31.05.2013

Rozdział XI

                                                     muzyka

*następnego dnia rano, oczami Jess*
Czas wstawać- pomyślałam. Przetarłam oczy i powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Popatrzyłam na zegarek. Była 12. Wstałam z łóżka i powoli poszłam do łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic. Następnie poszłam do garderoby. Zaczęłam szukać czegoś do ubrania. W końcu zdecydowałam się na bordowe rurki i szary sweter. Do tego szare conversy i bordowa torba na ramię. Ponownie poszłam do łazienki. Ubrałam się. Włosy rozczesałam i uczesałam w wysokiego kucyka. Pomalowałam się lekko. Wróciłam do garderoby. Spakowałam rzeczy do przebrania. Zeszłam na dół do kuchni. Dziewczyny jeszcze spały. Zaczęłam robić sobie śniadanie. Po zjedzeniu, wyciągnęłam jakąś kartkę i zostawiłam wiadomość dziewczyną. Wrócę do domu około 17. Nie martwcie się o mnie. Jessica. Przypięłam ją do lodówki. Wyszłam następnie z domu. Skierowałam się w stronę centrum. Weszłam do jakiegoś sklepu z zabawkami i zaczęłam chodzić po między półkami. Wybrałam kilka lalek, jakieś klocki, misie, kolorowanki i samochodziki. Zapłaciłam za to wszystko i obładowana reklamówkami skierowałam się w stronę domu dziecka. Po 20 minutach byłam już pod drzwiami domu dziecka. Zapukałam i czekałam aż ktoś mi otworzy. Po chwili drzwi się otworzyły i ujrzałam dyrektorkę sierocińca.
- Dzień dobry proszę pani- przywitałam się z nią.
- Dzień dobry Jessica. Jak miło znów cię widzieć. Widzę, że coś kupiłaś- pokazała na moje torby i zaprosiła mnie do środka.
- Tak. Postanowiłam dzieciom kupić nowe zabawki- powiedziałam i weszłam do środka. Ruszyłyśmy w  stronę głównego pokoju.
- Dziękuję, że nam pomagasz. To wiele dla nas znaczy- powiedziała dyrektorka.
- Chcę pomóc tym dzieciom- powiedziałam i weszłyśmy do pokoju.
- Dzieci ktoś przyszedł was odwiedzić- powiedziała dyrektorka, a ja uśmiechnęłam się do nich.
- Jessica- krzyknęły i się na mnie rzuciły. Zaczęły mnie przytulać. Ja odwzajemniałam ich uściski. Uwielbiałam te dzieci.
- Przyniosłam wam coś- powiedziałam, kiedy puściły mnie.
- Co?- zaczęły zadawać pytania. Zaśmiałam się i usiadłam na środku sali.
- Mam coś dla każdego- powiedziałam i zaczęłam rozdawać dzieciom prezenty. Oczy im się świeciły, kiedy dostawały zabawkę. Uwielbiałam sprawiać im radość. Kiedy każde dziecko dostało już swój prezent, podniosłam się i podeszłam do dyrektorki.
- Jak się czuję Kate?- zapytałam się.
- Troszkę lepiej, ale nadal musi pozostać w łóżku- powiedziała i posmutniała.
- Mogłabym ją zobaczyć- powiedziałam i pokazałam na lalkę, którą trzymałam w ręku- Kupiłam ją specjalnie dla niej.
- Tak. Na pewno się ucieszy- powiedziała i zaprowadziła mnie do małego pokoju na końcu korytarza. Weszłam do środka. Zobaczyłam małą kruchą dziewczynkę o blond włoskach i niebieskich oczkach. Była strasznie wychudzona. Kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się promiennie.
- Jessica- powiedziałam cichutko.
- Tak kochanie. Mam coś dla ciebie Kate- powiedziałam i podeszłam do niej. Wręczyłam jej lalkę.
- Jeju dziękuję- powiedziała i lekko mnie przytuliła.   
- Nie ma sprawy Kate. Jak się czujesz?- zapytałam, chodź doskonale wiedziałam, że źle. Mała Kate miała raka nerki. Leczyła się, ale dom dziecka nie miał wystarczająco pieniędzy, żeby zapłacić za chemioterapię. Ja sama się dokładałam do leczenia, ale nie miałam wystarczająco dużo pieniędzy.
- Troszkę lepiej- powiedziała, chodzić wiedziałam, że kłamała. Najbardziej z całego sierocińca lubiłam Kate. Mimo to, że wiedziała, że może umrzeć miała plany na przyszłość. Chciała zostać światową projektantką mody. Zaczęłam z nią rozmawiać. Po jakiś 30 minutach Kate poczuła się zmęczona, więc ułożyłam ją do spania i zaśpiewałam kołysankę. Następnie wyszłam cichutko i zamknęłam drzwi od jej pokoju. Poszłam do łazienki. Przebrałam się w stare dresy i starą koszulkę mojego brata. Skierowałam się na pierwsze piętro. Weszłam do pierwszego pokoju z brzega. Były tam puszki z farbą i pędzle. Zaczęłam malować.
*kilka godzin później*
Skończyłam malować cały pokój. Spojrzałam na telefon. Była 16:30. Muszę iść- pomyślałam i skierowałam się do łazienki. Ubrałam się i umyłam twarz i ręce z farby. Następnie zeszłam na dół do pokoju dyrektorki. Pożegnałam się z nią i obiecałam, że wpadnę za tydzień. Pożegnałam się jeszcze z dziećmi i wyszłam z sierocińca. Skierowałam się w stronę domu. Co ja powiem dziewczyną? A jak będą z nimi chłopaki. Powiedzieć im prawdę? Może by mi pomogli? Sama przecież nie dam rady- myślałam nad tym w drodze do domu. W końcu zdecydowałam, że po prostu powiem prawdę. Z takim postanowieniem weszłam do domu. Zdjęłam buty i skierowałam się do salonu. Tak jak się spodziewałam chłopcy przed koncertem wpadli do nas. Rozmawiali o czymś zawzięcie. Kiedy przekroczyłam próg salonu umilkli.
- Hej- powiedziałam i się lekko speszyłam.  
- Dziewczyno gdzie ty byłaś- powiedział Lou i podbiegł do mnie. Przytulił mnie do siebie. Wtuliłam się w niego mocno- Martwiliśmy się o ciebie.
- No właśnie- odezwała się reszta.
- Dobra powiem. Nie będę kłamać dłużej- powiedziałam i odsunęłam od siebie Lou. On usiadł na kanapie- Wiecie gdzie jest dom dziecka w Londynie? Raz chodziłam bez sensu po Londynie i weszłam tam, bo zaczął padać deszcz. Spędziłam tam kilka godzin i zapoznałam się z tymi dziećmi. Postanowiłam im pomóc. Co tydzień chodzę tam i pomagam.
- Czemu nam wcześniej nie powiedziałaś?- zapytała się mnie Carrie.
- Sama nie wiem- odpowiedziałam i spuściłam głowę.
- Możemy ci pomóc. Razem na pewno zrobimy więcej- powiedział Lou, a reszta mu przytaknęła.
- Dziękuję wam- powiedziałam i się uśmiechnęłam do nich.
- Dobra chłopaki my się zbieramy, bo się nie wyrobimy na koncert- powiedział Daddy.
- No właśnie. My też musimy zacząć się szykować- dodała Ashley.
- Podjedzie pod was samochód o 18:50. Bądźcie gotowe- dodał Harry. Pożegnali się z nami i wyszli. My poszłyśmy do swoich pokoi zacząć się szykować. Najpierw poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i umyłam włosy. Następnie poszłam do garderoby po rzeczy. Wzięłam je i ponownie weszłam do łazienki. Ubrałam się w dżinsy i białą koszulę na ramiączka. Do tego czarną marynarkę i szaro-kremowe botki. Wysuszyłam włosy. Rozczesałam je i zostawiłam rozpuszczone. Zrobiłam lekki makijaż i popsikałam się perfumami. Spojrzałam się w lustro. Wyglądam nieźle- pomyślałam i wyszłam z łazienki. Wzięłam do ręki telefon i zeszłam na dół do salonu. Nie było jeszcze dziewczyn. Spojrzałam na zegarek. 18:40 powinny być już gotowe- pomyślałam. Po chwili zobaczyłam je na schodach. Carrie była ubrana w czerwone rurki i brązową bluzkę z językiem i napisem "The Rolling Stones". Do tego czarne botki. Włosy tak samo jak ja zostawiła rozpuszczone. Ashley ubrała się w jasno różowe rurki i białą luźną bluzkę z czarnym sercem. Do tego różowe szpilki i torebkę w panterkę. Włosy uczesała w warkocza na bok. Usłyszałyśmy klakson samochodu. Wyszłyśmy na zewnątrz i wsiadłyśmy do czarne limuzyn. Siedziały już tam Lily i Perrie. Lily była ubrana w dżinsy i czarną bluzkę z motywem flagi USA. Do tego czarne conversy. Perrie za to w różowe rurki i czarną bluzkę na ramiączka. Do tego czarne obcasy i czarną bransoletkę z ćwiekami.Przywitałyśmy się z nimi i pojechałyśmy pod arenę. Wysiadłyśmy przy tylnym wejściu i weszłyśmy do środka. Zajęłyśmy swoje miejsca. Za kilka minut miał się rozpocząć koncert. Na scenie pokazał się support chłopców. Zagrali kilka piosenek i zeszli ze sceny. Nagle cała arena pociemniała. Pojawił się filmik z chłopcami rozpoczynający koncert. Po chwili chłopcy weszli na scenę i rozpoczął się koncert.
                                                     muzyka
*oczami Ashley*
Chłopcy zaczęli śpiewać od Live While We're Young. Potem Kiss You i tak dalej. Wszyscy na arenie śpiewali razem z nimi. Kiedy śpiewali Little Things płakałyśmy. Chłopcy ciągle się wygłupiali na scenie. Tak minęłam połowa koncertu. W końcu nadeszły twitter questions. Odpowiadali na nie ze śmiechem. Na tablicy pokazało się ostatnie pytanie. 
Czy macie dziewczyny?
- Ja mam. Kocham cię Perrie- krzyknął Zayn.
- Ja ciebie też Zayn- odkrzyknęła Pezz.
- Ja też mam. Chodzę z przepiękną Lily- tu wskazał na swoją dziewczynę, która lekko się zarumieniła.
- Ja również mam. Chodzę od niedawana z wspaniałą Carrie Carter- powiedział i posłał Carrie buziaka. Teraz Liam przemówił.
- Ja chciałbym kogoś zaprosić na scenę. Ashley chodź do nas- powiedział, a ja popatrzyłam się na niego. O co może chodzić?- pomyślałam i ruszyłam w stronę sceny. Wszystkie Directionerki patrzyły na mnie z zazdrością. Weszłam powoli na scenę i podeszłam do Liama.
- Wiem Ashley to dla ciebie dziwne. Pewnie się teraz zastanawiasz czemu tu stoisz. Nie mogę tego dłużej ukrywać. Kocham cię. Nie jak przyjaciółkę, ale jak kogoś ważniejszego. Zakochałem się w tobie od razu jak cię ujrzałem. Wydawałaś się cicha, ale potem okazało się, że wcale nie jesteś cicha- tu zaśmiał się- Kocham patrzeć jak się uśmiechasz. Jak się nad czymś zastanawiasz. Jak poprawiasz grzywkę. Jak przekonujesz kogoś, że masz rację. Kocham ciebie całą. Chcę cię chronić przed złem. Po prostu cię kocham- zakończył swój monolog i popatrzył na mnie. Ja tylko przysunęłam się do niego i złączyłam nasze usta w pocałunku. Cała arena zaczęła piszczeć. Kiedy się od siebie oderwaliśmy Liam przytulił mnie do siebie.
- Ja ciebie też kocham- szepnęłam.
- Czy zostaniesz moją dziewczyną?- zapytał się mnie.
- Oczywiście, że tak- odpowiedziałam i pocałowałam go ponownie. Po zakończonym pocałunku wróciłam na swoje miejsce cała rozpromieniona. Dziewczyny zaczęły mi gratulować.
                                                     muzyka
*oczami Jess*
- Dobra Louis tylko ty nie odpowiedziałeś na pytanie- powiedział Niall.
- Pracuję nad tym- tylko tyle powiedział Lou. To było dziwne. Muszę z nim później porozmawiać- pomyślałam- Dobra koniec tematu. Teraz za nim zaczniemy dalszą część koncertu chcemy zaprosić do nas pewną osobę. Poznaliśmy ją dwa miesiące. Jest niesowicie utalentowana. Zapraszam na scenę Jessicę- powiedział i zachęcił mnie ruchem ręki. Co oni znowu wymyślili- pomyślałam i ruszyłam w stronę sceny. Weszłam na nią i podeszłam do Lou.
- To jest Jessica. Ma niesamowity głos. Chcę, żeby teraz zaśpiewała- powiedział i podał mi mikrofon.
- Louis ja nie dam rady zaśpiewać- powiedziałam cicho i spuściłam wzrok na moje buty .
- Proszę. Czy chcecie, żeby zaśpiewała?- zapytał się widowni. Wszyscy zaczęli krzyczeć, że tak- I jak zaśpiewasz?
- Niech będzie, ale tylko jedną piosenkę- powiedziałam i wzięłam od niego mikrofon.
- Co mamy puścić?- zapytał.
- Stronger- powiedziałam i stanęłam na środku sceny. Zaczęły brzmieć pierwsze takty. Zaczęłam cicho śpiewać.
                                           You know the bed feels warmer, 
                                                    Sleeping here alone, 
                                                You know I dream in color,                                                 

                                                And do the things I want. 
Zaczęłam się powoli rozkręcać.
                                       You think you've got the best of me 
                                            Think you've had the last laugh 
                                 Bet you think that everything good is gone.
                                            Think you left me broken down 
                                          Think that I'd come running back 
                                                Baby you don't know me, 
                                                Cause you're dead wrong.

Wkładałam w całą swoją energię.
                                 What doesn't kill you makes you stronger 
                                                   stand a little taller 
                                 Doesn't mean I'm lonely when I'm alone.
                                 What doesn't kill you makes you fighter
                                                Footsteps even lighter
                                Doesn't mean I'm over cause you're gone.

Zaczęłam tańczyć i skakać na scenie.
                       What doesn't kill you makes you stronger, stronger 
                                               Just me, Myself and I 
                              What doesn't kill you makes you stronger 
                                                Stand a little taller 
                               Doesn't mean I'm lonely when I'm alone.

Wszyscy naśladowali mnie i śpiewali razem ze mną.
                    You heard that I was starting over with someone new, 
                              They told you I was moving on over you, 
                                 You didn't think that I'd come back
                                         I'd come back swinging 
                                 You try to break me but you see

Już wiedziałam co czuli chłopaki śpiewając.
                         What doesn't kill you makes you stronger 
                                         stand a little taller 
                          doesn't mean I'm lonely when I'm alone.
                          What doesn't kill you makes you fighter
                                     Footsteps even lighter
                          doesn't mean I'm over cause your gone.

To było takie magiczne.
                What doesn't kill you makes you stronger, stronger 
                                    Just me, myself and I 
                       What doesn't kill you makes you stronger 
                                       Stand a little taller
                        Doesn't mean I'm lonely when I'm alone

Czułam, że teraz bym mogła przenieść góry.
                       Thanks to you I got a new thing started 
                      Thanks to you I'm not my broken hearted 
                     Thanks to you I'm finally thinking about me
You know in the end the day I left was just my beginning in the end...

Nie myślałam o niczym innym, tylko o tym, że śpiewam.
                    What doesn't kill you makes you stronger 
                                    Stand a little taller
                     Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
                      What doesn't kill you makes a fighter
                                Footsteps even lighter
                     Doesn't mean I'm over cause you gone.

Tylko to się teraz liczyło.
          What doesn't kill you makes you stronger, stronger 
                               Just me, Myself and I 
               What doesn't kill you makes you stronger 
                                Stand a little taller
              Doesn't mean I'm lonely when I'm alone.

Chciałam, żeby to trwało wiecznie.
       What doesn't kill you makes you stronger, stronger 
                            Just me, Myself and I 
              What doesn't kill you makes you stronger 
                            Stand a little taller
              Doesn't mean I'm lonely when I'm alone.
                                  I'm alone

Zabrzmiały ostatnie takty piosenki, a ja stanęłam na środku sceny i patrzyłam w publiczność. Po chwili rozległy się głośne oklaski i krzyki. Nie mogłam uwierzyć, że udało mi się zaśpiewać.
- To było niesamowite- powiedział Lou i przytulił mnie do siebie.
- Dziękuję- odpowiedziałam.
- Chcecie, żeby Jess pośpiewała z nami?- zapytał się publiczności. Wszyscy zaczęli krzyczeć, że tak.
- No dobra pośpiewam z wami- powiedziałam. Zaczęły lecieć pierwsze takty Still The One.
                                                       muzyka
*po koncercie*
Siedzieliśmy właśnie w garderobie chłopaków całą paczką. Nadal nie mogłam uwierzyć, że zaśpiewałam przed tak wielką publicznością.
- Jess ty masz niesamowity talent- powiedział Louis.
- Dziękuję- odpowiedziałam- Wiem jak się czujecie, kiedy śpiewacie. To takie magiczne uczucie, gdy stoisz na scenie i śpiewasz. Czułam, że mogę przenieść góry. To takie niesamowite- skończyłam mówić i wtuliłam się w ciało Lou.
- Dobra czas wracać do domu. Odwieziemy was, bo widzę, że jesteście wyczerpane- powiedział Harry, który trzymał na swoich usypiającą już Lily.
- Tak chodźmy- powiedział Louis i pomógł mi wstać. Wyszliśmy z areny i skierowaliśmy się do limuzyna, która na nas czekała przy tylnym wyjściu. Wsiedliśmy do niej i odjechaliśmy. Na początku odwieźliśmy Lily, a potem Perrie. Następnie chłopaki odstawili nas pod dom. Pożegnałyśmy się z nimi i weszłyśmy do domu. Od razu poszłyśmy spać. Poszłam do łazienki się przebrać i wzięłam prysznic. Potem położyłam się na łóżku. Dostałam jeszcze SMSa od Louisa. Śpi dobrze rudzielcu. Kolorowych snów. Louis. Odpisałam mu i odpłynęłam w krainę Morfeusza.  

Mamy XI rozdział. Wyszedł strasznie długi. Może was zaciekawić na początku wątek o sierocińcu. Specjalnie go tutaj wprowadziłam, bo później będzie miał duże znaczenie. Uważam, że końcówka nie udała mi się, ale tak to jestem zadowolona. Następny rozdział powinien pojawić się za tydzień.

24.05.2013

Rozdział X

                                                              muzyka

*następnego dnia rano, oczami Jess*
Przetarłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Sięgnęłam po telefon. Wyświetliła mi się jedna nowa wiadomość. Otworzyłam ją. Hej Jess. Przepraszam, ale cię pewnie obudziłam. Nie masz ochoty razem ze mną i Lily iść do centrum handlowego na jakieś zakupy na jutrzejszy koncert. Oczywiście weź ze sobą dziewczyny. Perrie. Odpisałam je, że chętnie i umówiłyśmy się o 14 pod galerią. Popatrzyłam się na zegarek. Była 12. Trzeba obudzić dziewczyny, bo nie zdążymy- pomyślałam i wyszłam ze swojego pokoju. Stanęłam między pokojami Carrie i Ashley i krzyknęłam, żeby wstawałam. W odpowiedzi usłyszałam spadanie z łóżka i marudzenie, że w tym domu nie można się wyspać. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zeszłam na dół do kuchni. Zaczęłam robić tosty. Po chwili przyszły dziewczyny. Usiadły na krzesłach.
- Ty nie umiesz budzić ludzi. Przez ciebie boli mnie teraz głowa. Po co właściwie nas budziłaś?- powiedziała As.
- Inaczej was się nie da obudzić. Dzisiaj idziemy razem z Pezz i Lily do galerii kupić jakieś rzeczy na jutrzejszy koncert chłopaków- powiedziałam i postawiłam na stole tosty. Dziewczyny od razu zaczęły jeść. Ja się zaśmiałam i również zaczęłam wcinać.
- A na którą mamy tam być?- zapytała między przerwami w jedzeniu Carrie.
- Na 14, a jest 12:20- powiedziałam. Zjadłyśmy do końca i każda poszłam do swojego pokoju się ubrać. Poszłam na początku do łazienki. Wzięłam prysznic i umyłam włosy. Następnie poszłam do garderoby wybrać w co się ubiorę. Wybrałam w końcu niebieskie rurki i różowo-niebieską koszulę na ramiączka. Do tego różowe conversy i różowy pierścionek. Włosy uczesałam w wysokiego koka. Spakowałam pieniądze i telefon do kieszeni i zeszłam na dół. Czekały już tam na mnie dziewczyny. Ashley ubrała się w czerwone rurki i białą bluzkę na ramiączka w czarne paski. Do tego czarne conversy i naszyjnik z wąsami. Włosy związała w wysokiego kucyka. Carrie za to ubrała się w czarne rurki i luźną bluzkę z flagą Wielkiej Brytanii. Do tego czarne vansy i naszyjnik z napisem "I love One Direction". Włosy związała tak samo jak ja w wysokiego koka. Spojrzałam na zegarek. Była 13:40.
- Dobra dziewczyny idziemy- powiedziałam i wyszłyśmy z domu. Po 10 minutach byłyśmy na miejscu. Czekały już na nas Lily i Perrie. Lily ubrała się w białe rurki i biało- różową bluzkę z różnymi napisami. Do tego różowe vansy i różowe kolczyki w kształcie serca. Włosy zostawiła rozpuszczone. Za to Pezz ubrała się w dżinsy i koszulę w kratę. Do tego czarną czapkę i niebieskie conversy. Włosy zostawiła rozpuszczone. Przywitałyśmy się z nimi i weszłyśmy do centrum handlowego. Zaczęłyśmy chodzić po sklepach.
*kilka godzin później*
Usiadłyśmy zmęczone w jakieś kawiarni i zamówiłyśmy po kawie dla każdej. Udało nam się kupić potrzebne rzeczy. Carrie kupiła czerwone rurki i brązową bluzkę z językiem i napisem "The Rolling Stones". Do tego czarne botki. Ashley wybrała jasno różowe rurki i białą luźną bluzkę z czarnym sercem. Do tego różowe szpilki i torebkę w panterkę. Lily kupiła sobie dżinsy i czarną bluzkę z motywem flagi USA. Do tego czarne conversy. Perrie wybrała różowe rurki i czarną bluzkę na ramiączka. Do tego czarne obcasy i czarną bransoletkę z ćwiekami. Ja kupiłam dżinsy i białą koszulę na ramiączka. Do tego czarną marynarkę i szaro-kremowe botki.
- Ale się zmęczyłam- powiedziałam.
- No. Trochę się nachodziłyśmy- przyznała mi rację Lily.
- Ale warto było- powiedziała Carrie, a my przytaknęłyśmy. Wtedy zadzwonił telefon Perrie. Poszłam na bok i zaczęła rozmawiać z kimś. Wywnioskowałyśmy, że to był Zayn, bo mówiła kochanie i skarbie. Kelnerka w tym czasie przyniosła naszą kawę. Zaczęłyśmy ją pić. Wywnioskowałyśmy, że Perrie rozmawia z Zaynem, bo mówiła kochanie. Po 5 minutach pożegnała się z nim i podeszła do nas.
- Kochane co powiedzie, że teraz pójdziemy do chłopaków?- zapytała się nas. Zgodziłyśmy się. Wzięłyśmy nasze rzeczy i kawy i poszłyśmy. Zaszłyśmy jeszcze do naszych domów i zostawiłyśmy zakupy. Po 20 minutach byłyśmy już pod willą chłopaków. Zapukałyśmy do drzwi. Po chwili otworzył nam Liam. Przywitałyśmy się z nim i weszłyśmy do środka. Skierowaliśmy się do salonu, gdzie była reszta. Kiedy tam weszłyśmy zaczęłyśmy się śmiać. Niall leżał na Harrym i próbował mu zabrać zapewne swoją kanapkę. Louis i Zayn próbowali odciągnąć Horana, ale tylko wylądowali na podłodze.
- Nie można was zostawić na chwilę, bo już coś wymyślicie- powiedział Liam łapiąc się za głowę.
- Nie moja wina, że Hazza zabrał mi kanapkę- powiedział naburmuszony Niall.
- To była moja kanapka, którą sobie zrobiłem- powiedział Hazza. Chłopcy zaczęli się kłócić. Popatrzyłyśmy na siebie z dziewczynami i jednocześnie krzyknęłyśmy:
- Dosyć- chłopaki przestali się kłócić i popatrzyli na nas ze zdziwieniem.
- Dobra dosyć kłótni. Niall i Hazza przeproście się. Teraz siadać na kanapie i oglądamy jakiś film- powiedziałam, a chłopcy wykonali posłusznie moje polecenie. My także zajęłyśmy miejsca obok nich i zaczęliśmy wybierać co obejrzymy. Wybraliśmy Niemożliwe. Włączyliśmy i zaczęliśmy oglądać.
*kilka godzin później*
- Ten film był niesamowity. Nie wierzę, że on był kręcony na faktach- powiedziałam i przytuliłam się do Louisa. Dziewczyny przytaknęły mi. Wszystkie się rozkleiłyśmy, a chłopaki nas pocieszali.
- Dobra jest już późno, może was odwieziemy- zaproponował Liam. Zgodziłyśmy się. Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy. Najpierw odwieźliśmy Pezz, a później Lily. Na koniec chłopaki odstawili nas pod dom. Pożegnałyśmy się z nimi i weszłyśmy do domu. od razu poszłyśmy do swoich pokoi, bo byłyśmy zmęczone zakupami. Kiedy znalazłam się w swoim pokoju, założyłam starą koszulkę mojego brata i położyłam się do łóżka. Po chwili zasnęłam.

I mamy X rozdział. Piszcie komentarze, czy się wam podoba. Ja uważam, że jest niezły. Następny rozdział powinien pojawić się za tydzień.             

20.05.2013

Rozdział IX

                                                         muzyka

*następnego dnia rano, oczami Jess*
Przetarłam oczy i popatrzyłam na zegarek. Była 10:30. Na szczęście nie miałam dzisiaj zajęć z chłopakami, bo jest jakiś konkurs w studio i do końca tygodnia nie ma zajęć. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do okna. Padał deszcz. Normalna pogoda w Londynie- pomyślałam i skierowałam się do łazienki. Wzięłam prysznic i umyłam włosy. Następnie poszłam do garderoby. Zaczęłam szukać jakiś ubrań. W końcu wybrałam żółty luźny sweter i czarne przetarte na kolanach leginsy. Ubrałam się. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Potem zeszłam na dół do kuchni. Nie zdziwiłam się, że nikogo tam nie zastałam. Pewnie Carrie jest z Niallem, a Ashley z Liamem- pomyślałam i włączyłam radio. Nie mogłam siedzieć w pokoju, gdzie jest cisza. Zabrałam się za robienie śniadania. W pewnym momencie usłyszałam pierwsze słowa Live We're Young. Zaczęłam tańczyć i śpiewać. Miałam niezły ubaw. Robiłam jeszcze w tym czasie śniadania. Kiedy piosenka się skończyła usłyszałam brawa. Podskoczyłam ze strachu i odwróciłam się w stronę drzwi od kuchni. Stali tam Louis, Liam, Niall, Carrie i Ashley.
- Co wy tu robicie? Myślałam, że was nie ma- powiedziałam.
- Siedzieliśmy w salonie i usłyszeliśmy jak śpiewasz, więc przyszliśmy- powiedziała Carrie.
- Myślałam, że ty jesteś z Niallem, a Ashley z Liamem.
- No mieliśmy iść dzisiaj na miasto, ale pada deszcz, więc postanowiliśmy, że przyjdziemy do was- powiedział Liam.
- A ty?- zapytałam się Louisa.
- Miałem cię dzisiaj odwiedzić, więc przyjechałem razem z nimi- powiedział Lou i posłał mi uśmiech.
- Czyli widzieliście jak śpiewam i tańczę- zapytałam.
- Tak i muszę ci powiedzieć, że jesteś niesamowita- powiedział Lou. Poczułam, że na moje policzki robią się czerwone.
- Może chcecie naleśniki, bo zrobiłam- zmieniłam szybko temat. Niall od razu krzyknął, że tak, a reszta powiedziała, że z chęcią. Wyjęłam talerze i zaczęłam nakładać. Podałam wszystkim talerze i sama zaczęłam jeść. Rozmawialiśmy w tym czasie. Po zjedzeniu odłożyliśmy naczynia do zmywarki.
- Dobra ja spadam na górę robić plany na spektakl- powiedziałam i podniosłam się z krzesła.
- Czemu?- zapytał się Lou.
- Muszę to zrobić Louis, a nawet jeszcze nie zaczęłam- powiedziałam.
- To ja ci pomogę- zaproponował.
- Louis ja muszę to sama zrobić- powiedziałam i popatrzyłam błagalnie na resztę. Oni tylko patrzyli na nas ze śmiechem.
- No proszę- zrobił słodkie oczka. Weź się takiemu oprzyj.
- Niech ci będzie. Ale tylko zwrócę ci jedną uwagę i idziesz na dół- ostrzegłam go. On przytaknął, wstał z krzesła i skierował się w stronę schodów. Posłałam jeszcze mordercze spojrzenie reszcie i ruszyłam za nim. Weszliśmy do mojego pokoju. Wyjęłam laptopa i usiadłam na podłodze plecami do łóżka. Louis usiadł na łóżku i zaczął się bawić moimi włosami. Uwielbiał to robić. Włączyłam laptopa i zaczęłam szukać odpowiednich kostiumów. Miało być 10 tańców. W pierwszy miałam tańczyć sama z dziewczynami. Wybrałam do tego te leginsy, tą bluzkę i do tego te buty. Tak by były ubrane dziewczyny, a ja bym miała białą bluzkę i białe conversy. Zapisałam to na pendrive i zaczęłam dalej szukać.
*w tym samym czasie w salonie, oczami Carrie* 
Kiedy Louis razem z Jess poszli do jej pokoju my przenieśliśmy się do salonu. Liam z As zajęli kanapę, a Niall usiadł na fotelu, a ja na jego kolana.
- Co teraz robimy?- zapytałam.
- Może obejrzymy jakiś film- zaproponował Daddy.
- Okej może być, ale co?- powiedziałam. 
- Może Toy Story?- zaproponował Liam.
- Haha. Okej- powiedziałam i włączyłam film. Usadowiłam się wygodnie na kolanach Irlandczyka i zaczęliśmy oglądać.
*kilka godzin później, oczami Jess* 
- Chyba skończyliśmy- powiedziałam. Miałam tego dość. 
- No nareszcie- powiedział Lou. On najwyraźniej też- Idziemy na dół do reszty?
- Okej- powiedziałam i zeszliśmy do reszty. Siedzieli oni w salonie i rozmawiali.
- O już skończyliście- powiedział Niall.
- No- odpowiedzieliśmy równo.
- Proponuj się przenieść do nas do domu- zaproponował Liam.
- Okej, tylko musimy się przebrać- powiedziała Ashley. Chłopaki się zgodzili, a my poszłyśmy do swoich pokoi. Weszłam do garderoby i zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego na taką pogodę, bo dalej padało. W końcu wybrałam czerwone rurki i białą bluzkę w czarne paski. Do tego niebieskie vansy i czarny płaszcz. Ubrałam się, umalowałam i poprawiłam trochę włosy. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądam całkiem nieźle- pomyślałam i wyszłam z pokoju. Przy schodach czekały na mnie Ashley i Carrie. As ubrała się w czerwone rurki i biały luźny sweter z czerwonym sercem. Do tego białe krótkie trampki i tak samo jak ja czarny płaszcz. Włosy związała w wysokiego kucyka. Carrie za to ubrała się w kremowe rurki i luźny szary sweter. Do tego białe tenisówki i czarny płaszcz. Zeszłyśmy na dół do chłopaków. Potem wyszliśmy razem z nimi z domu. Wsiedliśmy do ich samochodu i pojechaliśmy do ich domu. Po 20 minutach byliśmy już w ich salonie. Siedzieli już tam Zayn i Harry razem z Lily i Perrie. Przywitaliśmy się i zajęliśmy wolne miejsca. Chłopcy chyba chcieli nam coś powiedzieć, bo stali się troszkę spięci. Posłałam dziewczyną pytające spojrzenie, ale one też nie wiedziały o co chodzi. Chłopcy zeszli w pewnym momencie na temat koncertów.
- Wiecie mamy w ten piątek koncert- zaczął Liam.
- I chcieliśmy, żeby ten koncert był wyjątkowy- podjął Harry.
- I tak myśleliśmy, że- zaczął Zayn.
- Czy nie chcecie iść na nasz koncert?- wypalili wszyscy. My popatrzyłyśmy na siebie i zaczęłyśmy się śmiać. Chłopcy patrzyli na nas dziwnie. W końcu powoli się ogarnęłyśmy.
- Wy się tak stresowaliście tym?- zapytała Perrie.
- Tak- odpowiedział Zayn.
- Jesteście idiotami. Oczywiście, żebyśmy przyszły na wasz koncert- powiedziała Lily.
- No może troszeczkę jesteśmy idiotami- przyznał Harry i razem z chłopaki zaczęli się śmiać. Dołączyłyśmy do nich po chwili. Tak się śmiałam, że zleciałam z kanapy. Louis chciał mi pomóc wstać, ale tylko się przewrócił. Po jakimś czasie udało nam się ogarnąć. Podniosłam się z Lou z podłogi i usiedliśmy na kanapie.
- Co teraz robimy?- zapytała się Carrie.
- Nie wiem jak wy, ale ja porywam ciebie i idziemy do mojego pokoju- powiedział Niall, wziął na ręce Carrie i poszedł do swojego pokoju. My wszyscy się zaśmieliśmy.
- Ja chyba też idę w ślady Horana i porywam cię- powiedział Harry i tak samo poszedł z Lily na rękach do swojego pokoju.
- Ja idę odwieźć Perrie i pewnie zostanę u niej na noc- powiedział Zayn i wyszedł razem z Pezz. Liam z Ashley też poszli do pokoju Liama.
- Louis pośpiewasz mi coś?- zapytałam i zrobiłam słodką minkę.
- Tak jeśli ty też ze mną będziesz śpiewać- zaproponował.
- Okej- powiedziałam i Louis zaczął śpiewać.   
                                                             muzyka
*w pokoju Nialla, oczami Carrie*
- To co teraz będziemy robić mój porywaczu?- zapytałam się Nialla, kiedy ten położył mnie na swoim łóżku.
- Myślałem, że możemy porozmawiać- zaproponował.
- Okej- odpowiedziałam i poklepała miejsce obok siebie. On zajął je i przysunął mnie do siebie. Oparłam głowę o jego tors.
- To o czy porozmawiamy?- zapytałam.
- Nie wiem. Możemy poopowiadać o sobie.
- Nie ma sprawy. Ty zaczynasz- powiedziałam.
- Okej. Więc nazywam się Niall James Horan. Jestem Irlandczykiem. Farbuje swoje włosy na blond i mam nieziemskie błękitne oczy. Uwielbiam jeść. I jeszcze bym zapomniał. Kocham cię najbardziej na świecie- zakończył swoją wypowiedź, a ja się zaśmiałam- Z czego się śmiejesz?
- Z niczego- powiedziałam, a ten zrobił śmieszną minę, co spowodowało kolejną salwę mojego śmiechu.
- Aha czyli się ze mnie śmiejesz. Poniesiesz karę- powiedział i przewrócił mnie na plecy. Teraz ja leżałam na łóżku, a on był na de mną. Zaczął mnie łaskotać.
- Niall proszę przestań- prosiłam.
- A co będę z tego mieć- przestał. Pocałowałam go w usta. Oddał mój pocałunek. Wykorzystałam jego rozkojarzenie i przewróciłam go. Teraz ja znajdowałam się na górze. Nie przestaliśmy się całować. W pewnym momencie poczułam język blondyna w swoich ustach. Jęknęła. Poczułam, że Niall uśmiecha się po przez pocałunek. Kiedy oderwaliśmy się od siebie położyłam głowę na jego torsie.
- I co to wystarczy?- zapytałam.
- Zdecydowanie- powiedział i pocałował mnie w głowę- Kocham cię.
- Ja ciebie też- powiedziałam i ponownie złączyłam nasze usta w pocałunku.
*trzy godziny później, oczami Jess*
- Dobra pora się zbierać- powiedziałam i wstałam z kanapy- Carrie i Ashley ruszcie swoje dupy jedziemy do domu- krzyknęłam.
- Już idziemy- usłyszałam w odpowiedzi. Po chwili stały już przed mną obydwie. Chłopaki zaproponowali, że nas odwiozą. Zgodziłyśmy się, bo było już po 22 i nie chciałyśmy wracać same po ciemku. Wsiedliśmy do samochodu chłopaków i pojechaliśmy pod nasz dom. Kiedy się tam znaleźliśmy pożegnałyśmy się z nimi i poszłyśmy do środka. Od razu poszłyśmy do swoich pokoi. Wzięłam prysznic, przebrałam się w pidżamę i położyłam się do łóżka. Zanim zasnęłam dostałam SMSa od Lou: Dobranoc rudzielcu :*. Louis. Odpisałam mu i zasnęłam.

Mamy IX rozdział. Miałam niezłą wenę i dobrze mi się pisało tą część. Sądzę, że wyszła całkiem nieźle. Następny rozdział powinien pojawiać się za tydzień.

16.05.2013

Rozdział VIII

Dla moich dwóch przyjaciółek: Oliwi i Dominiki. Kocham was :*
                                                                 muzyka

*tego samego dnia rano, oczami Carrie*
- Wstawaj królewno- usłyszałam szept Nialla. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że leżę wtulona w jego tors. Chciałam się odsunąć, ale on mnie trzymał mocno- Dzień dobry.
- Hej- powiedziałam- Która godzina?
- Po 10.
- Aha. Może zejdziemy na dół do kuchni, to zrobimy wtedy śniadanie.
- Wiesz mam lepszy pomysł. Pojedziemy do waszego domu. Ty się przebierzesz, a potem pojedziemy do jakieś kawiarni na naleśniki.
- Okej. Może być- powiedziałam  i podnieśliśmy się z łóżka. Ja poszłam do łazienki, a blondyn został w pokoju. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się i uczesałam włosy w wysokiego kucyka. Umalowałam się lekko i wyszłam. W pokoju czekał Niall. Był ubrany w niebieskie rurki, szarą koszulkę i czarną bluzę.
- To co idziemy?- zapytał się mnie. Ja pokiwałam głową, wzięłam swoją torbę i wyszliśmy z jego pokoju. Zeszliśmy do holu i ubraliśmy buty. Wyszliśmy z domu, Horan zamknął drzwi i skierowaliśmy się w stronę mojego i dziewczyn domu. Było od nich do naszego domu jakieś 10 minut, więc postanowiliśmy się przejść. W drodze zaczęliśmy rozmawiać. Kiedy znaleźliśmy się na ganku naszego domu, otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Powiedziałam blondynowi, żeby się rozgościł w salonie, a sama poszłam do swojego pokoju się przebrać. Weszłam do garderoby i zaczęłam szukać odpowiednich ciuchów. W końcu znalazłam coś odpowiedniego. Były to obcisłe czarne jeansy, beżowy luźny sweterek i różowe vansy. Do tego wybrałam małą beżową torebkę. Poprawiłam jeszcze włosy i zeszłam na dół do salonu. Zobaczyłam tam Horana oglądającego nasze wspólne zdjęcia z Jess i As. Podeszłam do niego po cichu i zajrzałam mu przez ramię.
- Co robisz?- zadałam mu to pytanie, choć dobrze wiedziałam. On podskoczył ze strachu i popatrzył na mnie.
- Jezu, ale mnie przestraszyłaś. Przepraszam, że dotykałem, ale nie mogłem się powstrzymać- powiedział i odłożył zdjęcie na miejsce.
- Nic się stało. Strasznie lubię to zdjęcie- pokazałam na fotografię, którą przed chwilą trzymał Niall. Przedstawiała ona mnie, Jess i As trzymające dyplomy za zakończenie liceum. Pamiętam, że to zdjęcie robił nam brat Jess, Michał. Byłyśmy wtedy bardzo szczęśliwe.
- Bardzo fajnie tu wyszłyście- z zamyśleń wyrwał mnie głos Nialla.
- Dziękuję. Jedziemy do tej kawiarni?- zmieniłam szybko temat, bo wspomnienia związane z tą fotografią były bolesne. Blondynek chyba się skapnął, że to dla mnie trudne i tylko przytaknął głową. Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do kawiarni. Po około 20 minutach byliśmy już na miejscu. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsca. Zaczęliśmy wybierać co zamówimy. Po chwili podeszła do nas kelnerka. Horan jak zwykle zamówił górę jedzenia, a ja tylko poprosiłam o kawę. Niall popatrzył na mnie dziwnie. Kiedy kelnerka odeszła blondyn podsunął się do mnie i zapytał:
- Czemu nic prawie nie zamówiłaś?
- Ponieważ się odchudzam.
- Co? Czemu?
- Jestem strasznie gruba- powiedziała i uśmiechnęłam się smutno.
- Ty jesteś gruba? Jeśli tak to ja jestem Kubuś Puchatek. Jesteś szczupła i śliczna- powiedział blondynek.
- Dziękuję Niall, ale ja uważam co innego. Kiedyś mój chłopak powiedział mi zanim ze mną zerwał, że jestem grubą suką. Od tego czasu staram się mniej jeść i dbać o siebie. Po za tym nikt mnie nie chce- powiedziałam i jedna łza spłynęłam po moim policzku. Blondy wytarł ją dłonią i przytulił mnie do siebie.
- On nie miał racji. To był jakiś idiota. Jesteś piękna, chuda i uwierz mi wszyscy się za tobą oglądają. I ja cię chce- powiedział i po chwili skapnął się, że co powiedział. Schylił głowę i ukrył twarz w dłonie. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem. Niall Horan właśnie powiedział, że chce mnie. Mnie Carrie Carter zwykłą dziewczynę. Nie mogłam w to uwierzyć.
- Niall?- powiedziałam. On tylko popatrzył na mnie, wyszeptał ciche przepraszam i wyszedł z kawiarni. Ja popatrzyłam na jego miejsce, gdzie przed chwilą siedział. Kelnerka właśnie przyniosła nasze zamówienie. Powiedziałam jej, żeby zostawiła to na stole, bo ja muszę gdzieś iść, ale tu wrócę. Nie czekając na jej odpowiedź wybiegłam za blondynem. Rozejrzałam się. Zobaczyłam go siedzącego na ławce niedaleko kawiarni. Podbiegłam do niego szybko.
- Niall- powiedziałam i usiadłam obok niego. On popatrzył na mnie ze smutkiem w oczach.
- Ja przepraszam, że to powiedziałem. To prawda. Podobasz mi się, ale nie chciałem ci tego mówić, bo wiedziałem, że zniszczy to naszą przyjaźń. A cenię i to bardzo. Proszę zapomnij o tym co powiedziałem i wracajmy do kawiarni- powiedział i wstał. Ja też wstałam, ale zatrzymałam go ręką. Popatrzyłam w te jego piękne błękitne oczy i musnęłam lekko jego usta. On na początku stał zdezorientowany, ale po chwili zaczął oddawać moje pocałunki. Kiedy oderwaliśmy się od siebie oparłam się czołem o jego czoło i popatrzyłam w jego niebieskie tęczówki.
- Niall ty mi też się podobasz. Tak samo nie chciałam ci o tym mówić, bo nie chciałam zniszczyć naszej przyjaźni. Wtedy kiedy powiedziałeś, że ja ci się podoba była strasznie zdziwiona. Wiesz jesteś gwiazdą, a ja jestem tylko zwykłą dziewczyną- powiedziałam i popatrzyłam na czubki swoich butów. Niall chwycił mój podbródek i zmusił mnie, żebym spojrzała na niego.
- Nie jesteś zwykłą dziewczyną. Jesteś niesamowita, piękna i zabawna. Jesteś po prostu idealna- powiedział i musnął moje usta. Ja się uśmiechnęłam i oddałam pocałunek. Kiedy oderwaliśmy się od siebie blondyn przytulił mnie do siebie.
- Kocham cię- powiedział w moje włosy.
- Ja ciebie też- odpowiedziałam.
- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?- zapytał się i popatrzył na mnie z nadzieją w oczach. Ja nie odpowiedziała tylko ponownie go pocałowałam- Czyli się zgadzasz?
- Tak- odpowiedziałam i Niall chwycił mnie za rękę. Ruszyliśmy w stronę kawiarni. Kiedy weszliśmy do środka, zajęliśmy nasze poprzednie miejsca i zaczęliśmy jeść. Horan podzielił się ze mną swoim jedzeniem, bo ja nic nie zamówiłam. Gdy zjedliśmy, Niall uparł się, że zapłaci. W końcu zgodziłam się. Blondynek poszedł zapłacić, kiedy wrócił wyszliśmy z kawiarni. Niebieskooki złapał mnie za rękę i zapytał się, gdzie pójdziemy. Ja zaproponowałam, że pójdziemy do mojego, Jess i As domu. On się zgodził i ruszyliśmy w odpowiednią stronę. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Skierowaliśmy się do mojego pokoju. Gdy byliśmy u mnie, położyliśmy się na łóżku i zaczęliśmy rozmawiać. Czułam się przy nim tak bezpiecznie.
 *cztery godziny później*
- Dobra ja będę się zbierać- powiedział Niall.
- O szkoda- zrobiłam smutasa.
- Jest już późno mała. Musisz się wyspać- popatrzyłam na niego jak na idiotę. On się uśmiechnął- Jutro zabieram cię na wycieczkę po Londynie.
- Ooo. Kochany jesteś- powiedziałam i pocałowałam go.
- Dobra skarbie teraz na serio będę spadać- powiedział i podniósł się z łóżka. Ja też się podniosłam i poszliśmy razem na dół. Niall przed wyjściem dał mi soczystego całusa. Ja go przytuliłam i on wyszedł. Poszłam na górę i położyłam się. Zaczęłam rozmyślać o tym wszystkim.
*powrót do teraźniejszości, oczami Jessicy*
- Łał. Jesteś szczęściarą- powiedziałam i przytuliłam ją. Cieszyłam się jej szczęściem, ale chciałam też, żeby Louis się we mnie zakochał. Czułam do niego coś więcej niż przyjaźń, ale nie powiem mu tego, bo widzę, że on mnie traktuję jak przyjaciółkę.
- Ej Jessica. Ziemia do Jess. Wródź do nas z krainy marzeń o Lou- odezwała się Ashley.
- Ty lepiej siedź cicho As. Ty tak samo odlatujesz w krainę marzeń o naszym Daddym- odgryzłam się jej.
- Zamknijcie się obie. Obie odlatujecie w krainę marzeń o swoich księcia, a teraz wszystkie odlatujemy w krainę snów- wtrąciła się Carrie i wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
- No Carrie ma rację. Jest już po 11. Wszystkie idziemy spać- powiedziałam i zgasiłam światło. Położyłam się obok ich i powiedziałyśmy sobie dobranoc. Zanim odpłynęłam w krainę snów, pomyślałam o tym, że może kiedyś mi się uda być z Lou.

Jest VIII rozdział. Trochę mi się zeszło z pisaniem go. Sądzę, że jest całkiem niezły. Komentujcie :) Następny rozdział pojawi się pewnie za tydzień.  

7.05.2013

Rozdział VII

                                                               muzyka

*następnego dnia rano, oczami Jess*
- Pora wstawać śpiochu- usłyszałam głos Tommo obok mojego ucha. Przeciągnęłam się i otworzyłam oczy.
- Dobrze. Która godzina?- zapytałam i popatrzyłam na niego. Był już ubrany.
- Dochodzi 11:10- odpowiedział i się uśmiechnął.
- Co?- krzyknęłam i zerwałam się z łózka. Przy okazji złociłam Louisa- Czemu mnie wcześniej nie obudziłeś?
- Bo tak słodko spałaś.
- Ja cie kiedyś zabije Tomlinson. Obiecuję ci to -powiedziałam i usiadłam na łózko- Jak ja mam teraz zdążyć do studia, jak nawet nie mam tutaj bluzki na zmianę.
- No przepraszam cie- odpowiedział i usiadł na przeciwko mnie- Mam pomysł. Możesz założyć moja koszulkę.
- Dobra. Dawaj tą koszulkę. Może zdążę- powiedziałam i wstałam.
- Tak jest proszę pani- odpowiedział Lou i zaczął grzebać u siebie w szafie. Ja się zaśmiałam. Po chwili wyciągnął białą koszulkę ze znaczkiem Supermena. Była ona prawie identyczna jak ta którą miałam na sobie. Różniły się tylko kolorami. Louis podał mi ją, a ja poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w rurki, koszulkę Tomlinsona i czarne kujonki. Umalowałam się lekko i związałam włosy w wysokiego kucyka. Popatrzyłam w lustro. Wyglądałam całkiem nieźle. Wyszłam z łazienki i razem z Tommo udaliśmy się do kuchni. Tam zjedliśmy szybko śniadanie i popatrzyłam na zegarek. Była 11:30. Miałam, więc jeszcze pół godziny. Poszłam na górę po swoją torbę i wróciłam do salonu, gdzie czekał na mnie szatyn.
- Gdzie reszta?- zapytałam się, bo było jak dla mnie za cicho.
- Liam, Ashley, Harry i Zayn śpią,a Niall z Carrie gdzieś wyszli.
- Spoko- odpowiedziałam- Zawieziesz mnie pod studio?
- No jasne- odpowiedział i posłał mi uśmiech- To co jedziemy?
- Tak- odpowiedziałam i poszliśmy do holu. Założyłam moje niebieskie conversy, a Lou czarne vansy. Następnie wyszliśmy z domu i wiedliśmy do samochodu chłopaków. Pod studio znaleźliśmy się o 11:45. Miałam jeszcze 15 minut.
- Dziękuję Louis za podwózkę- powiedziałam.
- Nie ma sprawy. Przyjadę po ciebie,okej?
- Nie musisz. Nie chce ci robić kłopotu.
- Ale ja chce i nie robisz mi kłopotu. Z wielka chęcią przyjadę po ciebie- powiedział i zrobił słodkie oczka. I jak się nie oprzeć takiemu?
- Niech ci będzie. Przyjedz gdzieś około 14.
- Dobrze. Pa rudzielcu.
- Pa marchewko- odpowiedziałam i wyszłam z samochodu. Weszłam do studia i skierowałam się do sekretariatu. Zapukałam i weszłam do środka. Siedziała tam nasza sekretarka Rachel.
- Witaj Jessica- przywitała się ze mną.
- Cześć Rachel.
- Co cie tu sprowadza?
- Mam omówić z szefowa moje plany na spektakl.
- Aha. Możesz do niej wejść. Spokojnie nie jest niczym zajęta.
- Dziękuję- odpowiedziałam i zapukałam do drzwi z napisem dyrektorka. Kiedy usłyszałam proszę, weszłam do środka.
- Dzień dobry proszę pani- przywitałam się.
- Dzień dobry panno Evans. Usiądź- wskazała na fotel stojący przy jej biurku- Przejdźmy od razu do rzeczy. Jakie są twoje plany na temat spektaklu.
- Myślałam, żeby
*dwie godziny później*
Wyszłam ze studia i zaczęłam szukać wzrokiem auta chłopaków. Nigdzie go nie było. Pewnie zapomniał- pomyślałam i już miałam ruszyć na piechotę do domu, kiedy ktoś mnie przytulił od tyłu.
- Chciałaś sobie pójść- usłyszałam szept Louisa obok mojego ucha.
- Louis- powiedziałam, a on mnie puścił. Odwróciłam się do niego- Co robimy?
- Nie wiem możemy iść się przejść do parku i mi powiesz jak minęło ci spotkanie- odpowiedział.
- Okej- zgodziłam się i ruszyliśmy w stronę parku.
- To opowiadaj.
- No poszło mi dobrze. Mam pomysł, muszę teraz tylko ułożyć układy, zrobić scenografie i inne takie rzeczy.
- Opowiedz mi o tym pomyślę.
- Dobra. Miałam taki pomysł, żeby zrobić coś takiego, że będziemy opowiada tańcem historie dziewczyny, która chce zostać tancerką. Jednak wszyscy zniechęcają ją od tego. W końcu ona prawie się podaje. Lecz nagle na jej drodze pojawia się tajemniczy chłopak, który pokazuje je, że warto walczyć o marzenia. Na końcu dziewczynie udaje się spełnić marzenia.
- Ty to wszystko wymyśliłaś na poczekaniu?
- No tak.
- Jesteś niesamowita- powiedział i mnie przytulił.
- Dobra koniec gadania o spektaklu. Ty mi teraz opowiedz jakie mają plany One Direction.
- No mamy mieć trasę od września następnego roku, a na razie tworzymy piosenki na nowy album. Jeszcze do tego dochodzą rożne wywiady, sesje i inne wyjazdy charytatywne.
- To ekstra- odpowiedziałam i dalej rozmawialiśmy. W pewnym momencie zaczął padać deszcz. My zaczęliśmy uciekać. W końcu dotarliśmy pod dach jakieś kawiarni. Byliśmy cali mokrzy. Odgarnęłam mokre włosy z czoła.
- Ale prysznic- powiedział Louis.
- No- odpowiedziałam i potarłam swoje ramiona. Miałam na sobie tylko koszulkę Lou i było mi trochę zimno.
- Poczekaj- powiedział i zdjął z siebie bluzę. Następnie założył mi ją na ramiona.
- Dziękuję- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Zadzwonię po Liama, żeby przyjechał po nas. 
- Okej- odpowiedziałam i Louis zaczął dzwonić do Payne. Po 10 minutach zobaczyliśmy samochód chłopaków na parkingu obok kawiarni. Pobiegliśmy tam i wsiedliśmy do środka.
- Czyżby zmokliście- powiedział Liam, który razem z Ashley siedzieli z przodu.
- Bardzo śmieszne Payne- powiedziałam.
- No i to bardzo- odpowiedział i się zaczęli śmiać z As*.
- No trochę- powiedziałam i się zaczęłam z nimi śmiać.
- Gdzie jedziemy?- zapytał się Lou.
- Może pojedziemy do dziewczyn- odpowiedział Liam. 
- No możemy- odpowiedziałyśmy z Ashley. Liaś odpalił samochód i ruszyliśmy do naszego domu. Po 15 minutach byliśmy. Akurat przestało padać. Wysiedliśmy i poszliśmy do domu. Zostawiłam chłopaków z As w salonie, a sama poszłam na górę się przebrać. Skierowałam się do swojego pokoju. Zdjęłam mokre ubranie i skierowałam się do łazienki. Wzięłam prysznic i zmyłam makijaż. Następnie podeszłam do szafy i zaczęłam wybierać co założę. Wybrałam dżinsowe rurki, truskawkowy sweter i truskawkowe vansy. Do tego kolczyki z napisem "I <3 Me" i pierścionek w kształcie serca. Ubrałam się i związałam ponownie włosy w wysokiego kucyka. Potem zeszłam na dół.
- Jestem- powiedziałam i rzuciłam Lou jego bluzę- Oddaję, a koszulkę dam ci następnym razem, bo na razie jest mokra.
- Nie trzeba- odpowiedział.
- To co robimy?- zapytał się Liam.
- Nie wiem. Możemy iść do kina- odpowiedziała Ashley. Zgodziliśmy się i pojechaliśmy do kina. Kiedy dotarliśmy na miejsce zaczęliśmy wybierać co obejrzymy. W końcu zdecydowaliśmy się na Spring Breakers. Kupiliśmy bilet, popcorn i weszliśmy na salę. Ja usiadłam obok Lou, a Ashley obok Liama. Rozpoczął się film.
*trzy godziny później* 
- Chłopaki dziękujemy za podrzucenie do domu i za wypad do kina- pożegnałyśmy się z nimi i weszłyśmy do domu.
- Jesteśmy Carrie- krzyknęłam. Nie usłyszałyśmy odpowiedzi. Zaczęłyśmy ją szukać. Leżała u siebie na łóżku i trzymała fotografię Horana. Weszłyśmy do jej pokoju i usiadłyśmy obok niej na łóżku.
- Ej skarbie coś się stało?- zapytała As.
- Nie tylko chodzę z Horanem- powiedziała. My momentalnie zaczęłyśmy piszczeć i jej gratulować.
- Dziewczyny urządzamy babski wieczór i nam wtedy Carrie opowie jak to się stało, że chodzi z naszym głodomorkiem- zarządziłam, a dziewczyny się zgodziły. Rozpoczęłyśmy przygotowania. Każda poszła się przebrać w pidżamkę i wziąć swoje kosmetyki. Ja zeszłam też po coś do jedzenia i picia. Zebrałyśmy się ponownie w pokoju Carrie. Rozłożyłyśmy materace i zajęłyśmy wygodne miejsca.
- Teraz Carter opowiadaj jak to się stało- powiedziałyśmy równocześnie z Ashley.
- A, więc ...
 
*skrót od imienia Ashley

Oto rozdział VI. Sądzę, że jest całkiem niezły. Zachęcam was do komentowania, nie wiecie jak to motywuję. O szczegółach randki Cerrie i Nialla dowiecie się pewnie za tydzień, jeśli nie będę miała dużo nauki.

3.05.2013

Rozdział VI

                                                       muzyka
*miesiąc później*
- Wstawać śpiochy. Chyba nie chcecie się spóźnić na zajęcia- krzyknęłam chodząc po między pokojami dziewczyn i waląc łyżką w patelnię.
- Człowieku daj spać- usłyszałam w odpowiedzi zaspane głosy Carrie i Ashley. 
- Podnosić dupy- powiedziałam i znowu zaczęłam walić łyżką w patelnię.
- No już wstajemy- powiedziały.  Ja się uśmiechnęłam i zeszłam na dół do kuchni. Tam zaczęłam robić naleśniki dla nas. Po chwili zeszły dziewczyny i zajęły miejsca przy stole.
- Jak się spało- powiedziałam i się zaczęłam śmiać.
- Super. Dopóki  nas nie obudziłaś- odpowiedziała Ashley.
- No sorry, ale w nagrodę zrobiłam naleśniki- powiedziałam i podałam im talerze z naleśnikami.
 - Już się tak strasznie na ciebie nie gniewamy- powiedziały i zaczęły jeść. Ja się uśmiechnęłam i też zaczęłam wcinać. Po 10 minutach wszystko było zjedzone.
- Dobra jest 9:30, a zajęcia są o 11. Idziemy się  ogarniać drogie panie- powiedziałam i zaczęłyśmy się śmiać. Każda poszła do swojego pokoju. Poszłam najpierw do łazienki. Wzięłam prysznic i umyłam włosy. Potem zaczęłam wybierać w co się ubiorę. W końcu wybrałam dżinsowe rurki, białą bokserkę i na to luźną bluzkę z flagą UK. Do tego niebieskie convesy, czarne kujonki, czarna czapka i brązowa torba z rzeczami na przebranie. Włosy wysuszyłam i zostawiłam rozpuszczone. Pomalowałam lekko rzęsy, przejechałam błyszczykiem po ustach i założyłam kolczyki w kształcie kostek do gitary. Spojrzałam w lustro. Oceniałam, że wyglądam nieźle i wyszłam z pokoju. Skierowałam się do kuchni. Tam wzięłam butelkę wody i poszłam do salonu. Dziewczyn jeszcze nie było.
- Streszczajcie się. Jest 10:25- krzyknęłam.
- Już schodzimy- powiedziały i zobaczyłam je na schodach. Carrie ubrała dżinsy z motywem flagi USA, białą bluzkę z czerwonymi rękawami i  na to kurtkę dżinsową. Do tego kolczyki w kształcie serduszek i tak samo jak ja brązową torbę. Włosy związała w koka. Ashley za to ubrała się w dżinsowe rurki, czarną bokserkę i na to niebiesko-czarną koszulę. Do tego czarne vansy, czarne kolczyki i białą bransoletkę z napisem ~Forever Young~. Włosy związała w wysokiego kucyka.
- Ale z was laski- powiedziałam.
- Z ciebie też- odpowiedziała Cerrie.
- A teraz wsiadamy na nasze jednorożce i patajamy do naszych chłoptasiów- powiedziała Ashley i zaczęłyśmy się śmiać.
- W drogę- krzyknęłam i wyszłyśmy z domu. Poszłyśmy na piechotę. W drodze rozmawiałyśmy o różnych sprawach. Śmiałyśmy się jak głupie ze wszystkiego. Ludzie się na nas dziwnie patrzyli, ale my nie zwracałyśmy na to uwagi. Po 10 minutach znalazłyśmy się pod studio. Weszłyśmy do środka i poszłyśmy się przebrać.  Nie przestałyśmy się śmiać. Kiedy otworzyłyśmy drzwi od sali okazało się, że czekali już tam na nas chłopcy, Perri i Lili.
- Cześć. Co was tak bawi. Przecież jesteśmy normalnie ubrani- powiedział Liam. My tylko jeszcze bardziej zaczęłyśmy się śmiać.
- No bo- nie mogłam wydusić z siebie słowa i ze śmiechu przewróciłam się na podłogę. Dziewczyny próbowały mnie podnieść, lecz one też wylądowały na podłodze. Reszta patrzyła na nas jak na jakieś psychiczne. Po 10 minutach udało nam się uspokoić. Chłopcy  pomogli nam wstać.
- Może teraz nam powiecie czemu się śmiałyście- zapytał się ponownie Liam.
- Same nie wiemy- powiedziałam i oparłam się o Lou.
- Spoko- powiedział Niall i przytrzymał Cerrie, która się zachwiała.
- Ale się ogarnęłyśmy i możemy zacząć próbę- powiedziałam i podeszłam do wieży. Włączyłam jakąś szybką piosenkę i zaczęłam rozgrzewkę..
*dwie godziny później*
- Dobra teraz krótka przerwa i zaczniemy ćwiczyć- powiedziałam. Wszyscy pobiegli do szatni. Ja się zaczęłam śmiać. Po chwili ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę- powiedziałam.
- Dzień dobry panno Evans. Mam do pani sprawę- powiedziała moja szefowa.
- Dzień dobry. Jaką-zapytałam.
- Jak wiesz co roku organizujemy spektakl, żeby pokazać nasze nowe osiągnięcia. W tym roku postanowiłam, że zorganizujesz go i dostaniesz główną role- powiedziała.
- O jej. Dziękuję. To dla mnie wielkie wyróżnienie- powiedziałam.
- Dobrze. Mamy dzisiaj 5 października. Masz czas na to do 30 czerwca- powiedziała i skierowała się do drzwi.
- Nie zawiedzie się pani- powiedziałam, a ona wyszła. Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi zaczęłam piszczeć.
- Jezu co się stało- powiedział Louis, który wpadł tutaj, a za nim reszta.
- W studio co roku organizujemy spektakl taneczny. Mi w tym roku przypadła organizacja i dostałam główną role- powiedziałam i znowu zaczęłam piszczeć.
- To świetnie. Gratulacje- powiedział Lou i wziął mnie na ręce i zaczął się kręcić.
- Jestem z ciebie dumny- szepnął mi do ucha i mnie postawił. Po chwili dopadła mnie reszta i zaczęła mi gratulować. Ja tylko ich przytulałam. Czułam, że się rozplączę ze wzruszenia.
- Dobra zostawcie ja, bo ruda nie przeżyje do tego występu- powiedział Tommo.
- Ruda, tak? Ja ci dam Tomlinson- powiedziałam i zaczęłam go gonić.
- Dzieci spokój- powiedział jak zawsze pomocny Daddy.
- No okej, ale i tak dostaniesz Tomlinson- powiedziałam i trzepnęłam go w ramie. On tylko się uśmiechnął i mnie przytulił- Dobra koniec zabaw. Zaczynamy próbę. Ustawcie się w pary.
Podeszłam do wieży i włączyłam muzykę.
*dwie godziny później*
- Koniec na dzisiaj- powiedziałam i usiadłam na podłodze. Reszta poszła w moje ślady.
- Jedziecie do nas dzisiaj?- zapytał się Niall.
- No jasne. Nie uwolnicie się od nas- odpowiedziałam i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Wcale nam nie przeszkadza, że jesteście u nas- powiedział Lou i puścił mi oczko.
- To w drogę- powiedział Liam i pomógł wstać Ashley. Wszyscy wstaliśmy i poszliśmy się przebrać. Kiedy się ubraliśmy wyszliśmy przed studio. Wsiedliśmy do samochodu chłopaków i pojechaliśmy do nich. Znałyśmy prawie na pamięć te drogę. Po 10 minutach znaleźliśmy się na podjeździe chłopaków. Wysiedliśmy i weszliśmy do środka. Wszyscy poszli do salonu, ja zaciągnęłam Lou do pokoju muzycznego prosząc, żeby mi coś zagrał na pianinie. Powiedział, że zagra tylko pójdzie po coś do siebie do pokoju. Zgodziłam się i zasiadłam przy pianinie.
                                                    muzyka   
*oczami Louisa*
Poszedłem do siebie po prezent dla Jess. Chciałem dać jej naszyjnik w kształcie marchewki. Taki mały upominek. Wszedłem do siebie i wyciągnąłem z szuflady pudełeczko. Kiedy wracałem do pokoju usłyszałem, że ktoś śpiewa i gra na pianinie.
                                              On the first page of our story
                                               The future seemed so bright
                                          Then this thing turned out so evil
                                        I don’t know why I’m still surprised
 
Ktokolwiek to był miał nieziemski głos.
                                    Even angels have their wicked schemes
                                       And you take that to new extremes
                                           But you’ll always be my hero
                                      Even though you’ve lost your mind

Kierowałem się tym głosem.
                                 Just gonna stand there and watch me burn
                               But that’s all right because I like the way it hurts
                                  Just gonna stand there and hear me cry
                              But that’s all right because I love the way you lie

Kiedy doszedłem do drzwi od pokoju z instrumentami zaparło mi dech w piersiach. To Jessica tak śpiewała.
                                             I love the way you lie
                                        Ohhh, I love the way you lie

- Ślicznie śpiewasz- powiedziałem.
- Jezu. Przepraszam, że dotykałam pianina, ale nie mogłam się powstrzymać- powiedziała i chciała wstać.
- Nie siedź. To żaden problem. Masz nieziemski głos- powiedziałem.
- Dziękuję. Trochę czasami sobie śpiewam- powiedziała i się zarumieniła.
- A zaśpiewasz jeszcze?- zapytałem.
- Tak jeśli ty zagrasz na pianinie- powiedziała i się uśmiechnęła. Usiadłem przy pianinie i zacząłem grać melodie. Po chwili Jessica zaczęła śpiewać.
                                             Now there’s gravel in our voices
                                             Glass is shattered from the fight 
                                          In this tug of war, you’ll always win
                                                     Even when I’m right
                                     ‘cause you feed me fables from your hand
                                        With violent words and empty threats
                                          And it’s sick that all these battles
                                              Are what keeps me satisfied

Miała niesamowity głos. W tym momencie wpadła do nas reszta paczki.
- Kto tak niesamowicie śpiewa- zapytała Cerrie. Jessica zarumieniała się.
- Ten rudzielec ma taki talent- powiedziałem i ją do siebie przytuliłem.
- Niesamowicie śpiewasz- powiedział Liam.
- Zgodzę się. Strasznie trudno wyciągnąć tak dźwięki, a tobie to świetnie wychodzi- dodała Perrie.
- Musisz kiedyś z nami wystąpić- powiedział Zayn.
- Dziękuję za te wszystkie komplementy. Może kiedyś z wami wystąpię- powiedziała i się uśmiechnęła- A Lou poszedłeś po coś do pokoju. Po co?
-A. Całkowicie o tym zapomniałem- powiedziałem i dałem jej pudełeczko. Ona je otworzyła i się uśmiechnęła.
- Jeju. Nie musiałeś Louis- powiedziała i mnie pocałowała w policzek.
- Ale chciałem- odpowiedziałem i wyjąłem naszyjnik- Mogę go ci założyć?
Ona tylko przytaknęła. Odgarnąłem jej rude loki i założyłem wisiorek. Zapiąłem go i popatrzyłem na nią. Była tak szczęśliwa. Przytuliła się do mnie.
- Dobra koniec tych czułości, bo puszcze pawia- powiedział Niall, a ja spiorunowałem go wzrokiem. On się niczym nie przejął i zaczął znowu mówić- Może Jessica nam jeszcze zaśpiewasz?  
- Oczywiście. Louis- powiedziała, a ja zacząłem grać.
                                 Just gonna stand there and watch me burn
                            But that’s all right because I like the way it hurts
                                  Just gonna stand there and hear me cry
                           But that’s all right because I love the way you lie
                                               I love the way you lie
                                        Ohhh, I love the way you lie

Patrzyłem na nią i nie mogłem wydusić z siebie słowa. Kiedy śpiewała wczuwała się na maksa.
                                        So maybe I’m a masochist
                               I try to run but I don’t wanna ever leave
                                         Til the walls are goin’ up
                                  In smoke with all our memories

Wszyscy patrzyli na Jess z niedowierzaniem. Ja sam nie mogłem uwierzyć, że taka kruchutka dziewczyna jak ona potrafi tak śpiewać.
                          Just gonna stand there and watch me burn
                       But that’s all right because I like the way it hurts
                            Just gonna stand there and hear me cry
                      But that’s all right because I love the way you lie
                                        I love the way you lie
                                 Ohhh, I love the way you lie

Jessica zaśpiewała ostatnie takty, a wszyscy zaczęli bić brawo. Ona tylko się uśmiechnęła.
- Zdecydowanie musisz zaśpiewać z nami- powiedział Zayn.
- Tak i nie przyjmujemy odmowy- dodał Harry.
- Znamy cie od przedszkola, a nie powiedziałaś nam, że tak zajebiście śpiewasz- powiedziały równo Carrie i Ashley.
- Ja sama nie wiedziałam, że tak śpiewam- odpowiedziała Jess uśmiechnięta.
- To teraz wiesz i przygotuj się, że nie dam ci teraz spokoju- powiedziałem i potargałem jej włosy.
- Tomlinson nie pozwalaj sobie- powiedziała z groźną miną.
- Ale co ja takiego robię- udawałem niewiniątko.
- Nie ważne- powiedziała i się we mnie wtuliła. Ja tylko jeszcze bardziej przyciągnąłem ją do siebie.
- Dobra ludzie idziemy oglądać jakiś film- powiedział Liam i wszyscy poszliśmy do salonu.
                                                   muzyka
*kilka godzin później, oczami Jessicy*
- Dobra pora się zbierać- powiedziałam i próbowałam wstać. Jednak Louis nie chciał mnie puścić- Lou musimy iść. Jest 11 w nocy, a jutro muszę iść do szefowej omówić wstępne flany na temat spektaklu.
- A o której masz tam być- zapytał.
- O 12.
- Możecie przecież zostać na noc u nas, a potem wrócisz rano do domu i się przygotujesz- powiedział.
- No nie wiem. A wy chłopaki zgadzacie się?- zwróciłam się do Liama i Nialla. Harry i Zayn poszli na noc do swoich dziewczyn.
- No jasne, że możecie- od razu się zgodzili. 
- Prosimy- zaczęły mnie przekonywać Cerrie i Ashley.
- Niech wam będzie- powiedziałam i opadłam na kanapę.
- Jest- powiedziały Cerrie i Ashley.
- Dobra tylko gdzie będziemy spać?- zapytałam.
- Jak to gdzie. Cerrie pójdzie do Horana, Ashley do Liama, a ty do mnie- odpowiedział Lou.
- Dobra, ale ostrzegam Tommo strasznie się wiercę- powiedziałam.
- Nic nie szkodzi- wyszeptał mi do ucha, a ja się uśmiechnęłam.
- Dobra drogie dzieci idziemy spać- powiedzial Daddy.
- Okej- odpowiedziawszy poszliśmy do wyznaczonych pokoi. Louis zaprowadził mnie do swojego .jego pokój był zielony. Była tam wielkie lustro, dwie szafki nocne, biurko, komoda, łazienka i lustrzane drzwi prowadzące pewnie do garderoby.
- Ekstra pokój- powiedziałam i usiadłam na łóżko.
- Dziękuję- odpowiedział Louis i wszedł do garderoby. przez chwile grzebał tam i w końcu rzucił mi jego koszulkę ze znaczkiem supermena- Masz. Będziesz w tym spać.
- Dziękuję- odpowiedziałam i weszłam do łazienki. Zdjęłam ubranie i założyłam czysta bieliznę i na to koszulkę Tomlinsona. Sięgała mi ona do polowy ud, więc wyglądała jak sukienka. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Lou. Leżał on na łóżko w samych bokserkach. Popatrzyłam na jego tors. Ale kaloryfer- pomyślałam.
- Co tak stoisz ruda. Chodź tu do mnie- powiedział, a ja zdałam sobie sprawę, że za długo gapiłam się na niego.
- Zamyśliłam się- odpowiedziałam i położyłam się obok niego. On zgasił światło i ułożył się wygodnie.
- Louis. Mam takie pytanie.
- Jakie?
- Możesz mnie przytulic?
- No jasne- powiedzial i mnie do siebie przyciągnął. Zaciągnęłam się zapachem jego skory.
- Dziękuję. Dobranoc Lou.
- Dobranoc rudzielcu.

I jest VI rozdział. To chyba najdłuższa cześć jaką napisałam. Pisałam ja 3 godziny, ale sadze, że warto było. Kolejna część powinna pojawić się za tydzień.