19.08.2013

Rozdział XX

                                                   muzyka

*tydzień później, piątek, oczami Jess*
Trzeba wstawać- pomyślałam. Przetarłam oczy i podniosłam się z łóżka. Dzisiaj mieliśmy całą paczką iść do domu dziecka i dać dzieciom prezenty. Umówiliśmy się z chłopakami, że po nas podjadą o 11:30. Spojrzałam na zegarek. Była 10. Mamy jeszcze półtorej godziny- pomyślałam i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół i zaczęłam szukać dziewczyn. Jednak nie znalazłam ich. Pewnie jeszcze śpią- pomyślałam i skierowałam się na górę. Pierwsze poszłam do pokoju Ashley. Uchyliłam cicho drzwi i weszłam do środka. Podeszłam do łóżka. Dzisiaj zdecydowałam się na normalnie metody budzenia. Miałyśmy jeszcze dużo czasu. Pochyliłam się nad As i zaczęłam ją szturchać. Jednak to nie skutkowało, więc zdecydowałam się na trochę drastyczniejsze metody. Nachyliłam się nad nią. 
- Podniość tą grubą dupę. Czas wstawać- krzyknęłam nad jej uchem. Blondynka momentalnie się zerwała.
- O co chodzi?- zapytała zaspana. 
- Za 30 minut w kuchni- powiedziałam i wyszłam z jej pokoju. Teraz Carrie- pomyślałam. Skierowałam się do jej pokoju. Tak samo jak z As na początku ją szturchałam. Carter szybko się obudziła. Usiadła na łóżku. 
- Na dole w kuchni za 30 minut- powiedziałam i wyszłam. Zeszłam na dół do kuchni. Zaczęłam robić naleśniki. W między czasie zrobiłam jeszcze kawę. Po 20 minutach w kuchni pojawiły się dziewczyny. Usiadły przy stole. Akurat jedzenie było już gotowe. Ponakładałam im i postawiłam na stole. One od razu zaczęły jeść. Zaśmiałam się i dałam im jeszcze kawę. Sama usiadłam i zabrałem się za konsumpcję. Po 15 minutach wszystko zniknęło z talerzy. Podniosłyśmy się i ruszyłyśmy na górę. Każda skierowała się do swojego pokoju. Weszłam do garderoby. Co by tu dzisiaj założyć- pomyślałam. W końcu zdecydowałam się na szare rurki i białą bluzkę w serduszka z rękawami trzy-czwartymi.. Do tego czarny sweterek. Wzięłam czystą bieliznę i ruszyłam do łazienki. Tam rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Umyłam się i głowę. Potem ubrałam się i wysuszyłam włosy. Rozczesałam je i pozostawiłam rozpuszczone. Umalowałam się lekko i byłam gotowa. Wyszłam z pomieszczenia. Wzięłam czarną torbę i spakowałam do niej wszystkie potrzebne rzeczy. Wzięłam jeszcze telefon i zeszłam na dół. W salonie siedziały już Carrie i Ashley. Carter ubrała się w białe rurki i miętowy sweter. Włosy związała w wysokiego kucyka. As za to założyła niebiesko-białe rurki i białą bokserkę. Do tego niebieski sweter. Włosy zostawiła rozpuszczone. Wzięłyśmy torby i poszłyśmy do holu. Tam założyłyśmy buty i płaszcze. Wyszłyśmy na zewnątrz. Zobaczyłyśmy samochód chłopaków. Ruszyłyśmy w tamtą stronę. Wsiadłyśmy do środka. Przywitałyśmy się z chłopakami, Lily i Perrie. Następnie Liam odpalił silnik i ruszyliśmy do sierocińca. Po jakimś czasie byliśmy już na miejscu. Wysiedliśmy. Chłopcy otworzyli bagażnik i zaczęliśmy wyjmować prezenty. Wczoraj dałyśmy na przechowanie chłopakom je. Kiedy już wszystko wzięliśmy, weszliśmy do środka. Przywitaliśmy się z dyrektorką. Ruszyliśmy na górę. Kiedy dzieci nas zobaczyły od razu się na nas rzuciły. Zaczęliśmy wręczać prezenty. Dzieci były takie radosne. W końcu został tylko jeden prezent. Był on specjalny. Wszyscy ruszyliśmy do pokoju, w którym znajdowała się Katy. Za nami poszła dyrektorka. Zapukałam i weszliśmy do środka. Dziewczynka strasznie się ucieszyła na nasz widok. Podeszłam do niej bliżej. 
- Katy chcieliśmy ci dać prezent z okazji Świąt- zaczęłam- Jest to podarunek od nas wszystkich. Mamy nadzieje, że ci się spodoba- zakończyłam i podałam jej małą paczkę. Ona chwyciła ją swoimi małymi rączkami i zaczęła rozrywać papier. W końcu otworzyła wieczko i wyciągnęła bilet na pokaz mody w Paryżu. 
- Ja nie wiem co powiedzieć. Dziękuję wam. To spełnienia moich marzeń. Ale chyba nie będę mogła go wykorzystać- powiedziała i posmutniała. 
- Zobacz co jest dalej w pudełku- powiedziałam. Ona wyjęłam małą kopertę- W tej kopercie są potrzebne pieniądze na przeprowadzenie operacji. 
- Dziękuję- powiedziałam i zaczęła płakać. My wszyscy objęliśmy ją. Dyrektorka również płakała. 
- Nie wiem jak wam dziękować. To najlepszy prezent dla Katy na świecie. Jeszcze raz dziękuję- powiedziała. 
- My się cieszymy, że mogliśmy pomóc- powiedział Lou. Odsunęliśmy się od Katy. Zaczęliśmy się z nią bawić. 
                                                   muzyka

*kilka godzin później*
- My będziemy się zbierać do domu- powiedziałam. 
- Ooo dlaczego?- powiedziały chórem dzieci. 
- Jest już 18. Wy będziecie się zbierać do spania, a my musimy trochę odpocząć- powiedziałam. 
- Ale wpadniemy do was za tydzień- zapewnił Louis. 
- Tak- krzyknęły. 
- Do zobaczenia dzieci- pożegnaliśmy się z nim i wyszliśmy z sierocińca. Wsiedliśmy do samochodu chłopaków i ruszyliśmy do nich. Postanowiliśmy posiedzieć u nich trochę i wrócić do domu. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy i weszliśmy do środka. Rozebraliśmy się i poszliśmy do salonu. Usiedliśmy wygodnie. Niall razem z Carrie na fotelu. Na drugim fotelu Zayn i Perrie. Lily, Harry, ja i Louis na kanapie, a As i Liam trzecim fotelu. Zaczęliśmy rozmawiać. 
- To gdzie jedziecie na święta?- zaczął temat Zayn. 
- Ja zabieram Carrie do Mullingar- powiedział Niall. 
- Ja razem z Ashley jedziemy do mnie- dodał Liam. 
- Ja i Harry pewnie zostaniemy w Londynie we dwójkę- powiedziała Lily. 
- Tak samo jak my- wtrącił Zayn i przytulił Pezz. 
- A ty Jess. Gdzie jedziesz?- zapytał się mnie Louis. 
- Ja pewnie też zostanę w Londynie. Mój brat ma zamiar się oświadczyć swojej dziewczynie i nie chce im przeszkadzać- powiedziałam. 
- Nie możesz zostać sama. Pojedziesz ze mną do mnie- powiedział Lou. 
- Nie chce ci robić niepotrzebnego problemu. Poradzę sobie. Po za tym bym ci przeszkadzała i El- odpowiedziałam. 
- Nie jestem już z El. Zerwaliśmy. Nie chce o tym rozmawiać- powiedział, widząc, że chce o to zapytać- Nie będziesz robiła problemem. Moja mama na pewno się ucieszy. Nie ma dyskusji jedziesz ze mną- powiedział i posłał mi uśmiech. 
- Niech ci będzie- odpowiedziałam. Dziwne. Lou i El zerwali? Cieszę się z tego, ale ciekawe dlaczego to zrobił. Może ona też chciała go wykorzystać- pomyślałam, ale postanowiłam się tym nie przejmować.  Posiedzieliśmy jeszcze trochę i porozmawialiśmy. Gdzieś tak około 23 chłopaki odwieźli nas do domu. Pożegnałyśmy się z nimi i weszłyśmy do środka. Od razu poszłyśmy do siebie. Byłyśmy zmęczone. Weszłam do łazienki. Umyłam się i przebrałam w pidżamę. Położyłam się do łóżka. Usłyszałam wibracje mojego telefonu. Wyjęłam go z torebki. 
Dobranoc. Kolorowych snów. Louis. 
Uśmiechnęłam się i odpisałam mu. Odłożyłam telefon na szafkę i ułożyłam się wygodnie. Po jakimś czasie zasnęłam. 

Jest i XX. Wyszłam dobrze moim zdaniem. Proszę Was o komentarze. To miłe uczucie, jeśli wiesz, że ktoś czyta to co piszesz. Następny rozdział pojawi się za tydzień. 

1 komentarz: