muzyka
Szłam ciemną uliczką. Czułam ciągle, że ktoś mnie obserwuję. Jednak kiedy się odwracałam nikogo nie widziałam za sobą. Usłyszałam jakieś przekleństwa. Postanowiłam zobaczyć co się dzieje. Szybko ruszyłam w stronę dobiegającego głosu. Kiedy byłam już blisko celu zobaczyłam, że to Louis. Był on przywiązany do jakieś rury. Miał on wiele ran na ciele, a z rozciętej skroni lała się nadal krew. Pokonałam szybko dystans dzielący nas od siebie. Uklękłam obok niego.
- Lou co ci się stało- powiedziałam i starałam się rozwiązać sznur.
- Jessica zostaw mnie, idź stąd. Proszę cię uciekaj, bo jeszcze i ciebie złapie. Nie darowałbym sobie wtedy, gdy by ci coś zrobił- powiedział.
- Ale kto? O co chodzi Tommo?- zapytałam się, ale nie dostałam odpowiedzi. Zamiast tego poczułam silny ból z tyłu głowy. Pod wpływem uderzenia, przewróciłam się. Ktoś mnie przewrócił na plecy. Zobaczyłam jakiegoś mężczyznę, który pochylał się na de mną.
- Widzę, że twoja przyjaciółeczka przyszła ci z pomocą. Niezła z niej suczka. Można by było poruchać. Pobawimy się mała, jak tylko skończę z tym koleżką- powiedział i mnie przesunął. Następnie podszedł do Lou. Wziął zapach i z całej siły uderzył szatyna w brzuch.
- Nie zostaw go- krzyknęłam, próbując się podnieść. On wstał i odwrócił się w moja stronę.
- A czemu mam to zrobić?- zapytał się i zadał kolejny cios Lou. Tym razem Tommo dostał pięścią w twarz. Poczułam słone łzy na policzkach- O jej mała dziewczynka się popłakała, bo jej koleżka ma kuku. Żałosne.
- Proszę zostaw go. Zrobię wszystko co będziesz chciał, ale puść go wolno- powiedziałam łkając.
- Nie zostaw ją. To mnie szukałeś, a nie jej- Louis krzyknął.
- O jej, ale to romantyczne. Najpierw zabiję ciebie chłoptasiu, a potem się zabawię z dziewczyną- powiedział i wyciągnął z kieszeni pistolet. Skierował go w stronę Lou. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Tommo posłał mi smutny uśmiech i wyszeptał bezgłośnie "Kocham Cię". Ja odpowiedziałam to samo, a Louis po raz ostatni popatrzył na mnie tymi swoimi niebieskookimi oczami. Tymi pięknymi niebieskookimi oczami, których już nigdy miałam nie ujrzeć. Płakałam jeszcze bardziej. Nie widziałam już nic po przez łzy. Nagle usłyszałam ogromny huk i szyderczy śmiech mężczyzny. Przetarłam oczy i ujrzałam bezwładne ciało Lou. Podniosłam się mimo bólu i podeszłam do niego szybko. Uklęknęłam obok słupa i rozwiązałam ręce szatyna. Położyłam jego głowę na kolana i zaniosłam się ponownie głośnym płaczem.
- Nie to nie może być prawda. Proszę. Ja nie potrawie bez niego żyć. Proszę obudź się- krzyczałam i przytuliłam jego ciało do siebie. Chciałam ponownie poczuć te motyle w brzuchu za każdym razem kiedy mnie dotykał. Usłyszeć jego śmiech i poczuć jego zapach.
- Dobra twój koleżka nie żyje. Teraz mogę się zająć tobą- powiedział i zaczął iść w moją stronę. Ja nie wytrzymałam. Niech zrobi mi co chce. Mam to w dupie. Będę wtedy razem z Lou- pomyślałam.
- Jak mogłeś go zabić, jak?- zaczęłam krzyczeć.
- Normalnie. Wystarczyło nacisnąć tylko spust- powiedział i chwycił mnie za nadgarstki. Siłą podniósł mnie. Przyparł mnie do ściany i puścił moje ręce. Zaczął całować moją szyję i macać mnie rękami. Próbowałam go odepchnąć, ale był silniejszy. Zamachnęłam się kolanem i kopnęłam go w kroczę. Kiedy on zwijał się z bólu, ja zaczęłam uciekać. Usłyszałam tylko głos tamtego mężczyzny, że dołączę do swojego kochasia. Potem huk strzału i ból w okolicach głowy. Upadłam na ziemię. Mężczyzna podszedł do mnie i kopnął mnie w brzuch. Przed oczami zrobiło mi się ciemno i już nic nie czułam.
Obudziłam się zlana potem. Szybko otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Mój oddech był szybki i płytki. Matko co to był za sen. To było takie realistyczne- pomyślałam i poczułam na policzkach łzy. Wytarłam je i sięgnęłam po telefon. Odblokowałam go i spojrzałam, która godzina. Zajebiście. Jest 4:30, a ja na pewno nie zasnę. Przynajmniej sama- pomyślałam i postanowiłam pójść do Lou. Odłożyłam telefon i wstałam z łóżka. Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz. Podeszłam do pokoju Tommo i po cichu weszłam do środka. Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do łóżka. Zobaczyłam szatyna, który spał rozłożony na całym łóżku. Albo nie będę go budzić- pomyślałam i skierowałam się w stronę drzwi.
- Jessica co tutaj robisz? Coś się stało?- usłyszałam za sobą głos Lou. Nie wytrzymałam zaczęłam płakać. Usłyszałam za sobą Lou i po chwili poczułam silne ramiona opatulające mnie z tyłu. Louis odwrócił mnie do siebie przodem i mocno przytulił. Ja się w niego wtuliłam i płakałam. Tommo nie zadawał żadnych pytań. Po prostu wiedział, że jak będę chciała to powiem. Kiedy już udało mi się przestać płakać, odsunęłam się trochę od niego.
- Co się stało mała?- zapytał się mnie.
- Miałam koszmar. Teraz boję się iść spać- wyszeptałam.
- Już spokojnie. Jestem z tobą. Nic ci się nie stanie. Chodź pójdziemy spać- powiedział i mnie puścił. Podeszliśmy do łóżka i położyliśmy się. Lou przykrył nas kołdrą. Odwróciłam się z jego stronę.
- To nie będzie dla ciebie problem, że będę z tobą spać?- zapytałam się go.
- Jessica wiesz przecież, że nie. Nie martw się już i spróbuj zasnąć- odpowiedział i posłał mi uśmiech.
- A mogę się do ciebie przytulić?- zapytałam się ponownie.
- Pewni- powiedział i wziął mnie w swoje ramiona. Wtuliłam się w niego mocno i poczułam się od razu bezpieczniej.
- Śpij mała. Jestem przy tobie- wyszeptał Tommo, a ja w odpowiedzi mocniej się w niego wtuliłam. Po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.
muzyka
*rano*
- Mała pora wstawać- usłyszałam szept Lou przy uchu.
- Jeszcze pięć minut Louis- odpowiedziałam i ułożyłam się wygodniej.
- No możesz jeszcze iść spać, ale ja chciałbym wstać- powiedział i się zaśmiał. Ja podniosłam głowę i popatrzyłam na niego. Teraz dopiero zobaczyłam, że leżę na torsie Tommo.
- Oj przepraszam. Pewnie jestem zbyt ciężka. Już wstaję- powiedziałam i zaczęłam się podnosić. Jednak Louis objął mnie ramieniem i nie pozwoli mi się podnieść.
- Żartowałem przecież. Możemy jeszcze tak poleżeć. Przyjemnie tak- powiedział i się uśmiechnął. Ja położyłam ponownie głowę na jego torsie. Leżeliśmy tak w milczeniu. Nie była to krępująca cisza, ale tak przyjemna.
- Co będziemy dzisiaj robić?- zapytałam się po kilku minutach.
- Pokażę ci dzisiaj okolicę- odpowiedział.
- A nie powinniśmy pomóc twojej mamie?
- Nie. Po za tym powiedziałam mi wczoraj, że ma zamiar dzisiaj pojechać razem z dziewczynami do sklepów i wrócą dopiero wieczorem. Czyli dzisiaj mamy cały dom dla siebie.
- Okej. Wstajemy?- zapytałam się.
- Pewnie- odpowiedział Louis, a ja podniosłam się z niego. Wstałam z łóżka i się przeciągnęłam. Louis nadal leżał w łóżku.
- Dobra ja idę do siebie i ogarnę się trochę i spotkamy się na dole za jakieś pół godziny- powiedziałam i wyszłam z jego pokoju. Skierowałam się w stronę mojego. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Podeszłam do szafy i zaczęłam wybierać w co się ubiorę. W końcu wybrałam granatowe rurki i białą bokserkę. Do tego biały sweter. Wzięłam jeszcze bieliznę i kosmetyczkę i ruszyłam w stronę łazienki. Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę i po moim ciele zaczęło spływać tysiące małych kropelek. Jak dobrze- pomyślałam i zaczęłam się myć.
*oczami Lou*
Kiedy Jessica wyszła z mojego pokoju, podniosłem się z łóżka i podeszłem do komody. Wyjąłem szara spodnie dresowe i założyłem je na bokserki. Nawet w zimę sypiałem w samych bokserkach. Było mi tak wygodniej. Wyszłem z pokoju i podeszłem do drzwi łazienki. Usłyszałem szum wody. Dobra Jess myje się. To zajmie jej trochę czasu- pomyślałem i zeszłem na dół. Weszłem do kuchni i tak jak się spodziewałem nie zastałem tak nikogo. Zobaczyłem kartkę na stolę.
Tak jak ci wczoraj mówiłam, pojechałam do sklepów z dziewczynkami. Wrócę pewnie gdzieś tak około 20. Baw się dobrze z Jessicą. Mama.
Przeczytałem kartkę i postanowiłem, że zrobię śniadanie dla nas. Wyjąłem wszystkie potrzebne rzeczy do robienie naleśników. Wstawiłem jeszcze wodę na kawę i zabrałem się za robienie posiłku.
*oczami Jess*
Kiedy byłam już umyta, zakręciłam wodę i wyszłam z pod prysznica. Wzięłam ręcznik i wytarłam się. Następnie ubrałam się i rozwiązałam włosy. Rozczesałam je i zostawiłam je rozpuszczone. Zrobiłam jeszcze lekki makijaż i byłam gotowa. Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z łazienki. Zaniosłam rzeczy do swojego pokoju i zeszłam na dół. Po całym domu było czuć zapach naleśników. Louis zadziwiasz mnie- pomyślałam i weszłam do kuchni. Zobaczyłam, że Lou stoi przy kuchence i coś robi.
- Mmm jak smacznie pachnie- powiedziałam i podeszłam do stołu.
- Zrobiłem naleśniki- odpowiedział Tommo dumnie.
- Nie mogę się doczekać aż je zjem. Mam nadzieję, że będą smakowały tak samo pysznie jak pachną- powiedziałam i się uśmiechnęłam. Szatyn postawił na stole dwa talerze z naleśnikami, a po chwili jeszcze dwa kubki z czarną cieczą.
- Zrobiłem ci kawę. Taką jaką lubisz- powiedział i posłał mi uśmiech.
- Z mlekiem i dwiema łyżeczkami cukru?- zapytałam, a no pokiwał głowę- Jesteś kochany Lou- dodałam i podeszłam do niego. Przytuliłam się do niego. On objął mnie ramieniem w tali i przysunął jeszcze bliżej do siebie. Czułam się taka bezpieczna w jego ramionach. Mogłam go już nigdy nie puszczać.
- Dobra zjedzmy, bo jedzenie wystygnie- powiedział po kilku minutach Louis.
- Jasne- odpowiedziałam i się od niego odsunęłam. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. W między czasie Tommo opowiadał co dzisiaj mi pokaże. Po skończonym posiłku, włożyliśmy brudne naczynia do zlewu.
- Dobra ja idę się ubrać, a ty tutaj na mnie poczekaj- powiedział szatyn i ruszył na górę. Ja postanowiłam pooglądać telewizję. Weszłam do salonu i włączyłam telewizję. Leciał właśnie jakiś serial. Usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądać.
*oczami Lou*
Weszłem do swojego pokoju i podeszłem do szafy. Zacząłem szukać czegoś odpowiedniego do ubrania. W końcu zdecydowałem się na czarne rurki i biały T-Shirt. Do tego czarna bluza z kapturem. Wziąłem jeszcze bokserki i ruszyłem do łazienki. Weszłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi. Rozebrałem się i weszłem pod prysznic. Odkręciłem wodę i zacząłem się myć. Kiedy byłem już odświeżony, zakręciłem wodę i wyszyłem z pod prysznica. Wziąłem ręcznik i wytarłem się. Później założyłem ubranie i byłem gotowy. Wyszłem z łazienki i skierowałem się na dół. Zobaczyłem, że Jessica ogląda jakiś serial. Podeszłem do kanapy i zakryłem jej oczy.
- Zgadnij kto to?- zapytałem się.
- No nie wiem. Jestem w tym domu tylko z jedną osobą. Święty Mikołaj?- zapytała się i zaśmiała.
- Nie zgadłaś- odpowiedziałem i odsłoniłem jej oczy- To co idziemy?
- Jasne- powiedziała i poszliśmy do holu. Tam założyliśmy kurtki i buty. Wziąłem kluczki od swojego samochodu i wyszliśmy z domu. Zamknąłem drzwi na klucz i otworzyłem samochód. Weszliśmy do środka i zapieliśmy pasy. Odpaliłem silnik.
- To co mała jedziemy?- zapytałem się Jess.
- No jasne- odpowiedziała i wyjechałem z podjazdu.
I oto mamy XXVII. Jest z opóźnieniem, ale jest. Nie miałam pomysłów i czasu. Jednak w końcu udało mi się go napisać. Uważam, że nie jest zły. Jednak mógł być lepszy, ale nie mam pomysłów co poprawić. Liczę na Wasze komentarze. To motywuje do dalszego pisania. Następny rozdział powinien pojawić się za jakiś tydzień, ale nie jestem pewna. Mam dużo nauki i nie mam w ogóle czasu. Jednak postaram się napisać następny rozdział szybciej, ale nic nie obiecuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz