7.05.2013

Rozdział VII

                                                               muzyka

*następnego dnia rano, oczami Jess*
- Pora wstawać śpiochu- usłyszałam głos Tommo obok mojego ucha. Przeciągnęłam się i otworzyłam oczy.
- Dobrze. Która godzina?- zapytałam i popatrzyłam na niego. Był już ubrany.
- Dochodzi 11:10- odpowiedział i się uśmiechnął.
- Co?- krzyknęłam i zerwałam się z łózka. Przy okazji złociłam Louisa- Czemu mnie wcześniej nie obudziłeś?
- Bo tak słodko spałaś.
- Ja cie kiedyś zabije Tomlinson. Obiecuję ci to -powiedziałam i usiadłam na łózko- Jak ja mam teraz zdążyć do studia, jak nawet nie mam tutaj bluzki na zmianę.
- No przepraszam cie- odpowiedział i usiadł na przeciwko mnie- Mam pomysł. Możesz założyć moja koszulkę.
- Dobra. Dawaj tą koszulkę. Może zdążę- powiedziałam i wstałam.
- Tak jest proszę pani- odpowiedział Lou i zaczął grzebać u siebie w szafie. Ja się zaśmiałam. Po chwili wyciągnął białą koszulkę ze znaczkiem Supermena. Była ona prawie identyczna jak ta którą miałam na sobie. Różniły się tylko kolorami. Louis podał mi ją, a ja poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w rurki, koszulkę Tomlinsona i czarne kujonki. Umalowałam się lekko i związałam włosy w wysokiego kucyka. Popatrzyłam w lustro. Wyglądałam całkiem nieźle. Wyszłam z łazienki i razem z Tommo udaliśmy się do kuchni. Tam zjedliśmy szybko śniadanie i popatrzyłam na zegarek. Była 11:30. Miałam, więc jeszcze pół godziny. Poszłam na górę po swoją torbę i wróciłam do salonu, gdzie czekał na mnie szatyn.
- Gdzie reszta?- zapytałam się, bo było jak dla mnie za cicho.
- Liam, Ashley, Harry i Zayn śpią,a Niall z Carrie gdzieś wyszli.
- Spoko- odpowiedziałam- Zawieziesz mnie pod studio?
- No jasne- odpowiedział i posłał mi uśmiech- To co jedziemy?
- Tak- odpowiedziałam i poszliśmy do holu. Założyłam moje niebieskie conversy, a Lou czarne vansy. Następnie wyszliśmy z domu i wiedliśmy do samochodu chłopaków. Pod studio znaleźliśmy się o 11:45. Miałam jeszcze 15 minut.
- Dziękuję Louis za podwózkę- powiedziałam.
- Nie ma sprawy. Przyjadę po ciebie,okej?
- Nie musisz. Nie chce ci robić kłopotu.
- Ale ja chce i nie robisz mi kłopotu. Z wielka chęcią przyjadę po ciebie- powiedział i zrobił słodkie oczka. I jak się nie oprzeć takiemu?
- Niech ci będzie. Przyjedz gdzieś około 14.
- Dobrze. Pa rudzielcu.
- Pa marchewko- odpowiedziałam i wyszłam z samochodu. Weszłam do studia i skierowałam się do sekretariatu. Zapukałam i weszłam do środka. Siedziała tam nasza sekretarka Rachel.
- Witaj Jessica- przywitała się ze mną.
- Cześć Rachel.
- Co cie tu sprowadza?
- Mam omówić z szefowa moje plany na spektakl.
- Aha. Możesz do niej wejść. Spokojnie nie jest niczym zajęta.
- Dziękuję- odpowiedziałam i zapukałam do drzwi z napisem dyrektorka. Kiedy usłyszałam proszę, weszłam do środka.
- Dzień dobry proszę pani- przywitałam się.
- Dzień dobry panno Evans. Usiądź- wskazała na fotel stojący przy jej biurku- Przejdźmy od razu do rzeczy. Jakie są twoje plany na temat spektaklu.
- Myślałam, żeby
*dwie godziny później*
Wyszłam ze studia i zaczęłam szukać wzrokiem auta chłopaków. Nigdzie go nie było. Pewnie zapomniał- pomyślałam i już miałam ruszyć na piechotę do domu, kiedy ktoś mnie przytulił od tyłu.
- Chciałaś sobie pójść- usłyszałam szept Louisa obok mojego ucha.
- Louis- powiedziałam, a on mnie puścił. Odwróciłam się do niego- Co robimy?
- Nie wiem możemy iść się przejść do parku i mi powiesz jak minęło ci spotkanie- odpowiedział.
- Okej- zgodziłam się i ruszyliśmy w stronę parku.
- To opowiadaj.
- No poszło mi dobrze. Mam pomysł, muszę teraz tylko ułożyć układy, zrobić scenografie i inne takie rzeczy.
- Opowiedz mi o tym pomyślę.
- Dobra. Miałam taki pomysł, żeby zrobić coś takiego, że będziemy opowiada tańcem historie dziewczyny, która chce zostać tancerką. Jednak wszyscy zniechęcają ją od tego. W końcu ona prawie się podaje. Lecz nagle na jej drodze pojawia się tajemniczy chłopak, który pokazuje je, że warto walczyć o marzenia. Na końcu dziewczynie udaje się spełnić marzenia.
- Ty to wszystko wymyśliłaś na poczekaniu?
- No tak.
- Jesteś niesamowita- powiedział i mnie przytulił.
- Dobra koniec gadania o spektaklu. Ty mi teraz opowiedz jakie mają plany One Direction.
- No mamy mieć trasę od września następnego roku, a na razie tworzymy piosenki na nowy album. Jeszcze do tego dochodzą rożne wywiady, sesje i inne wyjazdy charytatywne.
- To ekstra- odpowiedziałam i dalej rozmawialiśmy. W pewnym momencie zaczął padać deszcz. My zaczęliśmy uciekać. W końcu dotarliśmy pod dach jakieś kawiarni. Byliśmy cali mokrzy. Odgarnęłam mokre włosy z czoła.
- Ale prysznic- powiedział Louis.
- No- odpowiedziałam i potarłam swoje ramiona. Miałam na sobie tylko koszulkę Lou i było mi trochę zimno.
- Poczekaj- powiedział i zdjął z siebie bluzę. Następnie założył mi ją na ramiona.
- Dziękuję- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Zadzwonię po Liama, żeby przyjechał po nas. 
- Okej- odpowiedziałam i Louis zaczął dzwonić do Payne. Po 10 minutach zobaczyliśmy samochód chłopaków na parkingu obok kawiarni. Pobiegliśmy tam i wsiedliśmy do środka.
- Czyżby zmokliście- powiedział Liam, który razem z Ashley siedzieli z przodu.
- Bardzo śmieszne Payne- powiedziałam.
- No i to bardzo- odpowiedział i się zaczęli śmiać z As*.
- No trochę- powiedziałam i się zaczęłam z nimi śmiać.
- Gdzie jedziemy?- zapytał się Lou.
- Może pojedziemy do dziewczyn- odpowiedział Liam. 
- No możemy- odpowiedziałyśmy z Ashley. Liaś odpalił samochód i ruszyliśmy do naszego domu. Po 15 minutach byliśmy. Akurat przestało padać. Wysiedliśmy i poszliśmy do domu. Zostawiłam chłopaków z As w salonie, a sama poszłam na górę się przebrać. Skierowałam się do swojego pokoju. Zdjęłam mokre ubranie i skierowałam się do łazienki. Wzięłam prysznic i zmyłam makijaż. Następnie podeszłam do szafy i zaczęłam wybierać co założę. Wybrałam dżinsowe rurki, truskawkowy sweter i truskawkowe vansy. Do tego kolczyki z napisem "I <3 Me" i pierścionek w kształcie serca. Ubrałam się i związałam ponownie włosy w wysokiego kucyka. Potem zeszłam na dół.
- Jestem- powiedziałam i rzuciłam Lou jego bluzę- Oddaję, a koszulkę dam ci następnym razem, bo na razie jest mokra.
- Nie trzeba- odpowiedział.
- To co robimy?- zapytał się Liam.
- Nie wiem. Możemy iść do kina- odpowiedziała Ashley. Zgodziliśmy się i pojechaliśmy do kina. Kiedy dotarliśmy na miejsce zaczęliśmy wybierać co obejrzymy. W końcu zdecydowaliśmy się na Spring Breakers. Kupiliśmy bilet, popcorn i weszliśmy na salę. Ja usiadłam obok Lou, a Ashley obok Liama. Rozpoczął się film.
*trzy godziny później* 
- Chłopaki dziękujemy za podrzucenie do domu i za wypad do kina- pożegnałyśmy się z nimi i weszłyśmy do domu.
- Jesteśmy Carrie- krzyknęłam. Nie usłyszałyśmy odpowiedzi. Zaczęłyśmy ją szukać. Leżała u siebie na łóżku i trzymała fotografię Horana. Weszłyśmy do jej pokoju i usiadłyśmy obok niej na łóżku.
- Ej skarbie coś się stało?- zapytała As.
- Nie tylko chodzę z Horanem- powiedziała. My momentalnie zaczęłyśmy piszczeć i jej gratulować.
- Dziewczyny urządzamy babski wieczór i nam wtedy Carrie opowie jak to się stało, że chodzi z naszym głodomorkiem- zarządziłam, a dziewczyny się zgodziły. Rozpoczęłyśmy przygotowania. Każda poszła się przebrać w pidżamkę i wziąć swoje kosmetyki. Ja zeszłam też po coś do jedzenia i picia. Zebrałyśmy się ponownie w pokoju Carrie. Rozłożyłyśmy materace i zajęłyśmy wygodne miejsca.
- Teraz Carter opowiadaj jak to się stało- powiedziałyśmy równocześnie z Ashley.
- A, więc ...
 
*skrót od imienia Ashley

Oto rozdział VI. Sądzę, że jest całkiem niezły. Zachęcam was do komentowania, nie wiecie jak to motywuję. O szczegółach randki Cerrie i Nialla dowiecie się pewnie za tydzień, jeśli nie będę miała dużo nauki.

2 komentarze: