piszę. Następny rozdział powinien się pojawić za tydzień.
*oczami Lou*
- Niespodzianka!- krzyknęli wszyscy i wyszli ze swoich kryjówek. Podeszli do mnie i mnie przytulili. Kiedy już się ode mnie odsunęli, ja nadal stałem w nie wiedziałem co powiedzieć. Nie spodziewałem się tego. Naprawdę. To była jedna wielka niespodzianka. Mam najlepszych przyjaciół na świecie- pomyślałem. Kiedy przeszedł pierwszy szok, dopiero wtedy mogłem się odezwać.
- Ludzie jesteście niesamowici. Dziękuję wam za to. Nie wiem jak wam dziękować. Jesteście kochani. Mam najlepszych przyjaciół na świecie- wykrztusiłem i się uśmiechnąłem.
- Nie masz za co dziękować. Nasz kochany Louisek kończy niedługo kończy dwadzieścia dwa lata i trzeba to uczcić. Nie często zdarza się tak okazja- wytłumaczył Zayn.
- To prawda- przytaknęła reszta.
- Bym zapomniała. Carrie chodź ze mną- powiedziała Jessica i razem z Car poszły do kuchni. Ja się spojrzałem pytająco na resztę, a oni tylko się uśmiechnęliśmy. Zaczęliśmy rozmawiać.
*oczami Jess*
Kiedy tak staliśmy w salonie i rozmawialiśmy, przypomniałam sobie nagle o torcie.
- Bym zapomniała. Carrie chodź ze mną- powiedziałam i ruszyłyśmy obie do kuchni. Kiedy się tam już znalazłyśmy, podeszłam do lodówki i wyjęłam tort. W tym samym czasie Car wyjęła świeczki. Postawiłam tort na blacie i zaczęłyśmy układać świeczki. Kiedy już to wszystkie były ułożone, zaczęłyśmy je zapalać.
- Cholera- powiedziałam, kiedy kolejna świeczka zgasła.
- Nie denerwuj się- odpowiedziała Carrie i dokończyła zapalanie świeczek. Ja następnie wzięłam tort i obie ruszyłyśmy do salonu. Reszta stała w tym samym miejscu i rozmawiała. Kiedy przekroczyłyśmy próg, oni zamilkli.
- Co to za urodziny bez tortu- powiedziałam i obie podeszłyśmy do nich- Pomyśl życzenie Lou i zdmuchnij świeczki- dodałam i posłałam mu uśmiech. On to odwzajemnił.
*oczami Lou*
Kiedy zobaczyłem jak wygląda tort z daleka, uśmiechnąłem się. Był on w kształcie ogromnej marchewki.
- Co to za urodziny bez tortu- powiedziała Jessica i obie podeszły do nas- Pomyśl życzenie Lou i zdmuchnij świeczki- dodała i posłała mi uśmiech. Ja odwzajemniłem gest. Myślałem chwilę i już miałem idealne życzenie. Wypowiedziałem je w myślach i zdmuchnąłem świeczki. Wszyscy zaczęli śpiewać Happy Birthday. Ja stałem i się szczerzyłem jak głupi do sera. Nie wiem dlaczego nawet. Po prostu chyba byłem szczęśliwy. Kiedy już skończyli śpiewać, Jessica odstawiła tort na stolik i wszyscy po kolei zaczęli mi składać życzenia. Na końcu podeszła Jess.
- Hmm co by tobie życzyć. Na pewno nie spełnienia marzeń, bo już się spełniły. Życzę ci w takim razie wspaniałej dziewczyny, która będzie cię kochać, gromadki dzieci i żebyś dożył późnej starości- powiedziała i mnie przytuliła. Ja ją objąłem w pasie i staliśmy tak chwilę. Jednak nic nie trwa wiecznie. Ona w końcu się ode mnie odsunęła, a jej policzki były lekko różowe.
- To co jemy tort- powiedziała i poszła szybko do kuchni. Ja się uśmiechnąłem sam do siebie. Po chwili wróciła z talerzami, nożem i łyżeczkami. Pokroiła tort na kawałki i dała każdemu. Rozsiedliśmy się wygodnie i zaczęliśmy jeść. Rozmawialiśmy w tym czasie.
- I jak tort?- zapytała się Carrie.
- Przepyszny- odpowiedziałem.
- Wiesz kto go zrobił?- zapytała się ponownie Car. Ja pokręciłem głową przecząco- Jessica go zrobiła- dodała, a ja spojrzałem na Jess. Ona pokiwała głową na tak i lekko się zarumieniła. Posłałem jej najlepszy uśmiech, na jaki mnie było stać. Ona też lekko się uśmiechnęła. Powróciliśmy do rozmowy.
*oczami Jess*
Kiedy już wszystko zjedliśmy, wzięłam talerze razem z Car i skierowałyśmy się do kuchni. Odstawiłyśmy je do zlewu.
- Co ci przyszło do głowy z tym tortem? Jeszcze brakuje tego, żeby on się domyślił- powiedziałam lekko wkurwiona.
- Nie martw się Jess. Przecież nic się nie stało, a widać, że Lou podobał się bardzo tort. Dobra bierzmy to po co przyszłyśmy i wracajmy do reszty- odpowiedziała Carrie, a ja przytknęłam. Wzięłyśmy szampana i kieliszki. Wróciłyśmy do reszty i ponalewałyśmy do kieliszków szampana.
- To za co pijemy?- spytał się Louis.
- Za urodzinki naszego Lou i żeby żeby żył długo i szczęśliwie- odpowiedział Liam i podnieśliśmy do góry kieliszki. Wnieśliśmy toast i wypiliśmy zawartość kieliszków.
- Teraz prezenty- powiedział Niall i wyjął za kanapy paczki i podał je Tommo. On się uśmiechnął.
- Dziękuję- powiedział i zaczął je rozpakowywać.
muzyka
*oczami Lou*
Kiedy Niall podał mi paczki, uśmiechnąłem się. Nie tylko urządzili mi imprezę, to jeszcze dają mi
prezenty. Oni są niesamowici- pomyślałem.
- Dziękuję- powiedziałem i zacząłem rozpakowywać pierwszą paczkę. Było to nie dość duże niebieskie pudełko. Otworzyłem wieczko i zobaczyłem w środku jakąś kopertę. Wyjąłem ją z pudełka i otworzyłem ją. Wyjąłem z niej dwa bilety do najlepszej restauracji w Londynie. Był jeszcze mała karteczka.
Na specjalną okazję, żebyś mógł do niej pójść z pewną osobą. Rezerwacja jest ważna przez rok. Myślę, że w tym czasie uda ci się być z nią. Liam.
Uśmiechnąłem się sam do siebie, kiedy to przeczytałem. Jak zawsze pomocny Payne- pomyślałem i popatrzyłem na niego.
- Dzięki Liaś- powiedziałem i posłałem mu uśmiech. On go odwzajemnił. Zabrałem się za rozpakowywanie dalszych prezentów. Dostałem jeszcze nowy zestaw kosmetyków od Car, As, Lily i Perrie, ogromną czekoladę on Horana, nową bluzkę od Hazzy i nowy zegarek od Malika. Nie było tylko prezentu od Jess. Popatrzyłem na nią pytająco.
- Ode mnie prezent dostaniesz w swoje urodziny, bo przecież jadę z tobą do Doncaster- wyjaśniła.
- Okej- powiedziałem i lekko się uśmiechnąłem. Jest dobrze- pomyślałem. Po chwili milczenia, odezwała się Carrie.
- Co co teraz robimy?- zapytała się.
- Nie wiem. Macie może karaoke- spytałem się jej.
- Tak, a co?- odpowiedziała. Popatrzyłem na chłopaków znacząco.
- Pośpiewamy sobie- krzyknęliśmy jednocześnie.
- Okej- zgodziły się wszystkie, oprócz Jess.
- No nie wiem- zaczęła Ruda.
- Jessica to co pośpiewamy sobie?- zapytałem się jej z miną słodkiego szczeniaczka.
- Niech będzie- odpowiedziała, a ja ją objąłem ramieniem. Często tak siedzieliśmy. Ona nigdy nie protestowała, a ja się z tego bardzo cieszyłem. Ashley wstała z kolan Payne i podeszła do telewizora. Włączyła go i włożyła do odtwarzacza odpowiednią płytę. Po chwili na plazmie pojawiły się różne piosenki do śpiewania. Harry i Zayn w tym samym czasie przestawili stół pod kominek, żeby było więcej miejsca. As wzięła pilota i z powrotem usiadła na swoim miejscu, czyli na kolanach Liam'a.
- To kto pierwszy?- zapytał się Niall.
- Mogę ja- powiedziała Jessica i zaczęła się podnosić. Ja wziąłem rękę, żeby jej to ułatwić.
- Co chcesz zaśpiewać?- zapytała się Ashley.
- Niech będzie Hearth Attack- Demi Lovato- powiedziała i wzięła mikrofon z półki. Ashley włączyła odpowiednią piosenkę.
muzyka
*oczami Jess*
Kiedy usłyszałam pierwsze dźwięki muzyki, uśmiechnęłam się sama do siebie i poprawiłam włosy.
Putting my defenses up
Couse I don't wanna fall in love
If I ever did that, I think I'd have heart attack
Kiedy zaczęłam śpiewać, poczułam, że mogę zrobić wszystko. Miałam tak od jakiegoś czasu. Wcześniej zdarzało mi się to tylko pod czas tańca.
Never put my love out on the line
Never said "yes" to the right guy
Never had trouble getting what i want
But when it comers to juo I'm never goog enough
Zaczęłam się powoli ruszać w rytm muzyki. Śpiewałam na razie dość cicho. Byłam troszeczkę onieśmielona.
When I don't care
I can play'em like a Ken doll
Won't wash my hair
Then make'em bounce like a baketball
Poprawiłam włosy, które wpadały mi do oczu. Zaczynałam się czuć coraz bardziej pewnie. Postanowiłam dać się ponieść muzyce.
But you make me wanna act like a girl
Paint my nails and wear high heels
Yes you make me so nervous that I just can't hold your hand
Teraz nie tylko ruszałam się w rytm muzyki, starałam się pokazywać jak się czuję w tej chwili.
You make me glow
But I cover up, won't let it show
So I'm putting my defenses up
Cause I don't wanna fall in love
If I ever did that, I think I'd have a heart attack
I think I'd have a heart attack
I think I'd have a heart attack
Co chwila poprawiałam włosy, które wpadały mi do oczu podczas moich gwałtownych ruchów.
Never break a sweat for the other guys
When you come around I get paralyzed
And every time I try to be myself
It comes out wrong like a cry for help
Czułam się niesamowicie. Mogłam śpiewać do końca życia.
It's just not fair
Pain's more trouble than live is worth
I gasp for air
It feels so good, but you know it hurts
Teraz kompletnie wczułam się w piosenkę.
But you make me wanna act like a girl
Paint my nails and wear perfume
For you, make me so nervous that I just can;t hold your hand
Czułam się tak, jakby nic innego nie istniało po za mną. Tak jakby nic innego nie było.
You make me glow
But I cver up, won't let it show
So I'm putting my defenses up
Cause I don't wanna fall in love
If ever did that, I think I'd have a heart attack
I think I'd have a heart attack
I think I'd have a heart attack
Powoli zbliżał się koniec piosenki. Czas pokazać co umiem- pomyślałam i uśmiechnęłam się.
The feelings got lost in my lungs
They're burning, I'd rather be numb
And there's no one else to blame
So scared I'll take off and run
I'm flying too close to the sun
Amd I burst into flames
Wyciągnęłam wysoko dźwięki i poprawiłam włosy.
You make me glow
But I cover up, won't let it show
So I'm putting my defenses up
Cause I don't wanna fall in love
If I ever did that, I think I'd have a heart attack
I think I'd have a heart attack
I think I'd have a heart attack
I think I'd have a heart attack
I think I'd have a heart attack
Zaśpiewałam ostatnie takt piosenki i odwróciłam się do reszty. Louis wstał jak pierwszy i zaczął bić brawa. Następnie dołączyła do niego reszta. Ja stałam i się uśmiechałam. Oni podeszli do mnie i wszyscy mnie przytulili. Po chwili odsunęli się ode mnie i usiedliśmy.
- To kto teraz?- zapytałam się.
muzyka
*kilka godzin później*
- My chyba będziemy się zbierać- powiedział Liam.
- No jest już dość późno, a musimy jeszcze odstawić Lily i Pezz- dodał Zayn.
- Nigdzie nie idziecie. Piliście, a po za tym jest czwarta nad ranem. Prześpicie się u nas, a później wrócicie do domu- odpowiedziała Carrie.
- Właśnie. Pomieścimy się spokojnie- powiedziała As.
- Niech będzie. Tylko jak się rozłożymy?- zapytał się Louis.
- Tak. Pezz i Malik zajmą pokój gościnny na dole, a Lily i Hazza ten na górze. Liam pójdzie do Ashley, a Niall do mnie- wyjaśniła Carrie.
- A ja gdzie?- zapytał się Lou.
- Jak kto gdzie. Idziesz do Jess- powiedziała Car, a ja jej posłałam zabójcze spojrzenie. Ona tylko się wyszczerzyła. Oj Carter zrobię ci coś- pomyślałam.
- Ale my nie mamy z Pezz ubrań do spania- powiedziała Lily.
- Pożyczymy wam coś- odpowiedziałam i się do nich uśmiechnęłam.- Okej idziemy spać. Lily, Perrie chodzie za mną, to dam wam coś do spania- dodałam i wstałam z kanapy. One również wstały i ruszyłyśmy na górę po schodach. Weszłyśmy do mojego pokoju i skierowałyśmy się do garderoby. Zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego dla nich.
- Okej to może być- powiedziałam i podałam im dwie pary spodni dresowych i dwie białe koszulki. One podziękowały i wyszły z pokoju. Ja ponownie weszłam do garderoby i zaczęłam szukać swojej piżamy.
- Cholera spodnie są za wysoko- powiedziałam i stanęłam na palcach, próbując dosięgnąć. Jednak nic to nie dało. Poczułam nagle jak ktoś łapie mnie w talii i podnosi do góry. Louis- pomyślałam i się uśmiechnęłam. Chwyciłam spodnie i Lou postawił mnie na ziemi. Odwróciłam się do niego przodem i popatrzyłam mu w oczy.
- Dziękuję- powiedziałam. Nie wiem ile tak staliśmy, ale w końcu się ogarnęłam i wyszłam z garderoby. On wyszedł za mną.
- Ja idę do łazienki. Jak wrócę ty możesz iść- powiedziałam i weszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę i zaczęłam się myć. Następnie wyszłam z pod prysznica i wzięłam ręcznik. Wytarłam się nim i założyłam piżamę. Składała się ona z niebieski spodni w chmurki i za dużej koszulki Michała. Rozczesałam włosy i zmyłam makijaż. Potem wyszłam z łazienki. Louis siedział na łóżku.
- Już wolne- powiedziałam i podeszłam do komody.
- Fajna piżama- powiedział i wszedł do łazienki. Ja się uśmiechnęłam i związałam włosy w luźnego koka. Następnie położyłam się do łóżka i przykryłam kołdrą. Po około 20 minutach z łazienki wyszedł Louis. Był w samych bokserkach. Starałam się nie patrzeć na jego umięśnione ciało, bo wtedy uznał by, że mi się podoba, a nie chcę, żeby się dowiedział jak na razie.
- Mógłbyś zgasić światło jak będziesz szedł?- zapytałam się go.
- Jasne- powiedział i posłał mi uśmiech. Zgasił światło i podszedł do łóżka. Położył się koło mnie i przykrył się kołdrą. Przytulił się do mnie od tyłu. Ja nie protestowałam. Było mi bardzo wygodnie.
- Dobranoc- powiedział.
- Branoc- odpowiedziałam i zamknęłam oczy. Po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.
Mamy i rozdział XXIV. Nie wyszedł tak jak bym chciała, ale nie jest aż tak tragicznie. Teraz rozdziały mogą się pojawiać troszeczkę rzadziej, bo mam dużo nauki. Pierwsza klasa gimnazjum, wiecie. Trzeba zrobić dobre wrażenie. Postaram się jednak dodawać rozdziały planowo. Proszę Was o komentarze. To mnie bardzo motywuje i wiem, że ktoś czyta to co ja piszę. Następny rozdział powinien się pojawić za tydzień.
13.09.2013
Najlpeszego Niall
To już dzisiaj. Nasz kochany Nialler kończy dzisiaj 20 lat. Jak ten czas szybko leci. Jeszcze nie dawno był roześmiany siedemnastolatkiem z krzywymi ząbkami, a teraz jest dwudziestolatkiem. Jeszcze raz, wszystkiego najlepszego Niall :*
12.09.2013
Niespodzianka.
Muzyka
Mam dla Was niespodziankę. Napisałam tego imagina dla mojej najlepszej przyjaciółki Dominiki i postanowiłam go tutaj wstawić. Liczę na Wasze szczere komentarze. Nowy rozdział powinien się pojawić za jakiś tydzień.
To już dzisiaj-
pomyślałaś i się uśmiechnęłaś na samą myśl. Dzisiaj Niall wracał razem z
chłopakami ze Szwecji. Spędził tam miesiąc. Pojechał tam, żeby nagrać kilka
nowych kawałków na płytę i mieli tam kilka koncertów. Bardzo się cieszyłaś, że
już dzisiaj zobaczysz swojego ukochanego. Byliście ze sobą już dość długo.
Bardzo go kochałaś. Dobra czas
wstawać- pomyślałaś i przetarłaś oczy. Powoli podniosłaś się z łóżka.
Powoli podniosłaś się z łóżka i podeszłaś do okna. Odsłoniłaś zasłony i
wyjrzałaś na zewnątrz. Zapowiadał się słoneczny dzień. Uśmiechnięta ruszyłaś do
łazienki. Weszłaś do środka i zamknęłaś za sobą drzwi. Rozebrałaś się i weszłaś
pod prysznic. Odkręciłaś wodę i po twoim ciele momentalnie zaczęły spływać
tysiące kropel. Zaczęłaś siebie myć oraz włosy. Po pół godzinnym prysznicu,
zakręciłaś wodę i wyszłaś z prysznica. Wzięłaś ręcznik i zaczęłaś się nim
wycierać. Następnie owinęłaś go sobie w okół talii. Wzięłaś jeszcze jeden
ręcznik i zawinęłaś go sobie na włosach w tak zwany turban. Otworzyłaś drzwi i
wyszłaś z pomieszczenia. Ruszyłaś do garderoby. Kiedy się tam znalazłaś,
zaczęłaś wybierać w co się ubierzesz. W końcu zdecydowałaś się na szare dresy i
białą koszulkę Horana. Uśmiechnęłaś się na jej widok. Podarował ci ją na waszym
pierwszym spotkaniu. Zabrał cię wtedy do swojego i chłopaków domu i wtedy
podarował ci ją, bo twoje ubrania były całe mokre od deszczu. Uśmiechnęłaś się
do swoich wspomnień. Wzięłaś jeszcze swoją bieliznę i ruszyłaś z powrotem do
łazienki. Zamknęłaś za sobą drzwi i zdjęłaś ręcznik. Ubrałaś się i zdjęłaś z
włosów ręcznik. Wzięłaś suszarkę i zaczęłaś suszyć swoje włosy. Kiedy były już
suche, rozczesałaś je i związałaś w luźnego koka. Umyłaś twarz i otworzyłaś
drzwi. Wyszłaś z łazienki i następnie z sypialni. Zeszłaś po schodach na dół i weszłaś
do kuchni. Podeszłaś do szafek i zaczęłaś robić sobie śniadanie. Kiedy już
wszystko było gotowe, wzięłaś miskę z płatkami i ruszyłaś do salonu. Usiadłaś
na kanapie i włączyłaś telewizor. Zaczęłaś oglądać i jeść. Po skończonym
posiłku, weszłaś z powrotem do kuchni. Włożyłaś miskę do zlewu i ją umyłaś.
Ponownie weszłaś do salonu. Przełączyłam na jakiś kanał muzyczny
i pogłośniłam na fulla.
-
Teraz mogę sprzątać- powiedziałam i weszłam po schodach na górę i weszłaś do
swojej i blondyna sypialni. Potem zajęłaś się garderobą, łazienką i
innymi pokojami. Po około czterech godzinach, cała góra była czysta. Zeszłaś na
dół i zabrałaś się do dalszej pracy. Po kilku godzinach cały dom błyszczał.
Uśmiechnięta i zmęczona opadłaś na kanapę. Popatrzyłaś na zegarek. Była
dokładnie 16:03. Mam jeszcze
kilka godzin. Jednak dobrze, że Niall wraca dopiero o 20- pomyślałaś i zaczęłaś
się zastanawiać co masz teraz zrobić. Po chwili doszłaś do wniosku,
że musisz iść do sklepu na jakieś spożywcze zakupy. Wyłączyłaś telewizor i
ruszyłaś na górę. Weszłaś do sypialni i skierowałaś się do garderoby. Zaczęłaś
szukać czegoś odpowiedniego do ubrania. W końcu zdecydowałaś się na jeansy i
kremowy sweterek. Wzięłaś ubrania i ruszyłaś do łazienki. Zamknęłaś za sobą
drzwi i zdjęłaś wcześniejsze rzeczy. Włożyłaś je do kosza na brudną
bieliznę i ubrałaś się w wybraną stylizacje. Rozwiązałaś włosy i uczesałaś je w
kłosa. Pomalowałaś się lekko i byłaś gotowa. Otworzyłaś drzwi i wyszłaś z
łazienki. Wzięłaś jeszcze kremową torebkę z garderoby i spakowałaś tam
wszystkie potrzebne rzeczy. Wyszłaś z sypialni i zeszłaś na dół po schodach.
Skierowałaś się w stronę holu. Tam wyjęłaś z szafy kremowe balerinki i
założyłaś je na nogi. Wyszłaś z domu i zamknęłaś drzwi na klucz. Ruszyłaś w
stronę najbliższego sklepu. Po 20 minutach byłaś już na miejscu. Weszłaś
do środka i zaczęłaś chodzić po między półkami. Postanowiłaś, że zrobisz kurczaka.
Niall uwielbiał jak gotowałaś. Kiedy wzięłaś już wszystkie składniki,
skierowałam się w stronę działu z alkoholem. Wybrałam jakieś dobre wino i
ruszyłam do kasy. Zapłaciłam za wszystko i wyszłam ze sklepu. Kiedy szłam w
stronę domu kilka dziewczyn do mnie podeszło. Poprosiły mnie o zdjęcia i
zapytały jak się czuję Horan. Porozmawiałam z nimi trochę i ruszyłam w dalszą
drogę do domu. Kiedy byłam już na miejscu, otworzyłam drzwi i weszłam do
środka. Zdjęłam buty w holu i ruszyłam do kuchni. Tam zaczęłam przygotowywać
kolację. Wstawiłam kurczaka do piekarnika i nakryłam do stołu. Włożyłam wino do
lodówki i spojrzałam na zegarek. Jest
teraz 18. Kurczak będzie gotowy za dwie godziny. Idealnie kiedy przyjedzie
Niall. Zdążę w tym czasie się wykąpać i ogarnąć- pomyślałam i wzięłam torebkę.
Ruszyłam na górę po schodach. Weszłam do sypialni i położyłam torbę na łóżko.
Weszłam do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i rozebrałam się. Rozwiązałam
włosy i weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę i zaczęłam się myć. Po umyciu całego
ciała i włosów, zakręciłam wodę i wyszłam z pod prysznica. Wzięłam ręcznik i
wytarłam się. Zawiązałam go sobie w okół talii. Drugi ręcznik zawiązałaś sobie
na włosach w tak zwany turban. Otworzyłam drzwi i wyszłam z pomieszczenia.
Ruszyłam do garderoby. Zaczęłam szukać tam czegoś odpowiedniego na tą
okazję. W końcu wybrałam różową koronkową sukienkę. Niall ją uwielbiał. Wzięłam
jeszcze seksowną czarną koronkową bieliznę. Ruszyłam z powrotem do łazienki.
Zamknęłam za sobą drzwi i zdjęłam ręcznik. Ubrałam bieliznę i wzięłam balsam o
zapachu czekolady. Uwielbiałam ten zapach. No i oczywiście zapach perfum Niall.
To było moje dwa ulubione zapachy. Ubrałam się i zdjęłam z włosów ręcznik.
Wzięłam suszarkę i zaczęłam suszyć włosy. Kiedy już były suche, rozczesałam je
i związałam ponownie w kłosa. Zmyłaś poprzedni makijaż i zrobiłam nowy.
Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam nieźle. Uśmiechnęłam się sama do
siebie i otworzyłam drzwi. Wyszłaś z łazienki i wzięłam torebkę z łóżka i
położyłam ją na biurko. Wyjęłam z niej telefon. Odblokowałaś go i zobaczyłaś
taki napis.
Jedna
nieprzeczytana wiadomość od Nialler :*
Uśmiechnęłaś się do ekranu i weszłam w wiadomość.
Uśmiechnęłaś się do ekranu i weszłam w wiadomość.
Kochanie
ja będę niedługo w domu. Jesteśmy już na lotnisku. Nie mogę się doczekać, kiedy
Cię zobaczę. Kocham Cię skarbie. Niall :*
Uśmiechnęłaś się i popatrzyłam, która godzina. Już jest 19:50? Muszę się streszczać- pomyślałam. Odłożyłam telefon i wyszłam z sypialni. Ruszyłam na dół po schodach. Kiedy tam się znalazłam, skierowałam się do holu. Wyjęłam z szafy różowe szpilki i założyłam je na nogi. Ruszyłam do kuchni. Kiedy się już tam znalazłam, zobaczyłam jak tam kurczak. Był już gotowy. Wzięłam rękawice i wyjęłam go z piekarnika. Postawiłam go następnie na stole. Wyjęłam jeszcze wino z lodówki i również postawiłam je na stole. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Niall- pomyślałaś i pobiegłaś do drzwi. Po drodze jak to ty wywaliłaś się.
Uśmiechnęłaś się i popatrzyłam, która godzina. Już jest 19:50? Muszę się streszczać- pomyślałam. Odłożyłam telefon i wyszłam z sypialni. Ruszyłam na dół po schodach. Kiedy tam się znalazłam, skierowałam się do holu. Wyjęłam z szafy różowe szpilki i założyłam je na nogi. Ruszyłam do kuchni. Kiedy się już tam znalazłam, zobaczyłam jak tam kurczak. Był już gotowy. Wzięłam rękawice i wyjęłam go z piekarnika. Postawiłam go następnie na stole. Wyjęłam jeszcze wino z lodówki i również postawiłam je na stole. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Niall- pomyślałaś i pobiegłaś do drzwi. Po drodze jak to ty wywaliłaś się.
-
Kurwa- powiedziałaś i podniosłaś się z podłogi. Podeszłaś do drzwi i
je otworzyłaś drzwi. Zobaczyłaś Niall z ogromnym bukietem róż,
wielkim białym misiem i walizką.
-
Niall- krzyknęłaś i rzuciłaś mu się na szyję. Ten objął cię jedną ręką i zaczął
się kręcić w okół własnej osi.
-
Cześć Dominika. Cholera tak się za tobą stęskniłem- powiedział i postawił cię
na ziemi.
-
Ja też się za tobą stęskniłam Niall- odpowiedziałam i pocałowałam go znowu w
usta.
-
Chodź wejdziemy do środka. Nie stójmy tak na zewnątrz- powiedział i wzięłam od
niego walizkę. Weszliśmy do środka. Blondyn zamknął drzwi. Postawiłam walizkę
na podłogę.
-
Carrie wywaliłaś się jak szłaś, a raczej biegłaś otworzyć drzwi?- zapytał się
mnie z troską w głosie Irlandczyk.
-
Tak. Ja taka niezdara.
-
Nawet jak byłabyś straszną niezdarą to i tak by cię kochał- powiedział i mnie
pocałował- Gdzie cię boli?
-
Trochę łokieć- powiedziałam i wskazałam miejsce. Blondyn położył miśka i kwiaty
na komodzie i pocałował miejsce, które mnie bolało.
-
Lepiej?
- O
wiele. Chodź weźmiemy te rzeczy i pójdziemy do salonu- powiedziałam i wskazałam
na miśka i kwiaty.
-
Okej- odpowiedział i wziął miśka, a ja kwiaty. Ruszyliśmy do salonu. Niall
położył miśka na kanapę i podszedł do stołu. Ja w tym czasie weszłam do kuchni
i wzięłam wazon. Nalałam do niego wody i wstawiłam do nich czerwone różę.
Postawiłam wazon na blacie. Poczułam nagle czyjeś ręce na biodrach.
- Ty wszystko sama
zrobiłaś?- wyszeptał do mojego ucha Horan. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
Nialler chyba to zauważył i zaczął obdarowywać moją szyję pocałunkami. Ja
odwróciłam się do niego przodem.
- Ja to zrobiłam i
Niall na razie się wstrzymaj z tym. Mamy przecież całą noc- powiedziałam i
puściłam mu oczko.
- Nic nie poradzę.
To ty tak na mnie działasz. Jesteś strasznie podniecająca- wyszeptał to zdanie
i złożył na moich ustach długi i namiętny pocałunek. Ja odwzajemniłam
pieszczotę i po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie z głośnym
mlaśnięciem.
- Chodź Horan. Bo
jedzenie wystygnie- powiedziałam i wyswobodziłam się z jego uścisku.
Zaczęłam iść w stronę salonu. Specjalnie ruszyłam biodrami.
-
Nie drażnij się ze mną Car- powiedział Irlandczyk i ruszył za mną.
Kiedy znaleźliśmy się w salonie, usiedliśmy przy stole. Blondyn pokroił
kurczaka i nałożył mi i sobie. Ja rozlałam w tym czasie wina do kieliszków.
Zaczęliśmy jeść. W między czasie rozmawialiśmy również. Po skończonym posiłku,
Niall podniósł się swój kieliszek do góry i ja zrobiłam to samo.
- Za nasz związek i
za to, żeby ta noc byłą udana- powiedział Horan i stuknęliśmy się kieliszkami.
Kiedy wypiliśmy już całe wino, blondyn momentalnie wstał od stołu i podszedł do
mnie. Odsunął moje krzesło i podniósł mnie. Ja oplotłam go nogami w pasie, a
ręce zawiesiłam na jego szyi. Irlandczyk trzymał mnie za tyłek.
- Teraz się zabawimy
mała- powiedział i zaczął mnie całować. Robiliśmy to tak zachłannie
jak by to był nasz ostatni pocałunek. Nagle poczułam język Niall w moich
ustach. Jęknęłam. Poczułam, że na ustach Horana pojawia się uśmiech. Nasze
języki tańczyły ze sobą miłosny taniec, znany tylko im. Zauważyłam, że
wchodzimy po schodach. Po chwili znaleźliśmy się już w naszej sypialni.
Irlandczyk podszedł do łóżka i położył mnie na nim. Nadal całowaliśmy się. W
końcu jednak Niall oderwał się od moich ust. Jęknęłam niezadowolona. Blondyn
się zaśmiał.
- Kochanie sprawię
tymi ustami, że poczujesz się nieziemsko- powiedział i wsunął swoje ręce pod
moje plecy. Wyszukał ręką zamek od sukienki i go rozpiął. Zsunął powoli ze mnie
materiał. Zdjął mi również szpilki. Kiedy zobaczył moją bieliznę, uśmiechnął
się zadziornie. Ponownie jego ręce wróciły pod moje plecy. Ja podniosłam
się trochę, żeby ułatwić mu zadanie. Męczył się chwilę z zapięciem od stanika,
ale w końcu udało mu się go pozbyć. Uśmiechnął się słodko i położył mnie dalej
na łóżku. Rozszerzył moje nogi i usiadł pomiędzy nimi. Zaczął całować moją
szyję, zostawiając co jakiś czas malinki. Później zszedł niżej na moje piersi.
Na początku całował je w kółko, a potem zaczął gryźć sutki. Jęczałam cichutko.
Horan był chyba zadowalany, że doprowadza mnie do takiego stanu. Zaczął
schodzić niżej z pocałunkami, aż doszedł do pewnej bariery. Były to moje
majtki. Zerwał je jednym szybkim ruchem i od razu przyssał się do mojej
kobiecości. Krzyknęłam. Niall się od sunął ode mnie i posłał mi pytające
spojrzenie.
- Proszę nie
przestawaj- wyszeptałam i przycisnęłam jego głowę do mojego krocza. Irlandczyk
zachęcony moją prośbą, powrócił do potrzebnej czynności. Spijał ze mnie
wszystkie soki. Czułam się nieziemsko.Jęczałam ciągle. Po kilku minutach
poczułam, dwa palce blondyna w sobie. Zaczął nimi lekko poruszać. Jęknęłam
przeciągle. Powoli zaczęłam dochodzić. Po chwili poczułam w sobie nie dwa, ale
cztery palce. Zaczął nimi szybko ruszać. To wystarczyło, żebym mogła
przeżyć orgazm. Wygięłam się w łuk.
- Nialllll-
krzyknęłam i opadałam bezwładnie na łóżko. Horan wyjął ze mnie swoje palce i
przysunął się do mnie.
- Podobało się?-
zapytał się.
- Co to za pytanie.
Było nieziemsko- odpowiedziałam- Teraz ja się tobą zajmę- dodałam i
przekręciłam nas. Teraz to Irlandczyk był pod spodem, a ja siedziałam na nim.
Zaczęłam całować jego szyję i w tym samym czasie rozpinać guziki jego koszuli.
Po chwili kiedy już cała koszula była
rozpięta, przestałam obcałowywać szyję Horana i nakazałam mu rękę
podnieść się do pozycji siedzącej. On zrobił co mu kazałam, a ja zdjęłam z
niego do końca koszulę. Ponownie go położyłam na łóżku. Zaczęłam jeździć
językiem po jego umięśnionym torsie. Przygryzałam co jakiś czas sutki. W końcu
znudziło mi się, to więc postanowiłam przejść do rzeczy. Przesunęłam się w dół
i zgrabnie rozpięłam spodnie blondyna. Zdjęłam je z niego i powróciłam do jego
podbrzusza. Teraz wyraźnie widziałam jak Niall był podniecony. W bokserkach
miał ogromny namiot. Postanowiłam mu ulżyć. Chwyciłam zębami gumkę od bokserek
i zdjęłam je. W między czasie, specjalnie otarłam się rękami o
męskość Irlandczyka. Ten jęknął. Ja uśmiechnęłam się pod nosem i powróciłam do
podbrzusza Niall'a. Objęłam jego przyjaciela ręką i zaczęłam nią poruszać. Raz
szybko, raz wolno. Horan ciągle jęczał. Po chwili do mojej ręki, dołączyły
usta.
- Carrie nie
przestawaj. Zaraz dojdę- krzyknął Irlandczyk. Ja przejechałam językiem po całej
długości Niall'a. Po chwili poczułam słony smak w ustach.
- O kurwaaaa-
krzyknął Horan. Ja przełknęłam spermę i przytuliłam się do niego. On kiedy
chwilę odsapnął, przewrócił nas, że ja znowu byłam na dole. Irlandczyk powoli
zaczął we mnie wchodzić. Ja jęczałam ciągle. Kiedy już cały przyjaciel Horana
był we mnie, on zaczął się poruszać szybko. Ja zawiesiłam ręce na jego szyi,
żeby był we mnie jeszcze bardziej.
- O kurwa. Niall jak
mi dobrze. Nie przestawaj- wydarzałam. Blondyn jeszcze bardziej
przyśpieszył swoje ruchy. Po kilku minutach poczułam, że zaraz dojdę.
Spojrzałam na Irlandczyka. On też wydawał się na skraju wytrzymania. Nagle
poczułam w sobie cieple nasienie Horana.
- Niallll-
krzyknęłam i wbijałam paznokcie w jego plecy.
- Carrieeeeee-
również krzyknął Niall. Blondyn wyszedł ze mnie i opadł obok mnie na łóżku.
Wziął prześcieradło. Objął mnie ramieniem i przysunął mnie do siebie. Ja
wtuliłam się w jego tors.
- Byłeś wspaniały.
Dziękuję- powiedziałam i pocałowałam go lekko w tors.
- Nie masz za co
dziękować. Ty byłaś wspaniała- odpowiedział i pocałował mnie w czubek głowy-
Idź spać kochanie. Na pewno jesteś zmęczona.
- Dobrze. Dobranoc-
powiedziałam i mocniej się w niego wtuliłam.
- Słodkich snów
kochanie- odpowiedział. Ja się uśmiechnęłam i po chwili odpłynęłam do
krainy Morfeusza.
Mam dla Was niespodziankę. Napisałam tego imagina dla mojej najlepszej przyjaciółki Dominiki i postanowiłam go tutaj wstawić. Liczę na Wasze szczere komentarze. Nowy rozdział powinien się pojawić za jakiś tydzień.
10.09.2013
Rozdział XXIII
muzyka
*oczami Lou*
- Louis mam do ciebie pytanie. Dlaczego zerwałeś z El?- zapytała się mnie Jess, a moje mięśnie momentalnie się napięły. Wiedziałem, że kiedyś Jessica zada to pytanie, ale nie byłem teraz przygotowany. Muszę coś wymyślić- pomyślałem. Dotknąłem jej dłoni przez rękawiczkę. Była cała zimna.
- Chodźmy do jakieś kawiarni. Jesteś cała przemarznięta. Jeszcze się przeziębisz- powiedziałem i się podniosłem. Podałem rękę Jess, ale ona jej nie chwyciła.
- Nie Lou. Chcesz się tylko wymigać od odpowiedzi na moje pytanie. Będę tu siedzieć dopóki mi nie odpowiesz- powiedziała, a ja zacząłem się zniżać, żeby ją podnieść- Nawet nie próbuj. Zacznę krzyczeć, jeśli spróbujesz mnie podnieść- powiedziała groźnym głosem. Cholera nie wygram z nią. Musze jej coś powiedzieć- pomyślałem.
- Niech ci będzie. Powiem ci dlaczego zerwałem z Calder, ale chodźmy do kawiarni po kawę. Nie chce, żebyś się przeziębiła. Powiem co naprawdę. Obiecuje- powiedziałem zrezygnowany. Jess mierzyła mnie chwilę spojrzeniem, ale w końcu przystała na moją propozycje. Chwyciłam moją rękę i podniosła się.
- Może to dobry pomysł, żeby iść po tą kawę. Zimno mi trochę- powiedziała, a ja przytuliłem ją do siebie. Ona wtuliła się we mnie mocno. Wtedy poczułem, że jest strasznie zimna. Ruszyliśmy w stronę najbliższej kawiarni. Nie przejmowałem się teraz fotografami, którzy mogli nam zrobić zdjęcie. Teraz liczyło się tylko to, żeby dostać się do jakieś kawiarni i kupić Jess kawę. Po 10 minutach byliśmy już na miejscu. Weszliśmy do środka. Jessica poszła nam zająć miejsce, a ja poszedłem po kawę. Kiedy wracałem zobaczyłem, że obok niej zebrała się mała grupka dziewczyn. Oby nie psychofanki- pomyślałem i ruszyłem szybko w kierunku Jess. Kiedy podeszłem do stolika dziewczyny już odchodziły. Jessica obdarzyła mnie uśmiechem i wzięła ode mnie kawę.
- Co to za dziewczyny?- popatrzyłem na nią zdenerwowany. Usiadłem obok niej na krześle.
- Te dziewczyny to tak jakby moje fanki. Strasznie mi się podobał mój "występ" na waszym koncercie. Podeszły do mnie przytulił, poprosiły o autograf. Były naprawdę miłe. Zapytały się mnie nawet czy bym nie mogła zrobić sobie konta na YouTube'ie i dodawać tam filmików jak śpiewam. Nie denerwuj się tak Lou- powiedziała i uścisnęła moją dłoń.
- Ja przepraszam. Bałem się po prostu, że to psychofanki. Martwię się o ciebie. Psychofanki są nie przewidywalne- powiedziałem i się uśmiechnąłem do niej.
- Ja to wiem Lou. Tylko nie myśl sobie, że zapomniałam o tym, że masz mi powiedzieć czemu zerwałeś z Calder.
- Muszę?
- Tak. Chce to wiedzieć. To na pewno ci pomoże, jeśli to wyrzucisz z siebie. Pamiętasz sam mi to powiedziałeś- powiedziała, a ja skapitulowałem. Powiem jej- pomyślałem.
- Niech ci będzie. Zerwałem z Calder ponieważ ona mnie zdradziła- powiedziałem i spuściłem głowę.
- Boże Louis ja nie powinnam o to w ogóle pytać. Ja ... - zaczęła Jess.
- Nie Jessica nie przepraszaj. Dobrze, że o to zapytałaś. Muszę to w końcu z siebie wydusić. Jak powiedziałem wcześniej El zdradziła mnie. Raz zobaczyłem ją na ulicy jak całuje się z jakimś kolesie. Okazało się później, że to jej prawdziwy chłopak. Ze mną była tylko dla kasy. Kiedy mnie zobaczyła po prostu podeszła do mnie i powiedziała, że jest ze mną dla kasy. Ja tylko powiedziałem, że z nią zrywam. Ona powiedziała, że spoko i jakby nic się nie stało poszła do tego faceta. Ja poszedłem z stamtąd- zakończyłem swoją wypowiedź.
- Louis przykro mi. Pewnie ci się zrobiło smutno jak zobaczyłeś, że ona całuje się z innym facetem- powiedziała Jess i ponownie uścisnęła moja dłoń.
- A wiesz Jessica, że wcale nie było mi smutno. Cieszyłem się z tego, że z nią zerwałem. Ja jej po prostu chyba nie kochałem, ale chciałem sobie wmówić, że jest inaczej.
- Czasami tak bywa. Ale zakończmy temat o Calder. Gdzie teraz idziemy?- zapytała się mnie Jessica.
- Czekaj którą mamy godzinę?
- Jest 14:45.
- To co idziemy do Nando's na obiad, a potem się zobaczy. Może być?
- Jasne to chodź- powiedziała Jess. Zapłaciliśmy za kawę i założyliśmy płaszcze. Następnie wyszliśmy z kawiarni. Ruszyliśmy w stronę najbliższego Nando's. Rozmawialiśmy w tym czasie. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka i zajęliśmy stolik.
*kilka godzin później, oczami Jess*
Chodziliśmy właśnie z Lou po parku, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Uśmiechnęłam się do Louisa i odeszłam kawałek od niego. Wyjęłam telefon z kieszeni i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo- powiedział.
- Jessica możesz już wracać z Lou do domu- usłyszałam głos Car.
- Okej. Jesteśmy w parku. Będziemy za 15 minut- powiedziałam i się rozłączyłam. Schowałam telefon i podeszłam do Lou.
- Może pójdziemy do mnie- zaproponowałam.
- Okej. Możemy iść- odpowiedział i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Rozmawialiśmy w tym czasie. Kiedy dotarliśmy pod drzwi, weszliśmy do środka i zatrzymaliśmy sie w holu
- Poczekaj chwilę Lou, ja muszę troszkę ogarnąć w salonie. Jak tylko skończę to cię zawołam- powiedziałam i zdjęłam buty i płaszcz. Ruszyłam do salonu. Zobaczyłam pochowanych wszędzie chłopaków i dziewczyny. Ja też się schowałam, za kanapą i krzyknęłam:
- Już Louis.
*oczami Lou*
Kiedy Jess poszła do salonu, ja rozebrałem się i oparłem o komodę. Czekałem chyba z 5 minut, gdy usłyszałem krzyk Jess:
- Już Louis.
Ruszyłem do salonu. Kiedy dotarłem do salonu, zauważyłem, że jest zgaszone światło. Znalazłem włącznik ręką i włączyłem światło. Kiedy tylko się zapaliło, cała nasza paczka wyskoczyła za różnych mebli i krzyknęła:
- Niespodzianka!
Oto i rozdział XXIII. Na początku nie wiedziałam kompletnie jak go napisać, ale teraz sądzę, że jest nieźle. Czekam na komentarze z Waszej strony. To bardzo motywuje. Następny rozdział powinien się pojawić za tydzień.
*oczami Lou*
- Louis mam do ciebie pytanie. Dlaczego zerwałeś z El?- zapytała się mnie Jess, a moje mięśnie momentalnie się napięły. Wiedziałem, że kiedyś Jessica zada to pytanie, ale nie byłem teraz przygotowany. Muszę coś wymyślić- pomyślałem. Dotknąłem jej dłoni przez rękawiczkę. Była cała zimna.
- Chodźmy do jakieś kawiarni. Jesteś cała przemarznięta. Jeszcze się przeziębisz- powiedziałem i się podniosłem. Podałem rękę Jess, ale ona jej nie chwyciła.
- Nie Lou. Chcesz się tylko wymigać od odpowiedzi na moje pytanie. Będę tu siedzieć dopóki mi nie odpowiesz- powiedziała, a ja zacząłem się zniżać, żeby ją podnieść- Nawet nie próbuj. Zacznę krzyczeć, jeśli spróbujesz mnie podnieść- powiedziała groźnym głosem. Cholera nie wygram z nią. Musze jej coś powiedzieć- pomyślałem.
- Niech ci będzie. Powiem ci dlaczego zerwałem z Calder, ale chodźmy do kawiarni po kawę. Nie chce, żebyś się przeziębiła. Powiem co naprawdę. Obiecuje- powiedziałem zrezygnowany. Jess mierzyła mnie chwilę spojrzeniem, ale w końcu przystała na moją propozycje. Chwyciłam moją rękę i podniosła się.
- Może to dobry pomysł, żeby iść po tą kawę. Zimno mi trochę- powiedziała, a ja przytuliłem ją do siebie. Ona wtuliła się we mnie mocno. Wtedy poczułem, że jest strasznie zimna. Ruszyliśmy w stronę najbliższej kawiarni. Nie przejmowałem się teraz fotografami, którzy mogli nam zrobić zdjęcie. Teraz liczyło się tylko to, żeby dostać się do jakieś kawiarni i kupić Jess kawę. Po 10 minutach byliśmy już na miejscu. Weszliśmy do środka. Jessica poszła nam zająć miejsce, a ja poszedłem po kawę. Kiedy wracałem zobaczyłem, że obok niej zebrała się mała grupka dziewczyn. Oby nie psychofanki- pomyślałem i ruszyłem szybko w kierunku Jess. Kiedy podeszłem do stolika dziewczyny już odchodziły. Jessica obdarzyła mnie uśmiechem i wzięła ode mnie kawę.
- Co to za dziewczyny?- popatrzyłem na nią zdenerwowany. Usiadłem obok niej na krześle.
- Te dziewczyny to tak jakby moje fanki. Strasznie mi się podobał mój "występ" na waszym koncercie. Podeszły do mnie przytulił, poprosiły o autograf. Były naprawdę miłe. Zapytały się mnie nawet czy bym nie mogła zrobić sobie konta na YouTube'ie i dodawać tam filmików jak śpiewam. Nie denerwuj się tak Lou- powiedziała i uścisnęła moją dłoń.
- Ja przepraszam. Bałem się po prostu, że to psychofanki. Martwię się o ciebie. Psychofanki są nie przewidywalne- powiedziałem i się uśmiechnąłem do niej.
- Ja to wiem Lou. Tylko nie myśl sobie, że zapomniałam o tym, że masz mi powiedzieć czemu zerwałeś z Calder.
- Muszę?
- Tak. Chce to wiedzieć. To na pewno ci pomoże, jeśli to wyrzucisz z siebie. Pamiętasz sam mi to powiedziałeś- powiedziała, a ja skapitulowałem. Powiem jej- pomyślałem.
- Niech ci będzie. Zerwałem z Calder ponieważ ona mnie zdradziła- powiedziałem i spuściłem głowę.
- Boże Louis ja nie powinnam o to w ogóle pytać. Ja ... - zaczęła Jess.
- Nie Jessica nie przepraszaj. Dobrze, że o to zapytałaś. Muszę to w końcu z siebie wydusić. Jak powiedziałem wcześniej El zdradziła mnie. Raz zobaczyłem ją na ulicy jak całuje się z jakimś kolesie. Okazało się później, że to jej prawdziwy chłopak. Ze mną była tylko dla kasy. Kiedy mnie zobaczyła po prostu podeszła do mnie i powiedziała, że jest ze mną dla kasy. Ja tylko powiedziałem, że z nią zrywam. Ona powiedziała, że spoko i jakby nic się nie stało poszła do tego faceta. Ja poszedłem z stamtąd- zakończyłem swoją wypowiedź.
- Louis przykro mi. Pewnie ci się zrobiło smutno jak zobaczyłeś, że ona całuje się z innym facetem- powiedziała Jess i ponownie uścisnęła moja dłoń.
- A wiesz Jessica, że wcale nie było mi smutno. Cieszyłem się z tego, że z nią zerwałem. Ja jej po prostu chyba nie kochałem, ale chciałem sobie wmówić, że jest inaczej.
- Czasami tak bywa. Ale zakończmy temat o Calder. Gdzie teraz idziemy?- zapytała się mnie Jessica.
- Czekaj którą mamy godzinę?
- Jest 14:45.
- To co idziemy do Nando's na obiad, a potem się zobaczy. Może być?
- Jasne to chodź- powiedziała Jess. Zapłaciliśmy za kawę i założyliśmy płaszcze. Następnie wyszliśmy z kawiarni. Ruszyliśmy w stronę najbliższego Nando's. Rozmawialiśmy w tym czasie. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka i zajęliśmy stolik.
*kilka godzin później, oczami Jess*
Chodziliśmy właśnie z Lou po parku, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Uśmiechnęłam się do Louisa i odeszłam kawałek od niego. Wyjęłam telefon z kieszeni i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo- powiedział.
- Jessica możesz już wracać z Lou do domu- usłyszałam głos Car.
- Okej. Jesteśmy w parku. Będziemy za 15 minut- powiedziałam i się rozłączyłam. Schowałam telefon i podeszłam do Lou.
- Może pójdziemy do mnie- zaproponowałam.
- Okej. Możemy iść- odpowiedział i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Rozmawialiśmy w tym czasie. Kiedy dotarliśmy pod drzwi, weszliśmy do środka i zatrzymaliśmy sie w holu
- Poczekaj chwilę Lou, ja muszę troszkę ogarnąć w salonie. Jak tylko skończę to cię zawołam- powiedziałam i zdjęłam buty i płaszcz. Ruszyłam do salonu. Zobaczyłam pochowanych wszędzie chłopaków i dziewczyny. Ja też się schowałam, za kanapą i krzyknęłam:
- Już Louis.
*oczami Lou*
Kiedy Jess poszła do salonu, ja rozebrałem się i oparłem o komodę. Czekałem chyba z 5 minut, gdy usłyszałem krzyk Jess:
- Już Louis.
Ruszyłem do salonu. Kiedy dotarłem do salonu, zauważyłem, że jest zgaszone światło. Znalazłem włącznik ręką i włączyłem światło. Kiedy tylko się zapaliło, cała nasza paczka wyskoczyła za różnych mebli i krzyknęła:
- Niespodzianka!
Oto i rozdział XXIII. Na początku nie wiedziałam kompletnie jak go napisać, ale teraz sądzę, że jest nieźle. Czekam na komentarze z Waszej strony. To bardzo motywuje. Następny rozdział powinien się pojawić za tydzień.
2.09.2013
Rozdział XXII
muzyka
*tydzień później, sobota, oczami Jess*
Pora wstawać- pomyślałam i przetarłam oczy. Dzisiaj miała się odbyć impreza urodzinowa Louisa. Ja miałam go czymś zająć, a reszta miała zorganizować wszystko. Miała być cała nasza paczka. Nie chcieliśmy robić jakieś wielkiej imprezy. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Wzięłam telefon do ręki. Sprawdziłam która godzina. Była dopiero 9:20. Louis miał po mnie przyjechać o 11. Umówiliśmy się, że pójdziemy na wspólne śniadanie do jakieś kawiarni. Trzeba się zacząć szykować- pomyślałam i odłożyłam telefon na miejsce. Podniosłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki. Tam rozebrałam się i zawiązałam włosy w wysokiego luźnego koka. Weszłam następnie pod prysznic. Odkręciłam wodę i zaczęłam się myć. To było takie przyjemne uczucie, kiedy woda spływała po moim nagim ciele. W końcu zakręciłam wodę i wyszłam z pod prysznica. Owinęłam się miękkim ręcznikiem i otworzyłam drzwi od łazienki. Ruszyłam w stronę garderoby. Weszłam do środka i zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego. W końcu zdecydowałam się na bordowe rurki i jeansową koszulę. Wzięłam jeszcze czystą bieliznę i ruszyłam z powrotem do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i zdjęłam ręcznik. Zaczęłam się ubierać. Zrobiłam lekki makijaż i rozwiązałam włosy. Uczesałam je i pozostawiłam rozpuszczone. Umyłam jeszcze zęby. Otworzyłam drzwi i następnie wyszłam z łazienki. Wzięłam czarną torebkę i spakowałam do niej wszystkie potrzebne rzeczy. Otworzyłam drzwi od pokoju i wyszłam z niego. Zaczęłam schodzić po schodach. Kiedy znalazłam się na dole skierowałam się do kuchni. Spodziewałam się, że znajdę tam Carrie i Ashley. Nie myliłam się. Siedziały one przy stole i jadły śniadanie. Przywitałam się z nimi i zajęłam miejsce obok As.
- Pamiętasz jaki jest plan?- zapytała się mnie po chwili Carter.
- Tak. Mam trzymać Tommo od naszego domu dopóki nie dacie mi znać, że skończyliście- odpowiedziałam.
- Zgadza się. Co masz zamiar robić w tym czasie?- zapytała się Ashley.
- Na początku idziemy na śniadanie do jakieś kawiarni, a potem się zobaczy- odpowiedziałam. Pogadałyśmy jeszcze trochę. Usłyszałyśmy nagle dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć drzwi. Byli to chłopcy, Perrie i Lily. Zaprosiłam ich do środka. Razem z nimi skierowałam się w stronę kuchni. Reszta przywitałam się z Carrie i Ashley i usiedli przy stole.
- Przyjechaliście samochodem?- zapytałam się ich.
- Nie. Zostawiliśmy go pod domem. Powiedzieliśmy Lou, że idziemy na zakupy, a potem wracamy do domu. Więc nie zbyt możesz się z nim zbliżać do naszego domu- odpowiedział Liam.
- Okej- odpowiedziałam. Omówiliśmy kilka spraw związanych z imprezą. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- To Louis. Musicie się schować. Właście do schowka- powiedziałam i pobiegłam do drzwi. Poczekałam, aż z kuchni wyjrzy Carrie i da mi znak, że reszta się schowała. Następnie otworzyłam drzwi.
- Cześć Louis- przywitałam się z szatynem buziakiem w policzek.
- Hej. To dla ciebie- powiedział i wyjął za pleców herbacianą różę.
- Ojej dziękuję Lou. Jest piękna- powiedziałam i posłałam mu uśmiech- Wejdź do środka. Wezmę tylko torebkę i idziemy.
- Okej- powiedział i wszedł do środka. Zostawiłam go w holu i skierowałam się do kuchni. Tam siedziały dziewczyny.
- Włóżcie tą różę do wody. Ja tylko po torebkę. Napiszcie jak skończycie- powiedziałam i chwyciłam torebkę. Pobiegłam szybko do Louisa. Tam założyłam płaszcz i buty.
- To co idziemy?- zapytałam się.
- No jasne- odpowiedział i wyszliśmy z domu. Zeszliśmy po schodach i stanęliśmy.
- To do jakiej kawiarni idziemy?- zapytała się go.
- Zobaczysz- powiedział i złapał mnie za rękę. Zaczął mnie kierować w wybranym przez niego kierunku. Chwilę się ociągałam, ale dołączyłam do niego po chwili. Louis nadal nie puszczał mojej ręki. Szczerzę nie przeszkadzało mi to. Bałam się tylko trochę, że ktoś nas zauważy i zrobi nam zdjęcie. Wiedziałam z jakimi komentarzami może się to zdjęcie spotkać. Jednak to mnie najbardziej martwiło. To, że Lou zaprzeczy temu. Pojawiło się już kilka plotek na temat naszego "romansu", szatyn jednak zawsze zaprzeczał. To trochę niszczyło mnie od środka. Byłam bardziej świadoma tego, że nigdy nie będę z nim. To mnie po prostu dobijało. Postanowiłam jednak nad tym na razie nie zaprzątać głowy. Tylko tego by brakowało, żeby się rozpłakałam. Nawet nie zauważyłam kiedy znaleźliśmy się przed jakimś budynkiem i się zatrzymaliśmy. Tommo puścił moją rękę i otworzył mi drzwi. Weszłam do środka, a on za mną. Rozejrzałam się. Byliśmy w normalnej kawiarni. Louis złapał mnie za ramię i zaprowadził nas do stolika. Za chwilę podeszła do nas kelnerka.
- Dzień dobry. Co podać?- powiedziała z uśmiechem.
- Dwa razy naleśniki z Nutellą i dwa razy gorąca czekolada. Jedna z dużą ilością cukru- powiedział do kelnerki. Ona odeszła.
- Skąd wiedziałeś co mi zamówić?- zapytałam, chociaż doskonale znałam odpowiedzieć. Louis wiedział o mnie wszystko. No może z jednym wyjątkiem. Nie wiedział jakie są moje uczucia w stosunku do niego.
- Po prostu znam cię rudzielcu- powiedział i pstryknął mnie w nos.
- Nie jestem rudzielcem- powiedziałam.
- Jesteś.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
Naszą wymianę zdań przerwało ciche kaszlenie. Odwróciliśmy się w stronę dobiegającego głosu. Ujrzeliśmy małą grupkę dziewczyn, które patrzyły na Lou z wielkimi oczami.
- Cześć Louis. Nie chciałyśmy ci przerywać, ale nie dałbyś nam autografów?- zapytała się go dziewczyna stojąca na przedzie. Lou spojrzał w moją stronę. Wiedziałam, że chce zobaczyć czy się zgadzam. Ja się uśmiechnęłam do niego. To było słodkie z jego strony, że się pytał o moją zgodę, chociaż nie musiał. Odwrócił się w stronę dziewczyn.
- Oczywiście- powiedział i się uśmiechnęłam. Patrzyłam w skupieniu na to jak jego mięśnie się napinały, kiedy pisał długopisem swój podpis na kartce papieru. Wyglądał tak słodko. Nieświadomie lekko przygryzał wargę kiedy pisał. Zrobił sobie jeszcze kilka zdjęć i przytulił dziewczyny. One podziękowały i odeszły. W tym samym czasie podeszłam do nas kelnerka i postawiła przed nami nasze zamówienia. Podziękowaliśmy i zaczęliśmy jeść. Nie odzywaliśmy się do siebie. Ciszę między nami przerwał głos Louisa.
- Wiem, że mi się przyglądałaś jak podpisywałem się dziewczyną- powiedział i posłał mi uśmiech. Ja się momentalnie zarumieniłam.
- Po prostu nigdy nie widziałam jak rozdajesz autografy i jak się zachowujesz z fankami na żywo- odpowiedziałam lekko zawstydzona tym, że wiedział jak się na niego patrzyłam- Przygryzasz lekko dolną wargę kiedy piszesz autografy- wypaliłam nieśmiało. On popatrzył na mnie uśmiechnięty i dotknął swoich ust.
*oczami Louisa*
- Naprawdę? - zapytałam się jej i przejechałem palcem po dolnej wardze. Jessica zaśmiała się cicho. Uwielbiałem kiedy się śmiała. Wtedy brzmiała jak anioł. Ona była aniołem.
- Naprawdę- odpowiedziała i zaczęła ponownie jeść naleśniki. Uśmiechnąłem się pod nosem i też zacząłem jeść. To było fascynujące, że to zauważyła, kiedy ja nawet o tym nie wiedziałem. Musiała naprawdę uważnie mi się przyglądać- pomyślałem. Nie przeszkadzało mi to zbytnio. To znaczyło, że też patrzy się na mnie jak ja na nią kiedy nie widzi. Kiedy zjedliśmy, podeszła do nas kelnerka i dała nam rachunek. Zabrała również talerze. Zauważyłem obok rachunku małą karteczkę.
Przystojniaku zadzwoń :*
578-123-436
Veronica
Uśmiechnąłem się sam do siebie i wziąłem karteczkę do ręki. Wychyliłem się trochę i włożyłem karteczkę do kieszeni jakiegoś faceta. Potem się odwróciłem do Jess. Ona popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Co to było?- zapytała mnie.
- Widzisz tą kelnerkę, która nam podawała jedzenie. Razem z rachunkiem dała mi karteczkę z jej numerem. Ja włożyłem ją do kieszeni tego faceta- wyjaśniłem.
- Dlaczego?- zapytała się zdziwiona. Bo cię kocham- krzyknąłem w myślach.
- Nie mam ochoty na flirty teraz- powiedziałem wymijająco. Bardzo chciałem powiedzieć, że ją kocham, ale wiedziałem, że to nie odpowiedni moment. Jessica tylko się uśmiechnęła po nosem. Ja również się uśmiechnąłem. Położyłem odpowiednią ilość pieniędzy i wstaliśmy od stołu. Założyliśmy płaszcze i wyszliśmy z kawiarni.
- To ile mam ci oddać?- powiedziała.
- Nic- odpowiedziałem uśmiechnięty. Lubiłem płacić za dziewczynę, a szczególnie za Jess. Była dla mnie ważne i dla tego nie pozwalałem jej za siebie płacić.
- Ale- zaczęła.
- Nie ma żadnego ale. Gdzie teraz idziemy?- zmieniłem temat. Ona wiedziała, że nie wygra, więc odpuściła.
- Do studia tatuaży. Dave musi mi zdjąć opatrunek- powiedziała i ruszyliśmy w tamtym kierunku. Kompletnie zapomniałem o tym, że Jessica ma nowe tatuaże. Zaczęliśmy rozmawiać. Uwielbiałem to w Jess, że nigdy się przy niej nie nudziłem. Była zaskakują osobą. Niby była nieśmiała, ale umiała się postawić. Chciałem zawsze patrzeć jak się uśmiecha. Wtedy ukazywały się dwa słodkie dołeczki w policzkach. Zawsze jak powiedziałem coś zabawnego, jej świeciły się oczy. Uwielbiałem jej oczy. Nie do końca można było stwierdzić jak ma kolor oczu, ale to mi się bardzo podobało. Wydawało się, że ma niebiesko-zielono-szato-pomarańczowe oczy. Przygryzała zawsze wargę kiedy się nad czymś zastanawiała i kiedy się denerwowała. Każdy najmniejszy szczegół fascynował mnie w niej. Kochałem w niej wszystko. Jessica chyba zauważyła, że się zamyśliłem, więc przestała mówić. Po jakiś 20 minutach staliśmy już pod studiem tatuaży. Otworzyłem przed nią drzwi, a kiedy one weszła również wszedłem do środka.
- Cześć Dave- usłyszałem głos Jess, który wyrwał . Ja również przywitałem się z nim.
- Cześć Jessica. Przyszłaś zdjąć opatrunki zapewne. Idź tam w głąb salonu. Jake zajmie się tobą- powiedział, a Jessica ruszyła w głąb pomieszczenia. Ja zostałem razem z Dave'm.
- Wybacz, że pytam, ale czy Jess to twoja dziewczyna?- zapytał się mnie po chwili ciszy. Obejrzałem się dookoła, czy nie tu nikogo innego i czy Evans tego nie usłyszy.
- Nie nie jest, ale bym chciał- powiedziałem cicho.
- A spoko. Jest bardzo ładna i przyjazna.
- Tak i to bardzo. Możemy o czymś innym porozmawiać. Nie chce, żebyś się dowiedziała- powiedziałam, a Dave zmienił temat na tatuaże. Po 10 minutach przyszła do nas uśmiechnięta Jess.
- No mała pokaże to tatuaże- powiedziałem, a ona się zaśmiała. Podeszła do mnie bliżej i podwinęła rękaw koszuli. Zobaczyłem znaczek nieskończoności wykonany czarnym tuszem na jej nadgarstku. następnie odwróciła się do mnie tyłem. Ja podniosłem rękę i delikatnie odsunąłem materiał i zobaczyłem napis "Forever Young". Przejechałem po nim drugą ręką, a Jessica zadrżała. Uśmiechnąłem się sam do siebie i opuściłem rękę.
*oczami Jess*
Kiedy Louis przejechał ręką po moim tatuażu zadrżałam. Nie chciałam, ale jego dotyk tak na mnie działał. Wiedziałam, że się uśmiechnął, kiedy opuszczał ręce. Ja poprawiłam kołnierzyk koszuli i założyłam płaszcz, szalik, rękawiczki i czapkę. Następnie odwróciłam się przodem do Lou.
- Dziękujemy Dave. Chodź Jessica- powiedziałam i chwycił mnie za rękę. Wyszliśmy na zewnątrz. Louis ruszył w stronę parku. Nie zadawałam żadnych pytań. Po prostu wiedziałam, że przy szatynie nic mi się nie stanie. Nagle się zatrzymaliśmy. Tommo odwrócił się w moją stronę.
- Jesteśmy prawie na miejscu, ale musisz zamknąć oczy- powiedział.
- Dlaczego?- zapytałam się.
- Po prostu mi zaufaj. Przecież mi ufasz?
- Oczywiście- odpowiedziałam i zamknęłam oczy. On ponownie chwycił moją rękę i zaczął mnie prowadzić. Po chwili zatrzymaliśmy się.
- Otwórz oczy- usłyszałam głos niebieskookiego. Powoli otworzyłam oczy i gdy zobaczyłam widok przede mną zamarłam. Tu było tak pięknie. Byliśmy nad Tamizą. W okół nas pełno drzew i most. Jeszcze wszędzie był śnieg. To miejsce wydawało się być magiczne.
- I jak ci się podoba?- zapytał się Louis. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że nie jestem tu sama.
- Tu jest przepięknie. To miejsce jest magiczne- wykrztusiłam w końcu. Lou usiadł na ziemi i pokazał ręką, żebym zajęła miejsce obok niego. Ja również usiadłam na ziemi i przysunęłam się do niego. On objął mnie ręką w pasie. Zawsze tak robił. Przyzwyczaiłam się do tego.
- Tu jest cudownie. To moje ulubione miejsce w całym Londynie. Zawsze tu przychodzę kiedy muszę coś przemyśleć. Nikt o tym miejscu nie wiem. Nikt oprócz mnie i teraz ciebie. Nikomu jeszcze nie pokazywałem tego miejsca- powiedział i uśmiechnął się.
- Ale dlaczego mi je pokazałeś?- zapytałam go.
- Ponieważ jesteś dla mnie wyjątkowa. Ty mnie jedyna rozumiesz. Nawet lepiej niż chłopaki, a spędzamy ze sobą masę czasu. Po prostu musiałem pokazać ci to miejsce- powiedział i chwycił moją dłoń. Pochylił głowę i musnął ją ustami. Niby to był mały gest, a wywołał stado motyli w moim brzuchu. Opuściłam dłoń i oparłam głowę o ramię Louisa. Zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy.
*dwie godziny później*
- ... i najlepsze było to, że Paul podniósł mnie i zaniósł z powrotem do studia. Tak oto zakończyła się moja ucieczka, a raczej próba ucieczki ze studia- zakończył swoją opowieść Louis. Ja zaczęłam się śmiać. Po chwili dołączył do mnie Lou. Śmialiśmy się chyba z 15 minut. W końcu ogarnęliśmy się. Dobra zapytam go teraz. Raz się żyje- pomyślałam.
- Louis mam do ciebie pytanie. Dlaczego zerwałeś z El?- zapytałam się go, a on nagle się spiął.
Jest i XXII. Zastanawiałam się czy nie połączyć go z XXIII, ale w końcu zdecydowałam się, że tak będzie lepiej. I tak rozdział jest długi. Uważam, że jest całkiem niezły. Głowiłam się przez dwa tygodnie jak go napisać. Zawsze coś mi nie pasowało, ale teraz jest idealnie. Proszę Was o komentarze. To mnie bardzo motywuje i wiem wtedy, że ktoś to czyta. Dla Was to tylko chwila, a dla mnie znaczy to bardzo wiele. Następny rozdział powinien się pojawić za tydzień jeśli nie będę miał dużo nauki.
*tydzień później, sobota, oczami Jess*
Pora wstawać- pomyślałam i przetarłam oczy. Dzisiaj miała się odbyć impreza urodzinowa Louisa. Ja miałam go czymś zająć, a reszta miała zorganizować wszystko. Miała być cała nasza paczka. Nie chcieliśmy robić jakieś wielkiej imprezy. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Wzięłam telefon do ręki. Sprawdziłam która godzina. Była dopiero 9:20. Louis miał po mnie przyjechać o 11. Umówiliśmy się, że pójdziemy na wspólne śniadanie do jakieś kawiarni. Trzeba się zacząć szykować- pomyślałam i odłożyłam telefon na miejsce. Podniosłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki. Tam rozebrałam się i zawiązałam włosy w wysokiego luźnego koka. Weszłam następnie pod prysznic. Odkręciłam wodę i zaczęłam się myć. To było takie przyjemne uczucie, kiedy woda spływała po moim nagim ciele. W końcu zakręciłam wodę i wyszłam z pod prysznica. Owinęłam się miękkim ręcznikiem i otworzyłam drzwi od łazienki. Ruszyłam w stronę garderoby. Weszłam do środka i zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego. W końcu zdecydowałam się na bordowe rurki i jeansową koszulę. Wzięłam jeszcze czystą bieliznę i ruszyłam z powrotem do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i zdjęłam ręcznik. Zaczęłam się ubierać. Zrobiłam lekki makijaż i rozwiązałam włosy. Uczesałam je i pozostawiłam rozpuszczone. Umyłam jeszcze zęby. Otworzyłam drzwi i następnie wyszłam z łazienki. Wzięłam czarną torebkę i spakowałam do niej wszystkie potrzebne rzeczy. Otworzyłam drzwi od pokoju i wyszłam z niego. Zaczęłam schodzić po schodach. Kiedy znalazłam się na dole skierowałam się do kuchni. Spodziewałam się, że znajdę tam Carrie i Ashley. Nie myliłam się. Siedziały one przy stole i jadły śniadanie. Przywitałam się z nimi i zajęłam miejsce obok As.
- Pamiętasz jaki jest plan?- zapytała się mnie po chwili Carter.
- Tak. Mam trzymać Tommo od naszego domu dopóki nie dacie mi znać, że skończyliście- odpowiedziałam.
- Zgadza się. Co masz zamiar robić w tym czasie?- zapytała się Ashley.
- Na początku idziemy na śniadanie do jakieś kawiarni, a potem się zobaczy- odpowiedziałam. Pogadałyśmy jeszcze trochę. Usłyszałyśmy nagle dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć drzwi. Byli to chłopcy, Perrie i Lily. Zaprosiłam ich do środka. Razem z nimi skierowałam się w stronę kuchni. Reszta przywitałam się z Carrie i Ashley i usiedli przy stole.
- Przyjechaliście samochodem?- zapytałam się ich.
- Nie. Zostawiliśmy go pod domem. Powiedzieliśmy Lou, że idziemy na zakupy, a potem wracamy do domu. Więc nie zbyt możesz się z nim zbliżać do naszego domu- odpowiedział Liam.
- Okej- odpowiedziałam. Omówiliśmy kilka spraw związanych z imprezą. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- To Louis. Musicie się schować. Właście do schowka- powiedziałam i pobiegłam do drzwi. Poczekałam, aż z kuchni wyjrzy Carrie i da mi znak, że reszta się schowała. Następnie otworzyłam drzwi.
- Cześć Louis- przywitałam się z szatynem buziakiem w policzek.
- Hej. To dla ciebie- powiedział i wyjął za pleców herbacianą różę.
- Ojej dziękuję Lou. Jest piękna- powiedziałam i posłałam mu uśmiech- Wejdź do środka. Wezmę tylko torebkę i idziemy.
- Okej- powiedział i wszedł do środka. Zostawiłam go w holu i skierowałam się do kuchni. Tam siedziały dziewczyny.
- Włóżcie tą różę do wody. Ja tylko po torebkę. Napiszcie jak skończycie- powiedziałam i chwyciłam torebkę. Pobiegłam szybko do Louisa. Tam założyłam płaszcz i buty.
- To co idziemy?- zapytałam się.
- No jasne- odpowiedział i wyszliśmy z domu. Zeszliśmy po schodach i stanęliśmy.
- To do jakiej kawiarni idziemy?- zapytała się go.
- Zobaczysz- powiedział i złapał mnie za rękę. Zaczął mnie kierować w wybranym przez niego kierunku. Chwilę się ociągałam, ale dołączyłam do niego po chwili. Louis nadal nie puszczał mojej ręki. Szczerzę nie przeszkadzało mi to. Bałam się tylko trochę, że ktoś nas zauważy i zrobi nam zdjęcie. Wiedziałam z jakimi komentarzami może się to zdjęcie spotkać. Jednak to mnie najbardziej martwiło. To, że Lou zaprzeczy temu. Pojawiło się już kilka plotek na temat naszego "romansu", szatyn jednak zawsze zaprzeczał. To trochę niszczyło mnie od środka. Byłam bardziej świadoma tego, że nigdy nie będę z nim. To mnie po prostu dobijało. Postanowiłam jednak nad tym na razie nie zaprzątać głowy. Tylko tego by brakowało, żeby się rozpłakałam. Nawet nie zauważyłam kiedy znaleźliśmy się przed jakimś budynkiem i się zatrzymaliśmy. Tommo puścił moją rękę i otworzył mi drzwi. Weszłam do środka, a on za mną. Rozejrzałam się. Byliśmy w normalnej kawiarni. Louis złapał mnie za ramię i zaprowadził nas do stolika. Za chwilę podeszła do nas kelnerka.
- Dzień dobry. Co podać?- powiedziała z uśmiechem.
- Dwa razy naleśniki z Nutellą i dwa razy gorąca czekolada. Jedna z dużą ilością cukru- powiedział do kelnerki. Ona odeszła.
- Skąd wiedziałeś co mi zamówić?- zapytałam, chociaż doskonale znałam odpowiedzieć. Louis wiedział o mnie wszystko. No może z jednym wyjątkiem. Nie wiedział jakie są moje uczucia w stosunku do niego.
- Po prostu znam cię rudzielcu- powiedział i pstryknął mnie w nos.
- Nie jestem rudzielcem- powiedziałam.
- Jesteś.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
Naszą wymianę zdań przerwało ciche kaszlenie. Odwróciliśmy się w stronę dobiegającego głosu. Ujrzeliśmy małą grupkę dziewczyn, które patrzyły na Lou z wielkimi oczami.
- Cześć Louis. Nie chciałyśmy ci przerywać, ale nie dałbyś nam autografów?- zapytała się go dziewczyna stojąca na przedzie. Lou spojrzał w moją stronę. Wiedziałam, że chce zobaczyć czy się zgadzam. Ja się uśmiechnęłam do niego. To było słodkie z jego strony, że się pytał o moją zgodę, chociaż nie musiał. Odwrócił się w stronę dziewczyn.
- Oczywiście- powiedział i się uśmiechnęłam. Patrzyłam w skupieniu na to jak jego mięśnie się napinały, kiedy pisał długopisem swój podpis na kartce papieru. Wyglądał tak słodko. Nieświadomie lekko przygryzał wargę kiedy pisał. Zrobił sobie jeszcze kilka zdjęć i przytulił dziewczyny. One podziękowały i odeszły. W tym samym czasie podeszłam do nas kelnerka i postawiła przed nami nasze zamówienia. Podziękowaliśmy i zaczęliśmy jeść. Nie odzywaliśmy się do siebie. Ciszę między nami przerwał głos Louisa.
- Wiem, że mi się przyglądałaś jak podpisywałem się dziewczyną- powiedział i posłał mi uśmiech. Ja się momentalnie zarumieniłam.
- Po prostu nigdy nie widziałam jak rozdajesz autografy i jak się zachowujesz z fankami na żywo- odpowiedziałam lekko zawstydzona tym, że wiedział jak się na niego patrzyłam- Przygryzasz lekko dolną wargę kiedy piszesz autografy- wypaliłam nieśmiało. On popatrzył na mnie uśmiechnięty i dotknął swoich ust.
*oczami Louisa*
- Naprawdę? - zapytałam się jej i przejechałem palcem po dolnej wardze. Jessica zaśmiała się cicho. Uwielbiałem kiedy się śmiała. Wtedy brzmiała jak anioł. Ona była aniołem.
- Naprawdę- odpowiedziała i zaczęła ponownie jeść naleśniki. Uśmiechnąłem się pod nosem i też zacząłem jeść. To było fascynujące, że to zauważyła, kiedy ja nawet o tym nie wiedziałem. Musiała naprawdę uważnie mi się przyglądać- pomyślałem. Nie przeszkadzało mi to zbytnio. To znaczyło, że też patrzy się na mnie jak ja na nią kiedy nie widzi. Kiedy zjedliśmy, podeszła do nas kelnerka i dała nam rachunek. Zabrała również talerze. Zauważyłem obok rachunku małą karteczkę.
Przystojniaku zadzwoń :*
578-123-436
Veronica
Uśmiechnąłem się sam do siebie i wziąłem karteczkę do ręki. Wychyliłem się trochę i włożyłem karteczkę do kieszeni jakiegoś faceta. Potem się odwróciłem do Jess. Ona popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Co to było?- zapytała mnie.
- Widzisz tą kelnerkę, która nam podawała jedzenie. Razem z rachunkiem dała mi karteczkę z jej numerem. Ja włożyłem ją do kieszeni tego faceta- wyjaśniłem.
- Dlaczego?- zapytała się zdziwiona. Bo cię kocham- krzyknąłem w myślach.
- Nie mam ochoty na flirty teraz- powiedziałem wymijająco. Bardzo chciałem powiedzieć, że ją kocham, ale wiedziałem, że to nie odpowiedni moment. Jessica tylko się uśmiechnęła po nosem. Ja również się uśmiechnąłem. Położyłem odpowiednią ilość pieniędzy i wstaliśmy od stołu. Założyliśmy płaszcze i wyszliśmy z kawiarni.
- To ile mam ci oddać?- powiedziała.
- Nic- odpowiedziałem uśmiechnięty. Lubiłem płacić za dziewczynę, a szczególnie za Jess. Była dla mnie ważne i dla tego nie pozwalałem jej za siebie płacić.
- Ale- zaczęła.
- Nie ma żadnego ale. Gdzie teraz idziemy?- zmieniłem temat. Ona wiedziała, że nie wygra, więc odpuściła.
- Do studia tatuaży. Dave musi mi zdjąć opatrunek- powiedziała i ruszyliśmy w tamtym kierunku. Kompletnie zapomniałem o tym, że Jessica ma nowe tatuaże. Zaczęliśmy rozmawiać. Uwielbiałem to w Jess, że nigdy się przy niej nie nudziłem. Była zaskakują osobą. Niby była nieśmiała, ale umiała się postawić. Chciałem zawsze patrzeć jak się uśmiecha. Wtedy ukazywały się dwa słodkie dołeczki w policzkach. Zawsze jak powiedziałem coś zabawnego, jej świeciły się oczy. Uwielbiałem jej oczy. Nie do końca można było stwierdzić jak ma kolor oczu, ale to mi się bardzo podobało. Wydawało się, że ma niebiesko-zielono-szato-pomarańczowe oczy. Przygryzała zawsze wargę kiedy się nad czymś zastanawiała i kiedy się denerwowała. Każdy najmniejszy szczegół fascynował mnie w niej. Kochałem w niej wszystko. Jessica chyba zauważyła, że się zamyśliłem, więc przestała mówić. Po jakiś 20 minutach staliśmy już pod studiem tatuaży. Otworzyłem przed nią drzwi, a kiedy one weszła również wszedłem do środka.
- Cześć Dave- usłyszałem głos Jess, który wyrwał . Ja również przywitałem się z nim.
- Cześć Jessica. Przyszłaś zdjąć opatrunki zapewne. Idź tam w głąb salonu. Jake zajmie się tobą- powiedział, a Jessica ruszyła w głąb pomieszczenia. Ja zostałem razem z Dave'm.
- Wybacz, że pytam, ale czy Jess to twoja dziewczyna?- zapytał się mnie po chwili ciszy. Obejrzałem się dookoła, czy nie tu nikogo innego i czy Evans tego nie usłyszy.
- Nie nie jest, ale bym chciał- powiedziałem cicho.
- A spoko. Jest bardzo ładna i przyjazna.
- Tak i to bardzo. Możemy o czymś innym porozmawiać. Nie chce, żebyś się dowiedziała- powiedziałam, a Dave zmienił temat na tatuaże. Po 10 minutach przyszła do nas uśmiechnięta Jess.
- No mała pokaże to tatuaże- powiedziałem, a ona się zaśmiała. Podeszła do mnie bliżej i podwinęła rękaw koszuli. Zobaczyłem znaczek nieskończoności wykonany czarnym tuszem na jej nadgarstku. następnie odwróciła się do mnie tyłem. Ja podniosłem rękę i delikatnie odsunąłem materiał i zobaczyłem napis "Forever Young". Przejechałem po nim drugą ręką, a Jessica zadrżała. Uśmiechnąłem się sam do siebie i opuściłem rękę.
*oczami Jess*
Kiedy Louis przejechał ręką po moim tatuażu zadrżałam. Nie chciałam, ale jego dotyk tak na mnie działał. Wiedziałam, że się uśmiechnął, kiedy opuszczał ręce. Ja poprawiłam kołnierzyk koszuli i założyłam płaszcz, szalik, rękawiczki i czapkę. Następnie odwróciłam się przodem do Lou.
- Dziękujemy Dave. Chodź Jessica- powiedziałam i chwycił mnie za rękę. Wyszliśmy na zewnątrz. Louis ruszył w stronę parku. Nie zadawałam żadnych pytań. Po prostu wiedziałam, że przy szatynie nic mi się nie stanie. Nagle się zatrzymaliśmy. Tommo odwrócił się w moją stronę.
- Jesteśmy prawie na miejscu, ale musisz zamknąć oczy- powiedział.
- Dlaczego?- zapytałam się.
- Po prostu mi zaufaj. Przecież mi ufasz?
- Oczywiście- odpowiedziałam i zamknęłam oczy. On ponownie chwycił moją rękę i zaczął mnie prowadzić. Po chwili zatrzymaliśmy się.
- Otwórz oczy- usłyszałam głos niebieskookiego. Powoli otworzyłam oczy i gdy zobaczyłam widok przede mną zamarłam. Tu było tak pięknie. Byliśmy nad Tamizą. W okół nas pełno drzew i most. Jeszcze wszędzie był śnieg. To miejsce wydawało się być magiczne.
- I jak ci się podoba?- zapytał się Louis. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że nie jestem tu sama.
- Tu jest przepięknie. To miejsce jest magiczne- wykrztusiłam w końcu. Lou usiadł na ziemi i pokazał ręką, żebym zajęła miejsce obok niego. Ja również usiadłam na ziemi i przysunęłam się do niego. On objął mnie ręką w pasie. Zawsze tak robił. Przyzwyczaiłam się do tego.
- Tu jest cudownie. To moje ulubione miejsce w całym Londynie. Zawsze tu przychodzę kiedy muszę coś przemyśleć. Nikt o tym miejscu nie wiem. Nikt oprócz mnie i teraz ciebie. Nikomu jeszcze nie pokazywałem tego miejsca- powiedział i uśmiechnął się.
- Ale dlaczego mi je pokazałeś?- zapytałam go.
- Ponieważ jesteś dla mnie wyjątkowa. Ty mnie jedyna rozumiesz. Nawet lepiej niż chłopaki, a spędzamy ze sobą masę czasu. Po prostu musiałem pokazać ci to miejsce- powiedział i chwycił moją dłoń. Pochylił głowę i musnął ją ustami. Niby to był mały gest, a wywołał stado motyli w moim brzuchu. Opuściłam dłoń i oparłam głowę o ramię Louisa. Zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy.
*dwie godziny później*
- ... i najlepsze było to, że Paul podniósł mnie i zaniósł z powrotem do studia. Tak oto zakończyła się moja ucieczka, a raczej próba ucieczki ze studia- zakończył swoją opowieść Louis. Ja zaczęłam się śmiać. Po chwili dołączył do mnie Lou. Śmialiśmy się chyba z 15 minut. W końcu ogarnęliśmy się. Dobra zapytam go teraz. Raz się żyje- pomyślałam.
- Louis mam do ciebie pytanie. Dlaczego zerwałeś z El?- zapytałam się go, a on nagle się spiął.
Jest i XXII. Zastanawiałam się czy nie połączyć go z XXIII, ale w końcu zdecydowałam się, że tak będzie lepiej. I tak rozdział jest długi. Uważam, że jest całkiem niezły. Głowiłam się przez dwa tygodnie jak go napisać. Zawsze coś mi nie pasowało, ale teraz jest idealnie. Proszę Was o komentarze. To mnie bardzo motywuje i wiem wtedy, że ktoś to czyta. Dla Was to tylko chwila, a dla mnie znaczy to bardzo wiele. Następny rozdział powinien się pojawić za tydzień jeśli nie będę miał dużo nauki.
Subskrybuj:
Posty (Atom)