27.08.2013

Rozdział XXI

                                                    muzyka

*tydzień później, sobota, oczami Jess*
Choler kto dzwoni o tej godzinie. W dodatku w sobotę- pomyślałam i sięgnęłam po telefon, który dzwonił. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam go do ucha.
- Halo- powiedziałam zaspany głosem.
- Dzień dobry. Z tej strony asystentka panny Swift. Chciałam pani przekazać, że dzisiejsza próba się nie odbędzie. Tak samo jak dwie następne- odezwał się głos po drugiej stronie.
- Aha. Dziękuję za informację.
- Do widzenia- powiedziała i się rozłączyła.
- Do widzenia- powiedziałam sama do siebie. To świetnie, że nie mam próby. Miałam się i tak zwolnić, bo mieliśmy całą paczką jechać do galerii na zakupy świąteczne- pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Odłożyłam telefon i podniosłam się z łóżka. Wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół do kuchni. Siedziały już tam dziewczyny. Siedziały przy stole i piły kawę.
- Dzień dobry- przywitałam się.
- Cześć- odpowiedziały.
- Co chcecie na śniadanie?- zapytałam.
- Może naleśniki- zaproponowała Ashley.
- Okej- powiedziałam i zabrałam się do roboty. Po 10 minutach nakładałam już naleśniki na talerze. Podałam dziewczyną, a sama zrobiła sobie jeszcze kawę. Usiadłam obok nich i zabrałam się do jedzenia. Po skończonym posiłku odstawiłyśmy talerze do zlewu. Każda następnie poszła do siebie się ogarnąć. Była 9:45, a chłopaki mieli po nas przyjechać o 11. Weszłam do pokoju. Skierowałam się do garderoby. Zaczęłam szukać czegoś do ubrania. W końcu wybrałam jeansy i biały podkoszulek. Na to czarno-zieloną koszulę w kratę. Wzięłam jeszcze czystą bieliznę i ruszyłam do łazienki. Tam rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Umyłam się. Następnie ubrałam i umalowałam. Włosy rozczesałam i związałam w warkocz na bok. Wyszłam z łazienki. Podeszłam do toaletki. Zaczęłam szukać jakiś dodatków. Wybrałam czarne kolczyki. Oczywiście miałam też naszyjnik, który dostałam od Lou. Nie rozstawałam się z nim ani na chwilę. Miał on symbolizować naszą przyjaźń. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wzięłam jeszcze brązową torebkę i spakowałam do niej wszystkie potrzebne rzeczy. Popatrzyłam jeszcze w lustro i wyszłam z pokoju. Skierowałam się do salonu. Siedziała już tam Carrie. Była ubrana w niebieskie rurki i białą koszulkę z napisem "I'm Bad Girl". Na to założyła czarny rozpinany sweterek. Włosy zostawiła rozpuszczone. Podeszłam do niej i się uśmiechnęłam. Ona odwzajemniła gest. Po chwili na schodach pojawiła się As. Założyła czerwone rurki i czarny sweter. Włosy związała w kucyka. Uśmiechnęła się do nas. Usłyszałyśmy klakson samochodu.
- Chłopaki- powiedziałam i ruszyłyśmy do holu. Ubrałyśmy płaszcze i buty i wyszłyśmy. Carrie zamknęła drzwi i skierowałyśmy się w stronę samochodu chłopaków. Wsiadłyśmy do środka i przywitałyśmy się z resztą paczki. Ruszyliśmy w stronę centrum handlowego. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Zaparkowaliśmy i wysiedliśmy. Umówiliśmy się tutaj o 18. Następnie się rozdzieliliśmy.
*kilka godzin później, oczami Lou*
Co by tu kupić Jess? Nie mam w ogóle pomysłów. To musi być coś wyjątkowego. Tylko, co?- takie myśli krążył w mojej głowie. Miałem już dla każdego prezent, tylko nie dla Jess. Chodziłem tak po galerii i próbowałem coś wybrać. Nagle na kogoś wpadłem.
- O jejku przepraszam. Zamyśliłem się- powiedziałem i pomogłem jej wstać.
- Nic się nie stało Lou- powiedziała.
- To ty As. Ja już na serio nie myślę- powiedziałem.
- Gadaj nad czym się tak zastanawiałeś- powiedziała.
- Nie wiem kompletnie co kupić Jess. Chce, żeby to był fantastyczny prezent.
- Ja wiem. Podejdź bliżej- powiedziała, a ja podeszłem. Zaczęła mi szeptać na ucho.
- To wspaniały pomysł. Dziękuję As- powiedziałem i ją przytuliłem. Następnie pobiegłem do odpowiedniego miejsca, żeby kupić prezent. Już wiedziałem co muszę kupić Jess, żeby była zachwycona.
*oczami Jess*
Dobra mam prezenty dla każdego. Został tylko urodzinowy prezent dla Lou. Co to mogło być- myślałam. Wyśle najpierw prezenty dla Anety i Michała, a potem się zastanowię nad prezentem dla Louisa- pomyślałam i ruszyłam w stronę poczty. Kupiłam Anecie naszyjnik i kolczyki, a Michałowi nowy zegarek. Po chwili byłam już na poczcie. Nadałam paczkę i wysłałam ją. Następnie znowu wróciłam do galerii. Miałam już pomysł co kupić Lou. Ruszyłam w odpowiednie miejsce.
*pod domem Carrie, As i Jess*
- Dzięki chłopaki za podwózkę- podziękowałyśmy im i weszłyśmy do domu. Zdjęłyśmy płaszcze i buty. Następnie każda z nas poszła do siebie zostawić prezenty. Potem wszystkie wróciłyśmy do salonu. Postanowiłyśmy pooglądać telewizję. Trafiłyśmy akurat na nasz ulubiony serial. Usiadłyśmy wygodnie i zaczęłyśmy oglądać.
*trzy godziny później*
- Ja idę spać- powiedziałam i wstałam z kanapy. T
- My też niedługo pójdziemy- powiedziały dziewczyny.
- Dobranoc.
- Dobranoc- odpowiedziały, a ja weszłam po schodach na górę. Weszłam do swojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Ruszyłam do łazienki. Tam rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Umyłam się i przebrałam w pidżamę. Następnie wyszłam z pomieszczenia. Tak naprawdę nie chciałam iść spać, tylko musiałam zrobić prezent dla Lou. Wyjęłam z torebki album na zdjęcia. Wzięłam wszystkie nasze zdjęcia i zaczęłam je przyklejać. To był mój prezent dla niego. Album ze zdjęciami z różnych wypadów. To taka pamiątka. Po dwóch godzinach udało mi się skończyć. Posprzątałam wszystko i położyłam się spać. Momentalnie zasnęłam.

Jest XXI. Nie miałam na początku weny do tego rozdziały, ale napisałam. Sądzę, że jest nawet niezły. następny rozdział powinien się pojawić za tydzień.

19.08.2013

Rozdział XX

                                                   muzyka

*tydzień później, piątek, oczami Jess*
Trzeba wstawać- pomyślałam. Przetarłam oczy i podniosłam się z łóżka. Dzisiaj mieliśmy całą paczką iść do domu dziecka i dać dzieciom prezenty. Umówiliśmy się z chłopakami, że po nas podjadą o 11:30. Spojrzałam na zegarek. Była 10. Mamy jeszcze półtorej godziny- pomyślałam i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół i zaczęłam szukać dziewczyn. Jednak nie znalazłam ich. Pewnie jeszcze śpią- pomyślałam i skierowałam się na górę. Pierwsze poszłam do pokoju Ashley. Uchyliłam cicho drzwi i weszłam do środka. Podeszłam do łóżka. Dzisiaj zdecydowałam się na normalnie metody budzenia. Miałyśmy jeszcze dużo czasu. Pochyliłam się nad As i zaczęłam ją szturchać. Jednak to nie skutkowało, więc zdecydowałam się na trochę drastyczniejsze metody. Nachyliłam się nad nią. 
- Podniość tą grubą dupę. Czas wstawać- krzyknęłam nad jej uchem. Blondynka momentalnie się zerwała.
- O co chodzi?- zapytała zaspana. 
- Za 30 minut w kuchni- powiedziałam i wyszłam z jej pokoju. Teraz Carrie- pomyślałam. Skierowałam się do jej pokoju. Tak samo jak z As na początku ją szturchałam. Carter szybko się obudziła. Usiadła na łóżku. 
- Na dole w kuchni za 30 minut- powiedziałam i wyszłam. Zeszłam na dół do kuchni. Zaczęłam robić naleśniki. W między czasie zrobiłam jeszcze kawę. Po 20 minutach w kuchni pojawiły się dziewczyny. Usiadły przy stole. Akurat jedzenie było już gotowe. Ponakładałam im i postawiłam na stole. One od razu zaczęły jeść. Zaśmiałam się i dałam im jeszcze kawę. Sama usiadłam i zabrałem się za konsumpcję. Po 15 minutach wszystko zniknęło z talerzy. Podniosłyśmy się i ruszyłyśmy na górę. Każda skierowała się do swojego pokoju. Weszłam do garderoby. Co by tu dzisiaj założyć- pomyślałam. W końcu zdecydowałam się na szare rurki i białą bluzkę w serduszka z rękawami trzy-czwartymi.. Do tego czarny sweterek. Wzięłam czystą bieliznę i ruszyłam do łazienki. Tam rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Umyłam się i głowę. Potem ubrałam się i wysuszyłam włosy. Rozczesałam je i pozostawiłam rozpuszczone. Umalowałam się lekko i byłam gotowa. Wyszłam z pomieszczenia. Wzięłam czarną torbę i spakowałam do niej wszystkie potrzebne rzeczy. Wzięłam jeszcze telefon i zeszłam na dół. W salonie siedziały już Carrie i Ashley. Carter ubrała się w białe rurki i miętowy sweter. Włosy związała w wysokiego kucyka. As za to założyła niebiesko-białe rurki i białą bokserkę. Do tego niebieski sweter. Włosy zostawiła rozpuszczone. Wzięłyśmy torby i poszłyśmy do holu. Tam założyłyśmy buty i płaszcze. Wyszłyśmy na zewnątrz. Zobaczyłyśmy samochód chłopaków. Ruszyłyśmy w tamtą stronę. Wsiadłyśmy do środka. Przywitałyśmy się z chłopakami, Lily i Perrie. Następnie Liam odpalił silnik i ruszyliśmy do sierocińca. Po jakimś czasie byliśmy już na miejscu. Wysiedliśmy. Chłopcy otworzyli bagażnik i zaczęliśmy wyjmować prezenty. Wczoraj dałyśmy na przechowanie chłopakom je. Kiedy już wszystko wzięliśmy, weszliśmy do środka. Przywitaliśmy się z dyrektorką. Ruszyliśmy na górę. Kiedy dzieci nas zobaczyły od razu się na nas rzuciły. Zaczęliśmy wręczać prezenty. Dzieci były takie radosne. W końcu został tylko jeden prezent. Był on specjalny. Wszyscy ruszyliśmy do pokoju, w którym znajdowała się Katy. Za nami poszła dyrektorka. Zapukałam i weszliśmy do środka. Dziewczynka strasznie się ucieszyła na nasz widok. Podeszłam do niej bliżej. 
- Katy chcieliśmy ci dać prezent z okazji Świąt- zaczęłam- Jest to podarunek od nas wszystkich. Mamy nadzieje, że ci się spodoba- zakończyłam i podałam jej małą paczkę. Ona chwyciła ją swoimi małymi rączkami i zaczęła rozrywać papier. W końcu otworzyła wieczko i wyciągnęła bilet na pokaz mody w Paryżu. 
- Ja nie wiem co powiedzieć. Dziękuję wam. To spełnienia moich marzeń. Ale chyba nie będę mogła go wykorzystać- powiedziała i posmutniała. 
- Zobacz co jest dalej w pudełku- powiedziałam. Ona wyjęłam małą kopertę- W tej kopercie są potrzebne pieniądze na przeprowadzenie operacji. 
- Dziękuję- powiedziałam i zaczęła płakać. My wszyscy objęliśmy ją. Dyrektorka również płakała. 
- Nie wiem jak wam dziękować. To najlepszy prezent dla Katy na świecie. Jeszcze raz dziękuję- powiedziała. 
- My się cieszymy, że mogliśmy pomóc- powiedział Lou. Odsunęliśmy się od Katy. Zaczęliśmy się z nią bawić. 
                                                   muzyka

*kilka godzin później*
- My będziemy się zbierać do domu- powiedziałam. 
- Ooo dlaczego?- powiedziały chórem dzieci. 
- Jest już 18. Wy będziecie się zbierać do spania, a my musimy trochę odpocząć- powiedziałam. 
- Ale wpadniemy do was za tydzień- zapewnił Louis. 
- Tak- krzyknęły. 
- Do zobaczenia dzieci- pożegnaliśmy się z nim i wyszliśmy z sierocińca. Wsiedliśmy do samochodu chłopaków i ruszyliśmy do nich. Postanowiliśmy posiedzieć u nich trochę i wrócić do domu. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy i weszliśmy do środka. Rozebraliśmy się i poszliśmy do salonu. Usiedliśmy wygodnie. Niall razem z Carrie na fotelu. Na drugim fotelu Zayn i Perrie. Lily, Harry, ja i Louis na kanapie, a As i Liam trzecim fotelu. Zaczęliśmy rozmawiać. 
- To gdzie jedziecie na święta?- zaczął temat Zayn. 
- Ja zabieram Carrie do Mullingar- powiedział Niall. 
- Ja razem z Ashley jedziemy do mnie- dodał Liam. 
- Ja i Harry pewnie zostaniemy w Londynie we dwójkę- powiedziała Lily. 
- Tak samo jak my- wtrącił Zayn i przytulił Pezz. 
- A ty Jess. Gdzie jedziesz?- zapytał się mnie Louis. 
- Ja pewnie też zostanę w Londynie. Mój brat ma zamiar się oświadczyć swojej dziewczynie i nie chce im przeszkadzać- powiedziałam. 
- Nie możesz zostać sama. Pojedziesz ze mną do mnie- powiedział Lou. 
- Nie chce ci robić niepotrzebnego problemu. Poradzę sobie. Po za tym bym ci przeszkadzała i El- odpowiedziałam. 
- Nie jestem już z El. Zerwaliśmy. Nie chce o tym rozmawiać- powiedział, widząc, że chce o to zapytać- Nie będziesz robiła problemem. Moja mama na pewno się ucieszy. Nie ma dyskusji jedziesz ze mną- powiedział i posłał mi uśmiech. 
- Niech ci będzie- odpowiedziałam. Dziwne. Lou i El zerwali? Cieszę się z tego, ale ciekawe dlaczego to zrobił. Może ona też chciała go wykorzystać- pomyślałam, ale postanowiłam się tym nie przejmować.  Posiedzieliśmy jeszcze trochę i porozmawialiśmy. Gdzieś tak około 23 chłopaki odwieźli nas do domu. Pożegnałyśmy się z nimi i weszłyśmy do środka. Od razu poszłyśmy do siebie. Byłyśmy zmęczone. Weszłam do łazienki. Umyłam się i przebrałam w pidżamę. Położyłam się do łóżka. Usłyszałam wibracje mojego telefonu. Wyjęłam go z torebki. 
Dobranoc. Kolorowych snów. Louis. 
Uśmiechnęłam się i odpisałam mu. Odłożyłam telefon na szafkę i ułożyłam się wygodnie. Po jakimś czasie zasnęłam. 

Jest i XX. Wyszłam dobrze moim zdaniem. Proszę Was o komentarze. To miłe uczucie, jeśli wiesz, że ktoś czyta to co piszesz. Następny rozdział pojawi się za tydzień. 

12.08.2013

Rozdział XIX

                                                   muzyka 

*następnego dnia rano, oczami Jess*
Dlaczego ja leżę w swoim łóżku. Ostatnie co pamiętam z wczoraj. To to, że zaczęliśmy oglądać film z Lou w salonie- pomyślałam i podniosłam się do pozycji siedzącej i zobaczyłam jakąś kartkę. 
Wczoraj zasnęłaś. Nie miałem serca cię budzić, więc przeniosłem cię do łóżka. Słodko wyglądasz jak śpisz. Louis. 
Zaśmiałam się pod nosem i wzięłam telefon do ręki. Zobaczyłam która godzina. Była dopiero 9:20. Mogę jeszcze poleżeć- pomyślałam. Postanowiłam, że sprawdzę TT. Wszyscy pisali o jakimś zdjęciu. Znalazłam linka do tego zdjęcia. Było to zdjęcie opublikowane przez Ashley. Byłam to ja i Lou. Leżałam wtulona w niego, a on też spał. Przejechałam do komentarzy. 
Jak oni słodko razem wyglądają. Szkoda, że są tylko przyjaciółmi. Byli by świetną parą.
Jaki słodki widok. 
Oni są dla siebie stworzeni. 
Może kiedyś będą parą. 
Takim komentarzom nie było końca. Uśmiechnęłam się sama do siebie. To było strasznie miłe. Uśmiechnięta wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę i zaczęłam się myć. Potem owinęłam się w ręcznik i ruszyłam do garderoby. Zaczęłam szukać czegoś do ubrania. Zdecydowałam się w końcu na czarne rurki i biało- czerwony sweter. Wzięłam czystą bieliznę i z powrotem wróciłam do łazienki. Ubrałam się. Włosy rozczesałam i pozostawiłam rozpuszczone. Zrobiłam lekki makijaż i byłam gotowa. Wyszłam z pomieszczenia. Wzięłam brązową torbę na ramię i spakowałam tam rzeczy na przebranie. Wzięłam jeszcze telefon i zeszłam na dół do kuchni. Dziewczyny jeszcze spały. Położyłam torbę na blat i zaczęłam robić sobie śniadanie. Zdecydowałam się na tosty. Wyjęłam wszystkie potrzebne składniki i zaczęłam je robić. Wstawiłam jeszcze wodę na kawę. Po kilku minutach siedziałam już przy stole i jadłam śniadanie. Odstawiłam brudny talerz do zlewu i dopiłam do końca kawę. Wyjęłam wodę z lodówki i włożyłam ją do torby. Wzięłam kartkę i napisałam na niej wiadomość do dziewczyn. 
Jestem na próbie do spektaklu. Wrócę około 17. Mam jak by co klucze. 
Położyłam ją na stole i wzięłam torbę. Skierowałam się do holu. Tam założyłam czarny płaszcz, bordową czapkę i szalik. Na nogi wsunęłam brązowe zawiązywane kozaki. Przejrzałam się w lustrze. Jest nieźle- pomyślałam i wyszłam z domu. Postanowiłam się przejść. Po drodze zaszłam jeszcze do piekarni po rogala. Po jakimś czasie byłam już na miejscu. Weszłam do środka i skierowałam się do sekretariatu. Wzięłam z stamtąd klucz i zeszłam ponowni na dół. Skierowałam się do szatni. Tam przebrałam się w czarne dresy i luźną białą koszulkę z napisem " I love my brother". Kupił mi ją Michał. Założyłam na nogi czarne vansy i związałam włosy w luźnego koka. Wzięłam wodę i poszłam na salę. Zaczęłam się rozciągać. Po 15 minutach przyszła reszta. Przebrali się i zaczęliśmy próbę.
                                                   muzyka 

*kilka godzin później* 
- Kończymy na dzisiaj. Jutro próba od 13. Do zobaczenia- powiedziałam i podeszłam do magnetofonu. Wyłączyłam muzykę i opadłam na ławkę. Reszta grupy żegnała się ze mną i wychodziła. Odkręciłam wodę i zaczęłam pić. Nagle usłyszałam pukanie. Dziwne. Kto to może być?- pomyślałam. Odstawiłam wodę. 
- Proszę- krzyknęłam i popatrzyłam w stronę drzwi. Po chwili otworzył się i ujrzałam Louisa. 
- Dzień dobry proszę pani. Jestem pani szoferem. Gdzie panienkę zawieść- powiedział i się ukłonił. Ja się zaczęłam śmiać. Tak się śmiałem, że spadłam z ławki. 
- Na koniec świata- powiedziałam. 
- Tam nam się chyba nie uda dojechać. Proponuje spacer po parku- powiedział i uśmiechnął się szelmowsko.
- Może być. Tylko się przebiorę i możemy iść-  powiedziałam i wstałam z podłogi. Pozbierałam wszystkie rzeczy i ruszyłam do szatni. Lou powiedział, że zaczeka przy szatni. Przebrałam się i rozpuściłam włosy. Poprawiłam makijaż i pochowałam wszystkie rzeczy do torby. Wzięłam ją i dołączyłam do Lou. Poszliśmy jeszcze odnieść klucz do sekretariatu. Następnie wyszliśmy na zewnątrz. Ruszyliśmy w stronę parku. Rozmawialiśmy w tym czasie. 
- Tommo kto cię tu przysłał?- zapytałam się. 
- Dziewczyny. Powiedziały, że teraz ciągle harujesz, więc musisz się rozerwać. Kazały mi po ciebie przyjść i gdzieś zabrać- wyjaśnił. 
- Ja już wiem dlaczego cię jeszcze przysłały. Chciały mieć cały dom dla siebie i chłopaków. Ciekawe co się tam będzie działo- powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać. W końcu dotarliśmy do parku. Postanowiliśmy urządzić sobie bitwę na śnieżki. Mieliśmy niezły ubaw. Potem robiliśmy aniołki na śniegu. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci, a nie jak dorośli. Po dwóch godzinach bawienia się, w końcu zdecydowaliśmy się na wrócenie do domu. Kiedy byliśmy w połowie drogi do domu zaczął padać śnieg. Stanęłam na środku drogi i zaczęłam łapać płatki śniegu. 
*oczami Louisa*
Po dwóch godzinach zabaw z Jess, postanowiliśmy wrócić do domu. Gdzieś tak w połowie drogi, zaczął padać śnieg. Jessica stanęła na drodze i zaczęła łapać płatki śniegu. Wyglądała przepięknie. We włosach miała płatki śniegu, a nos i policzki miała leciutko zaróżowione. Usta za to miała czerwone. Miałem wielką ochotę podejść do niej i wpić się w jej wargi, ale wiedziałem, że to nie jest jeszcze odpowiedni moment do powiedzenia tego co czuje. Zamiast tego podszedłem do niej i objąłem ją w pasie. Ona popatrzyła na mnie i uśmiechnęłam się. Odwzajemniłem gest. 
- Chodź idziemy. Jest już zimno- powiedziałem. Jess przytaknęła i ruszyliśmy w stronę domu. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka i zdjęliśmy płaszcze i buty. W holu pojawił się dziewczyny. 
*oczami Jess*
Kiedy zdejmowaliśmy buty do holu wpadły Carrie i Ashley. 
- Louisa miałeś ją rozerwać, a nie przemoczyć do suchej nitki. Przecież z was się leje ciurkiem- krzyknęła Ashley. 
- Spokojnie. Nic się nie stało. Po prostu świetnie się bawiliśmy- stanęłam w obronie Lou. 
- Niech wam będzie- powiedziała Carrie. 
- Dobra dziewczyny ja spadam. Cześć- powiedział i pocałował mnie w policzek. Pożegnał się z dziewczynami i wyszedł. Ja się tylko uśmiechnęłam sama do siebie. 
- Ja idę do siebie się przebrać i spać. Jestem wykończona. Dobranoc- powiedziałam i ruszyłam na górę. 
- Dobranoc- odpowiedziały dziewczyny. Weszłam do siebie i zamknęłam drzwi. Od razu ruszyłam do łazienki. Tam zdjęłam mokre rzeczy i weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę i zaczęłam się myć. Następnie owinęłam się w ręcznik i ruszyłam do garderoby. Wzięłam swoją pidżamę i ruszyłam z powrotem do łazienki. Ubrałam się w pidżamę. Składała się ona w niebieskie spodnie w małpki i szarą bluzkę na ramiączka. Powiesiłam mokre ubrania na suszarce i wyszłam z łazienki. Wyjęłam telefon z torby i usiadłam na łóżku. Weszłam na TT. Napisałam Tweeta. 
@Louis_Tomlinson dziękuję za świetną zabawę. To był jeden z najlepszych dni w moim życiu. 
Odłożyłam telefon na szafkę i ułożyłam się wygodnie na łóżku. Zaczęłam wspominać dzisiejszy dzień. Po 10 minutach zasnęłam. 


Jest XIX. Wyszła dobrze. Na początku miałam trudności z napisanie końcówki, ale teraz jestem zadowolona. Następny rozdział pojawi się za tydzień.  

5.08.2013

Rozdział XVIII

                                                   muzyka

- ... Czy jesteś zazdrosna o mnie?- zapytał, a mi zamarło serce. Tylko spokojnie, uda mi się z tego wybrnąć- pomyślałam i wzięłam głęboki wdech. 
- Nie nie jestem zazdrosna. Jesteśmy przecież przyjaciółmi. Powiem ci dokładnie jak było. Na próbie do Brit, Swift dała nam niezły wycisk. Bolały mnie przez to trochę kolana, więc poszłam do siebie. Był jeszcze jeden powód. Nie chciałam przebywać w jednym pomieszczeniu z Calder. Patrzeć jak się całujecie i przytulacie- Lou chciał mi przerwać, ale uciszyłam go ręką- Daj mi dokończyć. Kiedyś razem z El byłyśmy bliskimi koleżankami. Jednak przestałyśmy się przyjaźnić. Dlaczego? Ponieważ Calder zaczęła chodzić z bogatym facetem. Na początku myślałam, że się po prostu zakochała. Później jednak okazało się, że ona zakochała się w jego bogactwie, a nie w nim. Ciągle namawiała go na zakupy w drogich sklepach, wyjścia do restauracji i prosiła o drogie prezenty. Kiedy się okazało, że on stracił całą fortunę, ona po prostu go zostawiła. Po co miała z nim nadal spotykać, jeśli nie miał już swojej fortuny. Przestałyśmy się przez tą sytuacje przyjaźnić, bo nie chciałam znać kogoś tak płytkiego. teraz po protu martwię się, że ona złamie ci serce i ty się nie pozbierasz- zakończyłam swój monolog. Louis przyciągnął mnie do siebie i otoczył ramieniem. Wtuliłam się w niego mocniej i cieszyłam się chwilą. Siedzieliśmy tak przez jakiś czas, aż w końcu ciszę między nami przerwał szatyn. 
- Jessica nie musisz się o mnie martwić. Poradzę sobie. Jestem dorosły i zapewniam cię, że umiem o siebie zadbać- powiedział i pocałował mnie w głowę. Czyli nie podejrzewa, że kłamię. Nawet dobrze, ze kolegowałam się z Calder. Tomlinson myliłeś się. Potrawie kłamać- pomyślałam.  
- Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie Jess. Skąd masz ten tatuaż?- zapytała i przeniósł swoją dłoń na miejsce rysunku.
- Kiedy skończyłam 18 lat przeniosłam się tutaj do Londynu. Od zawsze chciałam sobie zrobić tatuaż, więc postanowiłam, że teraz to zrobię. Zdecydowałam się na ptaki wylatujące z klatki. Dlaczego? Podobał mi się strasznie ten wzór i on miał oznaczać, że nic mnie nie zatrzyma w drodze do danego celu. Chce jeszcze zrobić sobie dwa tatuaże, ale nie miałam dotąd czasu- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
- ładnie to wygląda- powiedział i pogładził miejsce tatuażu. Przeszedł po mnie dreszcz- Wracasz ze mną do domu?
- Nie. Zostaje tutaj. Mam jeszcze próbę z reszta tancerzy do spektaklu- powiedziałam. 
- O której skończysz?- zapytał. 
- Gdzieś tak za cztery godziny, a co?- powiedziałam i popatrzyłam na niego. 
- Nie nic. Tak tylko pytam- powiedział z uśmiechem. Wiedziałam, że coś planuje. To było łatwo poznać po jego minie- Dobra ja się zbieram- powiedział i podniósł się. Podał mi rękę, a ja ją chwyciłam. Louis pomógł mi wstać.  Miło było czuć, jak Tommo mnie przytula, ale przecież nic nie trwa wiecznie. 
- Okej. To cześć- powiedziałam i posłałam mu uśmiech. 
- Cześć- powiedział i już był przy drzwiach, ale nagle odwrócił się i podbiegł do mnie. Przysunął się do mnie tak blisko, że mogłam poczuć jego oddech na swoim policzku. 
- Wyglądasz przepięknie jak tańczysz. Ty zawsze Wyglądasz przepięknie- wyszeptał do mojego ucha, a ja poczułam, że zaraz zemdleje. Musnął lekko mój policzek swoimi ustami i wyszedł z sali. Kiedy zamknął za sobą drzwi, dotknęłam ręką miejsca, gdzie Lou mnie pocałował. Uśmiechnęłam się sama do siebie i usiadłam na ławce. Po 20 minutach przyszła reszta grupy i zaczęliśmy ćwiczyć. 
*cztery godziny później*
- Na dzisiaj koniec. Pamiętajcie jutro próba od 11- powiedziałam i wyłączyłam muzykę. Byłam zadowolona z efektów naszej pracy. Zrobiliśmy dwa układy, które były naprawdę niezłe. Podeszłam do ławki i usiadłam na niej. Wzięłam wszystkie rzeczy i poszłam do szatni. Tam wzięłam prysznic i przebrałam się. Spakowałam wszystko do torby i wzięłam do ręki klucz. Wyszłam z szatni i zamknęłam salę. Ruszyłam do sekretariatu, żeby oddać klucz. Zostawiłam go i zeszłam na dół. Poprawiłam jeszcze czapkę i wyszłam na zewnątrz. W pierwszym momencie owiał mnie zimny wiatr. Było troszkę zimnej niż rano i było już prawie ciemno. Zauważyłam w oddali samochód Louisa. Pewnie po mnie przyjechał- pomyślałam i skierowałam się w jego stronę. Otworzyłem drzwi i wsiadłam do środka. Od razu zrobiło mi się cieplej. 
- Cześć- przywitałam się z nim. 
- Hej- powiedział i odpalił samochód. Wyjechaliśmy z parkingu z pod studia. 
- Gdzie jedziemy?- zapytałam się go. 
- Niespodzianka- odpowiedział i uśmiechnął się do mnie. Po 10 minutach stanęliśmy przed jakimś budynkiem. Domyśliłam się, że jest to studio tatuaży. 
- Po co tutaj przyjechaliśmy?- zapytałam się. 
- Powiedziałaś, że chce zrobić sobie jeszcze dwa tatuaże, ale nie miałaś czasu kiedy to zrobić, więc zabrałem cię tutaj- powiedział i zgasił silnik. 
- To miłe. Dziękuję- powiedziałam i wysiedliśmy z samochodu. Weszliśmy do środka. Zdjęliśmy kurtki i podeszliśmy do faceta, który stał za ladą. 
- Cześć. Nazywam się Dan. Co cię tu sprowadza?
- Chciałam sobie zrobić dwa tatuaże. 
- Okej. Proszę za mną- powiedział i zaprowadził nas do dalszej części salonu. Dan kazał mi usiąść na fotelu- To jaki chcesz pierwszy tatuaż i czy masz w ogóle wybrany wzór?
- Tak mam wybrany wzór. Będzie to napis "Forever Young" na szyi- powiedziałam i pokazałam konkretne miejsce. 
- Dobra. Musisz tylko zdjąć bluzkę i sweter, żeby się nie zabrudziły- powiedział, a ja zaczęłam zdejmować sweter. Podałam go Lou i zdjęłam bluzkę. Odwróciłam się tyłem do tatuażysty, 
- Louis mógłbyś mnie trzymać za rękę?- zapytałam go. On podszedł do mnie i chwycił mocno moją dłoń. Chwilę później poczułam lekkie ukłucie na szyi.  
*oczami Louisa*
Nie spodziewałem się takiej śmiałości po stronie Jess. Bez żadnego wahania zdjęła bluzkę i sweter. Zawsze mi się wydawało, że Jessica jest raczej nieśmiała. Muszę przyznać, że zrobiło mi się trochę gorąco. widziałem już dziewczyny w stanikach, ale z Jess jest inaczej. Ona jest dla mnie bardzo ważna. Nie wiem co bym zrobił kiedy, by jej się coś stało. 
- Louis mógłbyś mnie trzymać za rękę?- usłyszałem głos Jessicy. Otrząsnąłem się z zamyśleń i podeszłem do niej. Chwyciłem mocno jej dłoń i popatrzyłem jak tatuażysta zaczyna robić tatuaż. Po 20 minutach nakleił specjalny plaster i odsunął się od Jess.   
- Gotowe. Gdzie ma być następny tatuaż?- zapytał i uśmiechnął się do niej. 
- Dziękuję. Drugi tatuaż chcę mieć na lewym nadgarstku. Będzie to liczba nieskończoności- powiedziała i pokazała dokładne miejsce, w którym ma się znajdować tatuaż. Dave wziął się ponownie do pracy. 
*oczami Jess*
Po 15 minutach tatuaż był już zrobiony. Dan przykleił jeszcze plaster i odsunął się ode mnie. Lou podał mi moje ubrania. Ubrałam się i razem z tatuażystą poszliśmy do recepcji. 
- Za dwa tygodnie przyjdź znowu, to zdejmę ci plaster. To będzie 200 funtów- powiedział. Już miałam wyciągać portfel, ale wyciągnął swój i zapłacił tatuażyście. 
- Ja zapłacę. Uznaj to za prezent- powiedział i posłał mi uśmiech. Podziękowałam Danowi i wyszliśmy. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.  
- Lou mógłbyś mnie odwieźć do domu. Jestem trochę zmęczona- poprosiłam go.
- Dobrze. Będę mógł zostać z tobą?- zapytał.
- Oczywiście, że będziesz mógł. Sprawi mi to przyjemność- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.  Po 15 minutach byliśmy już pod domem moim i dziewczyn. Louis zaparkował samochód i zgasił silnik. Wysiedliśmy i weszliśmy do środka. Zdjęliśmy buty i płaszcze w holu. Poszliśmy do salonu. Zobaczyłam kartkę na stole. Wzięłam ją do ręki. 
Pojechałyśmy do chłopaków. Wrócimy gdzieś tak około 19. Baw się dobrze z Lou. Carrie i Ashley. 
Idiotki- pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. 
- Wygląda na to, że dziewczyny pojechały do chłopaków. Mamy dla siebie cały dom- powiedziałam- To co robimy?
- Możemy pooglądać jakiś film- zaproponował Louis. 
- Okej. To ty wybierz film, a ja pójdę na górę i się przebiorę- powiedziałam i weszłam po schodach na piętro. Skierowałam się do swojego pokoju. Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Ruszyłam do garderoby. Zaczęłam szukać czegoś na przebranie. W końcu zdecydowałam się na czarne dresy i białą koszulkę Louisa ze znaczkiem Supermena. Przebrałam się i zeszłam na dół. Lou siedział na kanapie, a na stole leżała wybrana płyta. Poszłam jeszcze do kuchni po popcorn i wróciłam do niego. Zajęłam miejsce obok niego. Ten przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłam się w niego. Pachniał zniewalająco. Nacisnęłam pilota i włączyłam film. 
- Na co się zdecydowałeś?- zapytałam się. 
- Na Igrzyska Śmierci- powiedział. 
- Uwielbiam ten film- powiedziałam i skupiłam ponownie swoją uwagę na filmie.
                                                   muzyka

*dwie godziny później, oczami Lou*
- Niezły film co nie- powiedziałem i czekałem na odpowiedź Jess. Jednak jej nie usłyszałem. Popatrzyłam w dół i zobaczyłem najsłodszy widok na świecie. Jessica zasnęłam wtulona w mój tors. Musiała być naprawdę zmęczona po próbie- pomyślałem. Wziąłem koc, który leżał obok mnie i przykryłem ją. Nie miałem zamiaru jej budzić. Tak słodko wyglądała jak spała. Pocałowałem ją w czubek głowy i zacząłem się bawić jej włosami. Po 40 minutach mnie również zmorzył sen. 
*godzinę później, oczami Ashley*
Chłopaki odwieźli nas pod sam dom. Pożegnałyśmy się z nimi i weszłyśmy do środka. Rozebrałyśmy się i weszłyśmy do salonu. Tam ujrzałam razem z Carrie widok, który był strasznie słodki. Jessica spała wtulona w tors Louisa, a on sam też drzemał. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zrobiłam im zdjęcie. Od razu wstawiłam je na Twittera. Dodałam komentarz. 
@Louis_Tomlinson, @Jessica_Evans Taki widok zobaczyłam, kiedy weszłam do salonu. Dwójka przyjaciół śpiąca wtulona w siebie. Słodki widok. 
Schowałam ponownie telefon do kieszeni i razem z Carrie podeszłyśmy po cichu do nich. Carrie poklepała leciutko po ramieniu Lou. On momentalnie się obudził. 
*oczami Louisa* 
Poczułem klepanie po ramieniu. Szybko otworzyłem oczy i ujrzałem Carrie i Ashley, pochylające się na de mną. 
- Co się stało?- zapytałem zaspanym głosem. 
- Zasnąłeś- powiedziała As. 
- Aha. Dobra ja spadam. Tylko przeniosę Jess do łóżka- powiedziałem i chwyciłem ją w moje ramiona. Była taka leciutka. W ogóle nie czułem jej ciężaru. Ona chyba nieświadomie mocniej wtuliła we mnie. Mogłem poczuć zapach jej perfum. Powoli wszedłem po schodach na górę. Skierowałem się do jej pokoju. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Podeszłem do łóżka. Położyłem delikatnie Jess na nie i przykryłem ją kołdrą. Pocałowałam ją w czoło. Wziąłem jeszcze jakąś kartkę i zostawiłem wiadomość. 
- Dobranoc- szepnąłem i wyszedłem z pokoju. Zamknąłem za sobą cicho drzwi. Zszedłem na dół. Pożegnałem się z Carrie i Ashley i wyszedłem z ich domu. Wsiadłem do samochodu i wyciągnąłem telefon z kieszeni. Zobaczyłem 15 nieodebranych połączeń od El. Napisałem jej SMSa, że musimy się jutro spotkać. Postanowiłem, że zakończę ten związek. Po co mam to dalej ciągnąć, jeśli jej w ogóle nie kocham? Odpaliłem samochód i ruszyłem do domu. Po jakimś czasie byłem już na miejscu. Zaparkowałem samochód i wszedłem do środka. Przywitałem się z chłopakami i powiedziałem, że idę do siebie. Wszedłem na górę po schodach i skierowałem się do swojego pokoju. Kiedy wszedłem do środka, zamknąłem za sobą drzwi. Poszedłem od razu do łazienki. Tam rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Umyłem się i założyłem czyste bokserki. Następnie położyłem się do łóżka. Zacząłem rozmyślać o tym co jutro powiem Calder. Po pewnym czasie zasnąłem. 

I mamy XVIII. Sądzę, że wyszła nieźle. Teraz przeważnie każdy rozdział będzie długi. Komentujcie proszę. Następny rozdział pojawi się za tydzień.